"Myślę, że krytykom Fundacji Polska Wielki Projekt chodzi głównie o jej profil ideowy. O to, że jest to fundacja konserwatywna, nastawiona na wzmacnianie polskiej państwowości - jak sama nazwa wskazuje. Budzi to niechęć środowisk lewicowych czy liberalnych, które do tej pory, między innymi ze względu na wpływy zewnętrzne, dofinansowanie zagraniczne, miały w Polsce wielką przewagę - czasami nawet monopol - w kształtowaniu postaw i opinii polskiego społeczeństwa" - mówi prof. Krasnodębski.
Krasnodębski odpowiada posłankom KO
Komentuje w ten sposób zarzuty posłanek KO Krystyny Szumilas i Katarzyny Lubnauer, które we wtorek zarzuciły Fundacji Polska Wielki Projekt, "powiązanej z politykami PiS", że otrzymała w ramach konkursu MEiN 5 mln złotych na zakup willi od Skarbu Państwa.
"Trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie, że Fundacja Polska Wielki Projekt, tak jak dziesiątki, czy nawet setki innych fundacji w Polsce jest organizacją pozarządową. I jak one wszystkie stara się pozyskać środki publiczne na swoją działalność. Wiele fundacji było złożonych w Polsce przez osoby fizyczne, co nie znaczy, że są prywatnymi instytucjami. Zgodnie z prawem rola fundatorów kończy się w momencie, w którym ta fundacja została powołana. Za bieżącą działalność fundacji i za jej finanse odpowiada zarząd, w którym nie ma żadnych polityków" - tłumaczy Zdzisław Krasnodębski.
"Panie posłanki wysuwając zarzuty mówiły też o radzie programowej fundacji, w której rzekomo zasiadają politycy PiS. Otóż w Fundacji Polska Wielki Projekt w ogóle nie ma takiego ciała statutowego. Paniom coś pomyliło albo świadomie manipulują opinią publiczną. Fundacja zajmuje się m.in. organizacją Kongresu Polska Wielki Projekt i rzeczywiście istnieje nieformalizowane grono osób, którego rady pomagają sformułować program kolejnych kongresów. Są to najczęściej profesorowie i twórcy, którzy dzielą się swoją wiedzą i kompetencjami. Grono to nie może jednak wpływać na operacyjną działalność fundacji. Nie ma takiej możliwości. Wystarczyło sięgnąć po statut Fundacji lub zapytać, by się o tym przekonać." - dodaje europoseł.
Przypomina, że Fundacja Polska Wielki Projekt została powołana w 2013 roku przez środowisko organizujące kongresy o tej samej nazwie.
Krasnodębski: Fundacja Polska Wielki Projekt to nie jest „moja” fundacja, ani fundacja polityków PiS
"Te kongresy, organizowane od 2011 r. stały się jednym z najważniejszych, być może najważniejszym, spotkaniem ludzi o poglądach konserwatywnych w Polsce i w Europie. Instytucjonalizacja tej oddolnej i początkowo zupełnie opierające się osobistym zaangażowaniu się inicjatywy stała się konieczna, żeby pozyskiwać środki na organizowanie tego kongresu oraz na inną działalność. Dlatego w 2013 powołaliśmy fundację, o której mowa. Fundatorami były 3 osoby: pisarka Maryna Miklaszewska, która zmarła w ubiegłym roku, architekt Piotr Walkowiak oraz ja. Kapitał założycielski był raczej symboliczny, jak w przypadku wielu innych fundacji, bo w Polsce są one najczęściej tworzone, by uzyskiwać fundusze na działalność. W 2013 roku nie pełniłem oczywiście żadnych funkcji politycznych, byłem profesorem uniwersytetu. I od tego czasu fundacja zaczęła działać zgodnie ze swoim statutem, kierowana finansowo przez zarząd. A ja nigdy nie czerpałem żadnych korzyści majątkowych z jakiejkolwiek mojej działalności społecznej" - deklaruje Zdzisław Krasnodębski, który jest profesorem socjologii.
Tak więc Fundacja Polska Wielki Projekt to nie jest „moja” fundacja, ani fundacja polityków PiS, jak twierdziły ten dwie panie posłanki. Zwraca jednocześnie uwagę, że obecnie Fundacja bardzo rozszerza swoją działalność, m.in. o strategię związaną z inicjatywą Trójmorza: "O ile wiem, siedziba, która została zakupiona za pieniądze z wygranego konkursu, ma służyć temu celowi - budowaniu międzynarodowego społecznego poparcia dla inicjatywy Trójmorza, zwłaszcza wśród osób młodych i poprzez programy edukacyjne. Jak wiemy jest to inicjatywa bardzo ważna dla Polski jako państwa, ale ciągle jeszcze brakuje odpowiedniego zaangażowania społecznego. O więcej szczegółów należy jednak pytać zarząd Fundacji, bo to on te plany realizuje.”
I dodaje: "Ja chciałbym odnieść się do kwestii bardziej ogólnej. Specyfiki, warunków w jakich działały i działają w Polsce organizacje pozarządowe. Nie jest żadną tajemnicą, że na początku naszej transformacji i później, przez długie lata w Polsce nie było możliwości zakładania silnych organizacji pozarządowych, zwłaszcza prawicowych. Nie było odpowiedniego kapitału prywatnego, dotacje publiczne, z początku jeszcze bardzo skromne, przeznaczone były tylko na poszczególne projekty, barierą rozwoju był brak „kapitału żelaznego”. W związku z tym monopol w sferze społeczeństwa obywatelski zyskały podmioty zakładane i finansowane przez podmioty zagraniczne" - podkreśla Zdzisław Krasnodębski.
"Jedną z pierwszych organizacji pozarządowych w Polsce była na przykład Fundacja Stefana Batorego, która ma m.in. przywilej rozdzielania funduszy norweskich przypadających RP. To była i ciągle jest bardzo wpływowa organizacja, ale nikt nie wypomina jej, że została ona założona przez prywatną osobę - George'a Sorosa. Wpływowe są i były w Polsce fundacje niemieckie. W zasadzie wszystkie niemieckie fundacje partii politycznych działały i działają w Polsce, finansując także prace polskich organizacji, z którymi wchodziły w kooperację. Kiedyś bardzo politycznie wpływową fundacją w Polsce była np. fundacja Adenauera. Fundacje niemieckie wpływały na opinie polskiego społeczeństwa; wychowywały ekspertów i doradców; kształtowały debatę publiczną, definiując, jakie poglądy są słuszne, a jakie zasługują, na odrzucenie lub potępienie, a pośrednio miały wpływ także na rozwiązania ustawodawcze. Jest to zresztą dobrze opisane w pracach naukowych. Jedna z badaczek amerykańskich, Ann L. Phillips, opublikowała w 2000 r. ciekawą książkę na temat jak fundacje niemieckie służyły umacnianiu władzy i wpływów Niemiec w Europie Środkowej po 1989 roku” - mówi profesor.
Jak wskazuje, w miarę upływu czasu obywatele polscy, spółki skarbu państwa i inne podmioty, w tym samorządy, zaczęły zakładać swoje fundacje, równoważąc wpływy zagraniczne.
"Jednak środki publiczne płynęły głównie do organizacji lewicowo-liberalnych, gdyż rządy i samorządy o tym profilu ideowym wspierały tylko bliskie sobie organizacje i środowiska. Można w tym kontekście wymienić chociażby dynamicznie rozwijające się organizacje i fundacje opiniotwórcze jak „Krytyka Polityczna” czy „Kultura Liberalna” i wiele innych. Dużym problemem było również to, że nie było stałego finansowania na działanie fundacji lub stowarzyszeń, jeśli były one tworzone przez obywateli, a nie przez podmioty gospodarcze. Sytuacja zaczęła się zmieniać na lepsze po 2015 r., m.in. wraz z powstaniem Narodowego Instytutu Wolności, który pomaga w pozyskiwaniu tzw. kapitału żelaznego, czyli stałych podstaw finansowania działalności fundacji. Jest to ogromnie ważne, bo czynnikiem odzyskiwanie autonomii i przywracaniu równowagi w kształtowaniu opinii w ramach tzw. społeczeństwa obywatelskiego" - podsumowuje Zdzisław Krasnodębski.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
mmi/