W środę, tuż po godzinie jedenastej, policyjny Black Hawk, który wystartował 40 minut wcześniej z Lublina, zniżył się na poziom płyty lądowiska dla helikopterów i usiadł na dachu szpitala. Załoga medyków w pośpiechu wysiadła z maszyny z wózkami, na których położono specjalne pojemniki, w których były umieszczone przeznaczone do transplantacji narządy, ruszyła w stronę drzwi prowadzących do szpitala. Cała akcja dostarczenia z helikoptera do bloku operacyjnego organów trwała zaledwie kilka minut. Na sali operacyjnej już czekał już przygotowany zespół do operacji pod kierownictwem prof. Piotra Suwalskiego.
"W nocy przyszła informacja, że jest kompatybilność dawcy i biorcy. Zespół o czwartej nad ranem wyruszył do Lublina karetką, na miejscu jeden z naszych kardiochirurgów pobrał płuca od dawcy, potem transport, biorca czeka już na bloku operacyjnym…" - relacjonowała tuż przed lądowaniem Black Hawka Iwona Kania, rzecznik prasowy Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA.
Jak wyjaśniła, transport powietrzny narządów jest nie tylko szybszy, niż kołowy, ale także znacznie bezpieczniejszy. Zwłaszcza, jeśli załoga jest do niego dobrze przygotowana. Zespół medyków zaczął współpracować z policyjnym pilotem podczas pandemii.
"Kiedy zespoły się poznały, robiliśmy tu ćwiczenia jako Centralny Szpital Kliniczny, Centralny Oddział Operacji Kontrterrorystycznych i Policji. Ćwiczyliśmy zarówno z Bellem, jak i z Black Hawkiem - w zależności od dystansu i warunków pogodowych. Ta szybkość reakcji to jest wiele wykonanych lotów, nalotów, prób lądowania poczynionych z wszystkimi załogami transplantacyjnymi" - wyjaśnił dr Artur Zaczyński, zastępca dyrektora Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA ds. medycznych.
"Staramy się pobrać narządy jak najbliżej szpitala, w którym mają być przeszczepiane, albo wykorzystać transport, który znacznie przyspiesza akcję”
"Wycinanie i usuwanie płuca biorcy rozpoczynamy dopiero w momencie, kiedy jest pewne, że jesteśmy już z płucem dawcy w obrębie szpitala” - dodał dr Maciej Bartczak, kardiochirurg, który pobierał i transportował organy od dawcy z Lublina. Chodzi o to, że gdyby transport nowych organów się opóźnił, np. z powodu wypadku, nie przekreślić szans pacjenta na przeżycie.
"Płuca nie są takim narządem, jak nerka, która może 'poleżeć', dlatego często wykorzystujemy transport lotniczy, żeby przyspieszyć akcję, bo im szybciej te płuca przeszczepimy, tym spodziewany jest lepszy efekt przeszczepu” - wyjaśniła mgr Dorota Zielińska, koordynator transplantacji. "Staramy się pobrać narządy jak najbliżej szpitala, w którym mają być przeszczepiane, albo wykorzystać transport, który znacznie przyspiesza akcję” - dodaje Zielińska.
To właśnie mgr Dorota Zielińska poinformowała dzisiaj 60 – letniego pacjenta, który zaledwie tydzień wcześniej został wypisany ze szpitala z diagnozą całkowitej niewydolności płuc, że został zakwalifikowany do przeszczepu. "Pacjent był bardzo zaskoczony, gdy do niego zadzwoniłam – był roztrzęsiony, nie mógł zebrać rzeczy, zresztą wszyscy bardzo to przeżywamy" - przyznała Zielińska.
Operacja rozpoczęła się w środę około godziny 12.00. Zespół prof. dr hab. n. med. Piotra Suwalskiego, kierownika Kliniki Kardiochirurgii szpitala MSWiA wspomagali kardiochirurdzy ze Śląskiego Centrum Chorób Serca: dr Tomasz Stącel i dr Maciej Urlik. "Są z nami koledzy z Zabrza, z których doświadczenia korzystamy i bardzo im dziękuje za tę pomoc" - podkreślił prof. Piotr Suwalski.
Autorka: Monika Rutke
dsk/