Kobayashi o 12 pkt wyprzedził Norwega Halvora Egnera Graneruda. Trzeci był Niemiec Markus Eisenbichler - 24 pkt straty.
Przeprowadzenie zawodów komplikował wiatr
W pierwszej serii kilkukrotnie obniżano belkę startową, co spowodowało, że gdy tylko przestawało mocno wiać pod narty, to zawodnicy mieli problem z oddawaniem dalekich skoków. Do drugiej serii nie awansowali m.in. Austriak Michael Hayboeck, Niemiec Karl Geiger oraz Norwegowie Marius Lindvik, Robert Johansson i Daniel Andre Tande.
Na półmetku prowadził Granerud, który miał 6,2 pkt nad Kobayashim. Z Polaków najwyżej plasował się Kubacki - na szóstej pozycji.
W drugiej serii wiatr również miał spory wpływ na wyniki, a próby na 140 metrów były przeplatane skokaki w okolicach setnego metra.
W finale stratę z nawiązką odrobił Kobayashi. Skoczył 143,5 m, a Norweg aż 6,5 m bliżej. Kubacki uzyskał zaledwie 125 m i spadł na 11. pozycję.
Żyła natomiast po 130 m w pierwszej serii był 13. Awans na ósme miejsce dał mu skok 136-metrowy.
Na 17. miejscu uplasował się Aleksander Zniszczoł (129 i 136 m), 24. był Kamil Stoch (122,5 i 128 m), a 26. Paweł Wąsek (130 i 122 m).
Kubacki: w Japonii zawsze może być gorzej
Dawid Kubacki po raz pierwszy w tym sezonie uplasował się poza czołową szóstką. W klasyfikacji generalnej jego przewaga nad drugim Granerudem stopniała do 48 punktów.
"Skoki nie były dziś fajne, sporo im brakowało, pewnie mógłbym zrzucić to na godzinę, o której konkurs się odbywał i o której musieliśmy przyjechać na skocznię, ale rzeczywiście nogi nie pracowały jak należy, może trochę zmęczone już tym wyjazdem" - powiedział Kubacki przed kamerami Eurosportu o zawodach rozgrywanych przed południem.
Ocenił jednak, że technicznie jego próby się broniły. "Dlatego ja bym się nie załamywał, bo wiemy, że w Japonii może być dużo gorzej, można trafić gorsze warunki, do których ja może szczęścia specjalnie nie miałem, ale tak to już jest" - dodał.
Po trzech konkursach na Okurayamie jego przewaga nad drugim w PŚ Granerudem stopniała do 48 punktów.
"A co to zmienia?! Ja mam robić swoje na skoczni. I tyle. Były trzy konkursy w Japonii i myślę, że jak na te zmienne warunki, które tu mieliśmy, to mogłem trafić jeszcze gorzej i to by zupełnie inaczej wyglądało. Myślę, że mimo błędów delikatnych, nad którymi będę pracował, swoimi skokami się obroniłem, choć oczywiście nie było to to, co chciałbym pokazywać" - zaznaczył.
Jak podkreślił jednak, nie zamierza się dołować tym występem.
"To 11. miejsce jest całkiem niezłe, a w zeszłym sezonie bralibyśmy je w ciemno, więc przyjmuję na klatę i pracuję dalej. Jeden gorszy dzień nie przekreśla szans, sezon jest jeszcze długi" - podsumował.
W Pucharze Narodów Polska ustępuje jedynie Austrii, od której dzieli ją 472 punkty.
Kolejne zawody Pucharu Świata rozegrane zostaną 28-29 stycznia na mamucim obiekcie w austriackim Bad Mitterndorf. (PAP)
mmi/