WADA we wtorek odwołała się do CAS, żądając 4-letniej dyskwalifikacji dla łyżwiarki. Jest to konsekwencją decyzji Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA), która w połowie stycznia tego roku poinformowała, że "trybunał dyscyplinarny orzekł, że choć zawodniczka naruszyła przepisy antydopingowe, nie wynikało to z jej 'błędu lub zaniedbania'. Dlatego też trybunał nie nałożył na nią żadnej kary poza anulowaniem jej wyników z dnia pobrania próbki".
Śladem światowej organizacji w środę poszła ISU, która ubiega się o okres zakazu startów według własnego uznania CAS.
"ISU jest zdania, że wszyscy młodzi sportowcy muszą być chronieni przed dopingiem. Taka ochrona nie może nastąpić poprzez zwolnienie młodych sportowców z poniesienia kary" – napisano w oświadczeniu.
"W ramach odwołania ISU domaga się okresu dyskwalifikacji według własnego uznania CAS, począwszy od 25 grudnia 2021 r., w tym unieważnienia wszystkich wyników osiągniętych w tym czasie i odebrania wszelkich medali, punktów i nagród. Dodatkowo CAS ma zadecydować o konsekwencjach naruszenia przepisów antydopingowych popełnionych przez Kamiłę Walijewą i ustalić ostateczne wyniki zawodów drużynowych w łyżwiarstwie figurowym na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2022 roku" - można przeczytać w komunikacie.
Pozytywny wynik testu antydopingowego 15-letniej Rosjanki ujawniono dzień po zawodach drużynowych podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie w zeszłym roku (próbkę pobrano podczas mistrzostw kraju półtora miesiąca wcześniej). Łyżwiarka tłumaczyła, że przez przypadek zażyła leki na serce należące do jej dziadka.
RUSADA nie zawiesiła wówczas zawodniczki, a tej decyzji nie podważył też CAS, umożliwiając Walijewej dalsze starty w Pekinie. Postanowiono natomiast, że ze względu na niepewne dalsze losy Rosjanki nie odbędzie się ceremonia medalowa. Drużyny z miejsc 2-4 - USA, Japonia i Kanada - wciąż nie wiedzą, czy i jakie otrzymają krążki.(PAP)
kw/