"NATO - mając ponad 70 lat historii - przesuwa swój środek ciężkości. W czasach Zimnej wojny Niemcy i rejon przesmyku Fulda, były główny obszarem uwagi strategicznej świata. Ten środek ciężkości przesuwa się, a właściwie już się przesunął do Warszawy. To ogromna odpowiedzialność, która na nas spoczywa, ale też stanowi szansę do wykorzystania" - powiedział gen. Andrzejczak.
Pytany o sytuację na froncie na Ukrainie odparł:
"Cała tajemnica polega na tym, że sprawa nie jest tylko kwestią militarną. Musimy na nią spoglądać również z perspektywy finansowej, ekonomicznej, oczywiście politycznej, demograficznej i społecznej. Finansowo nie wygląda to najlepiej. Rosja ciągle ma pieniądze na wojnę. Napoleon powiedział kiedyś, że tylko trzy rzeczy są potrzebne do prowadzenia wojny: pieniądze, pieniądze i pieniądze. Przed wojną Rosjanie mieli 600 mld dolarów rezerw, 300 mld USD zostało zamrożonych przez międzynarodowe ośrodki finansowe. Czyli, ponosząc koszty nie przekraczające 100 mld dolarów rocznie, są tam jeszcze pieniądze na dwa lata. (...) Ten podstawowy czynnik prowadzenia wojny jest zachowany" - podkreślił Szef Sztabu Generalnego WP.
Gen. Andrzejczak: Rosja to potężny kraj. Zmobilizowanie 100 tys., 200 tys., 300 tys. osób nie jest niewykonalne
Zwrócił uwagę, że Polska z doświadczenia historycznego wie, jakie zasoby osobowe jest w stanie wygenerować Rosja. "W państwie tym panują zupełnie inne standardy. To potężny kraj, który ma ponad 140 mln ludzi. Zmobilizować 100 tys., 200 tys., 300 tys. osób nie jest niewykonalne. Nie ma mowy o społecznym niezadowoleniu i o tym, że rezerwiści nie zgłoszą się w szeregi. Jeśli prezydent Putin zdecyduje o tym, to mobilizacja się odbędzie" - ocenił generał Andrzejczak.
"Jeśli chodzi o sprzęt wojskowy, to też nie wygląda to najlepiej, bo Rosjanie mają potężne magazyny - może nie tak nowoczesnej, jak się okazuje - broni czy amunicji - dodał, wskazując, że "bitwa toczy się dziś o 'prędkość ścierania'", czyli o to, kto szybciej traci zasoby: czy Moskwa, tracąc 5 proc. PKB rocznie, czy Ukraina, która traci 30-40 proc.
"To kwestia strat w stosunku do zasobów. Ukraina może zwyczajnie tego ścierania nie wytrzymać. Znaczenie ma efekt skali. Rosja nadal jest duża i silna" - ostrzegł polski dowódca.
Podkreślił jednocześnie, że "militarnie Ukraina, to świetne dowodzenie i wspaniała postawa całego narodu".
"Nie tylko żołnierze walczą. Walczą absolutnie wszyscy. Nie ma najmniejszego sygnału o braku woli walki, czy że chcą usiąść do stołu negocjacyjnego. (...) Musimy uczciwie powiedzieć, że oni nam kupują czas. Jeżeli tego czasu nie wykorzystamy odpowiednio, jeśli nie pomożemy im zwyciężyć, nie zbudujemy ich zdolności, to będzie sytuacja znacznie gorsza. Nie wygląda to dobrze całościowo. Pozostaje masa pracy do zrobienia i musimy się z tym spieszyć" - postulował generał.
"Gdybyśmy utracili Ukrainę strategicznie, politycznie, wojskowo, czy cywilizacyjnie, to za chwilę będzie to miało bezpośrednie przełożenie na Białoruś. Wepchniemy ją jeszcze dalej w objęcia moskiewskie. A wtedy - z polskiej perspektywy - będzie naprawdę źle. Wojna na Ukrainie jest zmaganiem o znacznie wyższą stawkę - o bezpieczeństwo Rzeczpospolitej, wschodniej flanki oraz całego NATO. Chińczycy też się pilnie przyglądają sankcjom, okazjom i szansom, które ta wojna im daje, jeśli chodzi o energię, czy technologie. Nie uspokajałbym za bardzo. To będzie jeszcze długa i bardzo kosztowna operacja" - powiedział szef Sztabu Generalnego WP.
Gen. Andrzejczak: chcielibyśmy żeby podjęte przez nas ryzyka strategiczne oraz ponoszone koszty były rozkładane równomiernie
Dopytywany, czy niektóre kraje nie są zbyt opieszałe ze wsparciem dla Ukrainy, odpowiedział:
"Staramy się być inspiracją dla innych. Jesteśmy drugim donatorem. Oprócz pomocy mierzonej w złotówkach, dolarach, euro, czy też w ilości (sprzętu) jest jeszcze wiele innych czynników - niematerialnych. Osiem milionów Ukraińców opuściło swój kraj, większość zrobiła to, przekraczając polską granicę. Oceniamy, że dwa miliony ciągle pozostają u nas. Polacy zachowali się w sposób absolutnie fenomenalny. Oprócz wymiaru politycznego, decyzji dotyczących pomocy, zadziałał zwykły czynnik ludzki. Pozostaje pewien niedosyt, że nie z każdej stolicy ten problem tak wygląda".
"Chcielibyśmy żeby podjęte przez nas ryzyka strategiczne oraz ponoszone koszty były rozkładane równomiernie. Nie chcę prowadzić licytacji, wymieniać, kto, ile dał. Staramy się być inspiracją i mówić wszystkim o tym, że rejon od Szczecina do Rzeszowa jest ogromnym wyzwaniem, mającym znaczenie dla naszego wspólnego bezpieczeństwa" - podsumował gen. Rajmund Andrzejczak.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
dsk/