Sceny jak z horroru - tak polscy i ukraińscy medycy szkolą się przed wyjazdem na front [WIDEO]

2023-02-19 06:21 aktualizacja: 2023-02-20, 10:42
Szkolenie medyków. Fot. PAP/Marcin Obara
Szkolenie medyków. Fot. PAP/Marcin Obara
Krew, krzyki rannych i walka z czasem – dla pracujących na ukraińskim froncie medyków to codzienność. Jak sami mówią, nie da się przygotować na wszystko, ale można próbować. Sprawdziliśmy, w jaki sposób polscy i ukraińscy medycy przygotowują się do kolejnych wyjazdów.

 

„W międzyczasie” to jedna z grup polskich medyków pola walki pracujących na Ukrainie. Wyróżnia ją to, że spośród wielu międzynarodowych zespołów paramedyków, są jedynym działającym na linii frontu. To właśnie dlatego do kolejnych wyjazdów przygotowują się w ekstremalnych warunkach.

„Znajdujemy się na szkoleniu dla medyków, których przygotowujemy do wyjazdu na front. Sami też podnosimy swoje kwalifikacje, wyjaśniamy pewne rzeczy, przygotowujemy się do kolejnego wyjazdu” – mówi PAP.PL szef zespołu „W międzyczasie” Damian Duda. 

Sala, w której odbywa się kurs przypomina plan zdjęciowy horroru. Na posadce rozłożona jest ubrudzona sztuczną krwią folia. Przy ścianie siedzi wołający o pomoc, ucharakteryzowany na rannego, pozorant. Chwilę później do pomieszczenia wbiegają medycy i przystępują do akcji ratunkowej. 

Działają zgodnie ze ścisłymi procedurami: w strefie pod ostrzałem (ang. Care Under Fire) tamują wyłącznie masywne krwotoki i szukają bezpieczniejszego miejsca. W następnej, względnie bezpiecznej strefie (ang. Tactical Field Care) wykonują dodatkowe badania i procedury, np. udrożnienie dróg oddechowych czy zabezpieczenie obrażeń klatki piersiowej. Dopiero w kolejnej strefie (ang. Tactical Evacuation Care), ranny przygotowywany jest do ewakuacji do szpitala. Ćwiczenie kończy się zdaniem raportu o stanie zdrowia poszkodowanego lekarzowi pogotowia.

„To bardzo realistyczny trening, którego celem jest przećwiczenie konkretnych scenariuszy, ran i sytuacji. Powtarzamy procedurę i staramy się poukładać sobie w głowie wszystko, co się może wydarzyć” – mówi Duda. W szkoleniu biorą udział również lekarze z Ukrainy. „Dziś są z nami też ukraińscy medycy, więc mamy okazję wymienić się doświadczeniami” – dodaje. 

Kurs łączy elementy teorii i praktyki. Sztuczne obrażenia pozorantów odwzorowują te, z którymi medycy najczęściej spotykają się na froncie. „Mamy tu do czynienia z ‘prawdziwymi’ ranami i krwotokami. Oglądanie zdjęć i wykładów wideo to jedno, a wykorzystanie wiedzy w praktyce, to zupełnie coś innego” – mówi Iryna, członek jednostki medycznej sił specjalnych Ukrainy „Białe Berety”.

Duda: pamięć mięśniowa jest bardzo istotna. Ustawiczne powtarzanie danych czynności daje pewność siebie i systematyzuje wiedzę

Tego samego zdania jest Duda. Medyk zaznacza, że umiejętność opatrywania powtarzających się urazów to nie wszystko. „Trzeba pamiętać, że występują one w bardzo wielu konfiguracjach. Staramy się przećwiczyć te sytuacje, do których dochodzi najczęściej” – mówi. 

Medycy pracujący na froncie zmagają się nie tylko z czasem, ale i śmiertelnym niebezpieczeństwem. „Zdarza się, że Rosjanie ostrzeliwują nasze pozycje, choć doskonale wiedzą, że jesteśmy ratownikami” – mówi jeden z członków grupy. Ogromna presja powoduje, że nietrudno jest o błąd, dlatego medycy ćwiczą w każdej wolnej chwili. 

„Pamięć mięśniowa jest bardzo istotna. Ustawiczne powtarzanie danych czynności daje pewność siebie i systematyzuje wiedzę, im więcej razy przećwiczymy konkretne ruchy, tym lepiej” – wyjaśnia Duda. Wtóruje mu prowadzący szkolenie Robert Jędrych, który doświadczenie w zakresie medycyny pola walki zdobywał m.in. w Iraku i Afganistanie. „Żeby nauczyć się działać automatycznie w warunkach stresowych i potrafić wykonać daną czynność bezbłędnie trzeba ją powtórzyć kilka, a nawet kilkanaście tysięcy razy” – podkreśla ekspert. 

Umiejętności zdobyte podczas szkolenia mogą przydać się nie tylko medykom pracującym na froncie. „Obecnie w Ukrainie nie ma miejsca, które nie byłoby objęte wojną. Rosjanie prowadzą ostrzały na terytorium całego kraju. Nie musimy być na linii frontu, by spotkać się z obrażeniami bojowymi, dlatego tak ważne jest, żeby wiedzieć, jak sobie z nimi radzić” – wyjaśnia kardiolog i wykładowca uniwersytetu medycznego we Lwowie Natalia Iżycka.

Ale nawet to, jak podkreślają ukraińscy medycy, nie gwarantuje powodzenia akcji. „Polska ma coś czego my nie mamy, czyli sprzęt. Jadąc na akcję dostajesz plecak z jakimiś środkami i to musi ci wystarczyć. Nie mamy kardiomonitorów. Często nie ma światła, ani prądu, jesteś tylko ty i twój ranny” – opowiada Iryna.

Ratownicy muszą też umieć uspokoić rannego. „To bardzo ważna część naszej pracy, bo w wyniku urazu poszkodowany może nie wiedzieć, gdzie się znajduje, ani co się dzieje. Człowiek w takim stanie działa automatycznie, może chwycić za karabin, albo próbować się bronić w inny sposób” – wyjaśnia Duda. Opatrując rannego medycy nie przestają do niego mówić. „Są tacy, którzy potrzebują ciepła. Wtedy najczęściej mówię: 'Kochanie, wszystko będzie dobrze, dowieziemy cię tam’. Powtarzam to jak mantrę” – tłumaczy Iryna. Jednak, jak podkreśla ratowniczka, zdarzają się też poszkodowani, których trzeba utrzymać w ryzach. „Zdarza się, że wystarcza kilka ostrzejszych słów, bo ranny nie zdaje sobie sprawy, że uniemożliwia nam pracę. Jeśli jest bardzo agresywny, podajemy leki uspokajające, a w skrajnych przypadkach usypiające”- mówi Iryna. 

Duda: nie ma dnia, żebyśmy nie dostali od naszych ukraińskich kolegów informacji o tym, jak ciężka jest sytuacja i że na nas czekają

Pytany o to, co najczęściej mówi do rannych podczas akcji ratunkowej, Duda odpowiada: „Staram się dodać poszkodowanemu jak najwięcej otuchy. Mówię, że wszystko będzie dobrze, że wróci do domu, że jest już bezpieczny i że będzie żył. Niezależnie od tego, co mówię, zawsze staram się używać ciepłego głosu, by miał świadomość, że nie jest w tym wszystkim sam i wiedział, że są przy nim ludzie, którzy zrobią wszystko żeby żył”. 

Od 24 lutego 2022 r. Duda spędził na froncie około sześciu miesięcy. „Nie liczę czasu, który spędziłem na Ukrainie od 2014 roku, bo żeby to zrobić, musiałbym prześledzić wszystkie pieczątki w paszporcie” – wyznaje. Do Polski wrócił parę tygodni temu, by szkolić i rekrutować kolejnych medyków. 

Grupa „W międzyczasie” prowadzi obecnie rekrutację. „Mamy już ponad 200 zgłoszeń. Jesteśmy na etapie wyłapywania nazwisk tych osób, które mają doświadczenie. Kolejny etap to już rozmowy z naszymi psychologami” – mówi. Kandydatów czekają kompleksowe badania psychologiczne. „Musimy sprawdzić, czy zdają sobie sprawę z tego, że będzie to bardzo ryzykowna misja. Następnym krokiem będzie już przygotowanie ich do wyjazdu” – wyjaśnia. 

A medyków na froncie cały czas brakuje. „Nie ma dnia, żebyśmy nie dostali od naszych ukraińskich kolegów informacji o tym, jak ciężka jest sytuacja i że na nas czekają. Dlatego każda para rąk, która jest w stanie pojechać na Ukrainę i pomóc, jest na wagę złota” – mówi. 

Link do zbiórki na rzecz medyków: https://zrzutka.pl/nc3hm5 

Autorki: Daria Al Shehabi, Iryna Hyrnik

dsk/