Po samobójczej śmierci Chestera Benningtona w 2017 roku, odnosząca ogromne sukcesy grupa Linkin Park zawiesiła swoją działalność. Po 20-tu latach od debiutu ich drugiej płyty „Meteora”, która wyniosła zespół na szczyt popularności, muzycy zdecydowali się wrócić do dawnych utworów. To wyjątkowo emocjonujący moment dla Shinody, który długo nie potrafił pogodzić się z odejściem kolegi. W rozmowie ze Sternem wyznał, że w pewnym momencie zastanawiał się nawet nad porzuceniem muzyki.
Zapewnił, że po stracie kolegi długo nie mógł uporać się z emocjami. Z jednej strony z poczuciem straty, z drugiej strony z ogromną złością. Szczególnie, że nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, z jak poważnymi problemami psychicznymi zmagał się Bennington.
„Nikt nie wiedział, jak głęboka jest jego depresja. Bywało ciężko, zdarzało się, że Chester znikał, po czym wracał w stanie, w którym nawet nie dało się z nim porozmawiać. Kiedy ujawniało się jego inne oblicze był zabawny, a potem, zwykle następnego dnia, znowu wpadał w tę ciemną otchłań, był zły, miał kaca, krzyczał na wszystkich. Moment, kiedy Chester był najszczęśliwszy, to chwile, w których stawał na scenie, śpiewał, nagrywał utwory, po to się urodził” – wspomniał zmarłego kolegę muzyk. (PAP Life)
kgr/