Pięcioletni obecnie chłopiec wpadł do basenu przy domu rodziców i pozostawał bez pomocy pod wodą przez ok. 15 do 20 minut w czerwcu ub.r. Według dokumentów przedstawionych sądowi, jego mózg został nieodwracalnie uszkodzony.
Lekarze szpitala, do którego na oddział intensywnej terapii trafił w czerwcu ub.r. chłopiec, zauważyli po kilku dniach, że dziecko było w stanie samodzielnie oddychać. Zalecili więc odłączenie od respiratora. Wskazywali, że pozostawienie pod respiratorem przynosi więcej szkody niż pożytku, ponieważ powrót dziecka do domu umożliwiłby terapię, której nie można prowadzić podczas intubacji.
W listopadzie ub.r. sąd pierwszej instancji zgodził się, by szpital, w którym przebywało dziecko, odłączył je od aparatury oddechowej. The Canadian Press relacjonowała orzeczenie, w którym sędzia napisał, że rodzice wierzyli, iż „Bóg przywróci chłopca w sposób cudowny takim, jakim był, zanim wpadł do basenu”.
Rodzice sprzeciwiali się opinii lekarzy i decyzji sądu pierwszej instancji, więc skierowali sprawę do apelacji. Sąd apelacyjny orzekł jednogłośnie we wtorek, że choć decyzja sądu pierwszej instancji była "trudna i łamiąca serce", to jednak była właściwa. Sędziowie napisali, że "zasada zachowania życia za wszelką cenę nie jest absolutna, kiedy warunki podtrzymywania życia są nie do zaakceptowania".
"Odłączenie od respiratora jest jedyną możliwością stwierdzenie, czy jego (dziecka) stan zdrowia umożliwia dalsze życie" - cytowała The Canadian Press.
Szpital Sainte-Justine, w którym przebywa dziecko, zapewnił, że odłączenie od respiratora nastąpi w porozumieniu z rodziną. (PAP)
mmi/