Obchody rozpoczęła uroczysta msza święta w Katedrze Polowej Wojska Polskiego celebrowana przez ks. płk Roberta Krzysztofiaka w intencji żołnierzy specjalnego Oddziału Kedywu KG AK "Pegaz" późniejszego "Parasola".
Później złożono kwiaty i znicze przy kamieniu w Alejach Ujazdowskich, upamiętniającym miejsce przeprowadzenia akcji "Kutschera", a także w miejscu rozstrzelania 2 lutego 1944 r. mieszkańców Warszawy w odwecie za akcję oraz przy tablicy poświęconej lekarzom, którzy operowali rannych żołnierzy batalionu "Parasol".
"Nie zadawali sobie pytania +czy warto?+, tylko czynili swoją powinność w imieniu Państwa Polskiego" - mówił podczas uroczystości szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych minister Jan Józef Kasprzyk. "Kilkaset metrów stąd, w alejach Ujazdowskich przywódca III Rzeszy, Adolf Hitler przyjmował defiladę zwycięstwa w październiku 1939 r. Ta defilada - to miał być koniec Rzeczypospolitej. Niecałe pięć lat później w tym miejscy zginął jeden z tych, którzy niemiecki aparat represji na ziemiach polskich wdrażał i stosował - Franz Kutschera" - przypomniał.
"To pokazywało, że nie ma zbrodni bez kary i że Polacy gotowi są o sprawiedliwość walczyć z największym poświęceniem. Dziś gromadzimy się, by oddać hołd uczestnikom tej akcji" - dodał Kasprzyk.
"Proszę mi pozwolić przywołać postać pani Marii Stypułkowskiej-Chojeckiej pseudonim Kama, która zainicjowała te obchody i dzięki, której po raz kolejny spotykamy się, by czcić naszych bohaterów" - powiedział marszałek Senatu RP Tomasz Grodzki. "Oni nie wahali się postawić na szali swojego młodego życia, aby powstrzymać +kata Warszawy+. Czworo z nich zapłaciło za to najwyższą cenę. Wykonanie wyroku Państwa Podziemnego było wymierzeniem sprawiedliwości, ale również aktem samoobrony. W ciągu zaledwie czterech miesięcy Kutschera odpowiadał za śmierć około pięciu tysięcy warszawianek i warszawiaków pojmanych w łapankach, a później zamęczonych na Pawiaku lub rozstrzelanych w publicznych egzekucjach na ulicach Warszawy" - mówił Grodzki. Podziękował synom "Kamy" - Sławomirowi i Mirosławowi Chojeckim - za kultywowanie pamięci o akcji bojowej "Kutschera". Przypomniał także, że w odwecie za akcję "Kutschera" 2 lutego Niemcy rozstrzelali 100 Polaków, lecz był to już koniec publicznych, masowych egzekucji na ulicach Warszawy.
"Nie udało się oprawcom pragnienia wolności i zastraszyć warszawiaków, czego dowodem była dalsza walka i Powstanie Warszawskie" - dodał marszałek Senatu.
"Dla wolności, sprawiedliwości i niepodległości Polacy byli zdolni do nadzwyczajnych działań. Działało Podziemne Państwo Polskie. Warszawa narzucała ducha oporu i pokazywała jak należy walczyć" - powiedziała obecna na uroczystościach wicemarszałek Sejmu RP Małgorzata Kidawa-Błońska.
Wyrok na hitlerowskiego zbrodniarza wydał dowódca Kedywu KG AK płk August Emil Fieldorf "Nil". Franz Kutschera objął funkcję dowódcy SS i policji na okręg warszawski 25 września 1943 r. - chciał złamać ducha i wolę walki mieszkańców okupowanej stolicy. Szacuje się, że za sprawą jego represyjnej polityki terroru Niemcy codziennie mordowali ok. 300 Polaków dziennie. Kutschera został rozpoznany i zidentyfikowany przez wywiadowcę AK "Rayskiego"- Aleksandra Kunickiego. Każdego dnia przejeżdżał z willi przy Alei Róż 2 do pałacyku - komendantury SS i policji w Alejach Ujazdowskich 23. Trasa liczyła zaledwie ok. 140 metrów. Okolicę komendantury były regularnie patrolowane przez SS i policję. Utrudniało to wykonanie wyroku.
Akcję bojową "Kutschera" przeprowadzono 1 lutego 1944 r. o godzinie 9.10 rano w Alejach Ujazdowskich przed budynkami 23 i 25. Trwała zaledwie minutę i 40 sekund. Uczestniczyło w niej 12 żołnierzy AK: Hanna Rewska "Hanka", Maria Stypułkowska "Kama", Elżbieta Dziębowska "Dewajtis", Bronisław Pietraszewicz "Lot" - dowódca akcji, Stanisław Huskowski "Ali", Zdzisław Poradzki "Kruszynka", Michał Issajewicz "Miś", Marian Senger "Cichy", Henryk Humięcki "Olbrzym", Zbigniew Gęsicki "Juno", Bronisław Hellwig "Bruno" i Kazimierz Sott "Sokół".
Śmierć poniosło czterech uczestników akcji - "Lot" i "Cichy" zmarli na skutek odniesionych ran; "Juno" i "Sokół", osaczeni przez Niemców na moście Kierbedzia, skoczyli w nurt Wisły i zginęli zastrzeleni.
Straty okupanta wynosiły pięciu zabitych i dziewięciu rannych. Niemcy nałożyli na Warszawę kontrybucję w wysokości 100 milionów złotych. Po kilku odwetowych egzekucjach na początku lutego zaprzestali publicznych rozstrzeliwań na ulicach Warszawy.(PAP)
Autor: Maciej Replewicz
an/