"Do 13-14 stycznia notowaliśmy w Polsce spadki zakażeń covidowych. W tej chwili jesteśmy mniej więcej na poziomie średnio 300 zakażeń dziennie. Oczywiście mówimy o zakażeniach odnotowywanych w systemie, bo podobnie, jak w przypadku grypy, część osób przechorowuje COVID-19 w domu, a u części lekarz POZ nie przeprowadza testu" - powiedział w piątek w radiu Plus rzecznik resortu zdrowia.
"Zaręczam, że COVID-19 nie będzie już stanowił dla nas problemu" - oświadczył.
Znacznie więcej zachorowań na grypę niż Covid
"Wbrew wszelkim modelom, z którymi stykamy się od początku walki z pandemią, nie spodziewamy się drastycznych wzrostów" - zaznaczył Andrusiewicz. Ocenił, że "w tej chwili uciążliwość COVID-19 jest dużo, dużo mniejsza niż uciążliwość przeciętnej grypy".
Zwrócił uwagę, że "w szpitalach jest obecnie 800 dzieci z powodu grypy, natomiast z COVID-19 jest 70 małych pacjentów". Dodał, że zgony odnotowywane są także z powodu grypy i RSV.
Powiedział, że "na chwilę obecną w Polsce nie ma nowego Omikrona". "Oczywiście jest bardziej zakaźny, ale mniej obciąża nasz organizm, więc COVID-19 nie stanowi w tej chwili większego zagrożenia ani nie budzi obaw dla systemu zdrowia" - zastrzegł rzecznik MZ.
Pytany, czy zostanie zniesiony stan zagrożenia epidemicznego, Andrusiewicz powiedział, że "przynajmniej do końca sezonu infekcyjnego nie zostanie zniesiony".
Zazwyczaj sezon infekcyjny kończy się z końcem marca. "Sytuacja w przypadku wirusa zawsze może się diametralnie zmienić, ale na dzień dzisiejszy planujemy, że z końcem sezonu powinien skończyć się stan zagrożenia epidemicznego w kraju" - powiedział rzecznik MZ.
Spadek zachorowań na grypę. "Na przełomie lutego i marca może nastąpić odbicie"
Andrusiewicz kontynuując kwestię zachorowań na grypę wskazał, że "jeszcze tydzień wcześniej mieliśmy zapadalność na grypę w granicach 115 na 100 tys., a teraz mamy 83 osoby na 100 tys., więc jest to 30 osób mniej". "To jest bardzo duży spadek" - ocenił.
Poinformował, że w czwartek w posiedzeniu sztabu kryzysowego wzięli udział epidemiolodzy, immunolodzy i lekarze zakaźnicy. Rozmawiano na temat tego, jak może wyglądać sytuacja na przełomie lutego i marca, kiedy może nastąpić odbicie. "Zakładamy, że dość duża część populacji Polski jednak przeszła kontakt z grypą. Mogło to być zachorowanie, ale również sam kontakt, który nas uodparnia." - powiedział rzecznik MZ.
Zastrzegł, że wszyscy specjaliści jednogłośnie powiedzieli, że "po powrocie dzieci do szkół po zwiększonych interakcjach będziemy mieli w kraju odbicie, ale na pewno nie będzie ono na tym poziomie, który obserwowaliśmy na przełomie grudnia i stycznia".
Zwrócił uwagę, że tak duży problem ze skalą zakażeń grypowych i grypopodobnych notowano nie tylko w Polsce, ale także w ostatnim czasie w całej Europie.
"Był pewien problem z bieżącym dostaniem się do lekarza, ale w terminie 2-3 dni pacjent zawsze się dostał" - zastrzegł rzecznik MZ powołując się na dane z całego systemu. "Oczywiście od tego maksymalnego czasu oczekiwania są odstępstwa, ale co do zasady w ciągu 2-3 dni pacjent był obsługiwany" - dodał Andrusiewicz. (PAP)
Autorka: Magdalena Gronek
mmi/