Jak powinna wyglądać odbudowa ukraińskich miast? Słynni architekci zgłaszają się do pomocy

2023-02-23 07:00 aktualizacja: 2023-02-24, 07:00
Praca Banksy'ego na jednym ze zniszczonych bloków w Irpieniu. Fot. PAP/UKRINFORM/Evgen Kotenko
Praca Banksy'ego na jednym ze zniszczonych bloków w Irpieniu. Fot. PAP/UKRINFORM/Evgen Kotenko
Nie chciałabym, żeby odbudowa była odgórna. Nie będzie polegać tylko na odbudowie przestrzeni fizycznych, ale jeszcze ważniejsza jest odbudowa społeczności lokalnych, które będą nam bardzo potrzebne – powiedziała w rozmowie PAP.PL socjolog miasta, pracownik naukowy Centrum Historii Miejskiej we Lwowie Natalia Otriszczenko.

PAP.PL.: Kilka lat temu zajmowała się Pani redakcją naukową i napisała wstęp do ukraińskiego przekładu jednej z najbardziej autorytatywnych prac spośród badań urbanistycznych, a mianowicie książki "Śmierć i życie wielkich miast Ameryki" autorstwa Jane Jacobs. Główna idea książki zakłada, że aktywne życie uliczne jest kluczem do rozwoju i bezpieczeństwa obszarów miejskich. Biorąc pod uwagę tragiczne wydarzenia wojny rosyjsko-ukraińskiej, prawdopodobnie żadna ulica żadnej ukraińskiej miejscowości nie jest obecnie całkowicie bezpiecznym miejscem. Dotyczy to zwłaszcza spustoszonych przez okupantów miast wschodu i południa kraju, które jeszcze przed pełnoskalową inwazją niektórzy badacze porównywali do amerykańskiego przemysłowego "pasa rdzy". Dlatego, parafrazując tytuł książki, z którą Pani jest bezpośrednio związana, chcę zapytać o to, co należy zrobić, aby zapobiec śmierci ukraińskich miast, aby one stały się konkurencyjne i atrakcyjne dla tych, którzy chcieliby tam mieszkać i inwestować?
 
Natalia Otriszczenko: Czytanie książki Jane Jacobs, o której Pan wspomniał, należy zaczynać od ustalenia kontekstu, w którym się pojawiła. Jest to książka o Nowym Jorku lat 50. i 60. ubiegłego wieku, a zatem automatyczne i zbyt dosłowne przenoszenie nawet skutecznych w tamtych warunkach praktyk, nie zawsze jest słuszną decyzją. Zamiast po prostu kopiować należy dostosować się do konkretnej sytuacji powojennej. Ta książka jest naprawdę znana ze swoich metafor, które opisują znaczenie tętniącego wigorem i ruchem życia ulicznego dla rozwoju miasta, takich jak "balet  miejskiego chodnika" lub "oczy ulicy", ale jest to tylko pierwsza część książki, która, moim zdaniem, nie jest najciekawsza i najważniejsza.

Natomiast jej głębokie znaczenie polega na zgłoszonej przez autorkę potrzebie skupienia uwagi nie na uzyskiwaniu szybkich rezultatów, lecz na osiągnięciu stałości niektórych inicjatyw. Ze względu na populistyczny zwrot, przez który przechodzi świat, jest to bardzo ważne zarówno na szczeblu władz samorządowych, jak i na poziomie władz centralnych.

Oczywiście, będziemy mieli pilną potrzebę przyspieszonej odbudowy mieszkań i miejsc pracy, odbudowy infrastruktury. Musimy jednak zrozumieć, jak miasto będzie się rozwijać w czasie, ponieważ nie jest to piękny obrazek, lecz złożony system powiązań, który zmienia się wraz z życiem ludzi w nim. Skuteczne rozwiązania będą wymagały znacznie więcej wysiłku i dialogu. W debacie o przestrzeni miejskiej zmianom muszą podlegać same relacje między ekspertami a społecznością. Jacobs była dość krytyczna wobec "wielkich umysłów" oraz ich uniwersalnych teorii urbanistycznych, w których eksperci kładli nacisk na to, że lepiej wiedzą, co jest dobre dla mieszkańców. W rzeczywistości decyzja o tym, jak należy odbudowywać tę lub inną przestrzeń miejską, powinna zostać podjęta przez samych mieszkańców, w oparciu o doświadczenie ekspertów oraz konsultacje z nimi.


Nie chciałabym, żeby odbudowa była odgórna, tym bardziej że przyznanie znacznych uprawnień, zasobów, budżetów od władz państwowych do władz samorządowych było już zabezpieczone reformą decentralizacji, która została zrealizowana po Majdanie. Jednak moim zdaniem, odbudowa Ukrainy nie będzie polegać tylko na odbudowie przestrzeni fizycznych. Według mnie, jeszcze ważniejsza jest odbudowa społeczności lokalnych, które będą nam bardzo potrzebne. Pozwolę sobie jeszcze raz przytoczyć cytat "matki chrzestnej" urbanistyki o tym, że "prawdziwi ludzie są wyjątkowi, oni inwestują lata swojego życia w znaczące relacje z innymi wyjątkowymi ludźmi i nie są wzajemnie wymienni. Odłączeni od prowadzenia życia towarzyskiego w środowisku, jako skuteczne istoty społeczne zostają unicestwieni. Czasami na długo, czasem na zawsze". Dlatego myślę, że odbudowa będzie odbywać się przede wszystkim poprzez przywrócenie relacji między samymi ludźmi, między ludźmi a materialnym bytem, między ludźmi a naturą, między ludźmi a ich własną przeszłością. 


PAP.PL.: Biorąc jednak pod uwagę wymienione przez Panią obszary, na ile możemy mówić o odbudowie, a na ile o budowaniu tych społeczności na nowo? I czy nie będzie to zadaniem nader trudnym dla zmęczonego wojną społeczeństwa ukraińskiego?

N.O.: Zgadzam się, że tutaj raczej będzie chodziło o budowanie. Bezprecedensowe przemieszczenia społeczne i zniszczenia, zaburzyły istniejącą tkankę społeczną i dlatego będzie trzeba włożyć wiele wysiłku, aby ponownie ją "zszyć" lub stworzyć na nowo. Bardzo się boję nadejścia tego zmęczenia, które może uwypuklić podziały społeczne a nasi wrogowie mogą próbować nimi manipulować. Ukraińcy będą potrzebowali wiele mądrości i empatii, aby odbudować Ukrainę, ale chcę zachować optymizm. Wierzę, że takie doświadczenie solidarności, współpracy, ale też goryczy straty będziemy w stanie wykorzystać do budowania wspólnej przyszłości.

PAP.PL: Jakie konkretnie trendy urbanistyczne i miejskie powinny być wdrażane w projektach odbudowy ukraińskich miast?

N.O.: Wojna zmusiła nas do ponownego przemyślenia koncepcji bezpieczeństwa miejskiego. Musimy dopracować i wdrożyć bardzo konkretne narzędzia urbanistyczne, np. jakie trwalsze materiały powinny być stosowane w budownictwie, jak zorganizować system zawiadamiania i nawigacji w przestrzeni itp. W Kijowie i Charkowie metro stało się największym schronem przeciwbombowym, więc musimy ponownie przemyśleć rolę tego, co zostało zbudowane wcześniej. Musimy zadbać o rozminowanie, Ukraina jest bowiem jednym z najbardziej zaminowanych krajów na świecie.

My powinniśmy odpowiedzieć na katastrofalne wyzwania ekologiczne, jakie stawia przed nami wojna. I to jest kolejny wymiar względów bezpieczeństwa (obok rewizji architektury pokoju światowego i wymogu zdolności do podejmowania czynności przez instytucje międzynarodowe).

Jeśli chodzi o planowanie przestrzenne, potrzebujemy nie planów generalnych, nawet jeśli na początku składają się z doskonałych obrysów, ale przejrzystych zasad gry i mechanizmów interakcji, także narzędzi, które pozwoliłyby ludziom przejąć inicjatywę w zagospodarowaniu terenu. Decentralizacja umożliwia społecznościom korzystanie z samorządności, a nie przerzucanie odpowiedzialności za ich poziom życia na kogoś innego.

Ataki na infrastrukturę energetyczną dowodzą, że im więcej jest autonomicznych i zdecentralizowanych sposobów zaopatrywania gospodarstw domowych w energię elektryczną, wodę i ogrzewanie, tym lepiej. Priorytetem będzie również dywersyfikacja źródeł energii i znalezienie alternatywnych metod ogrzewania. Odbudowanie miast to nie tylko odnawianie lub budowanie nowych budynków prywatnych lub blokowisk, ale także przebudowa infrastruktury: wszystkich tych niewidocznych sieci rur i kabli, które pozwalają nam pozostać w tak potrzebnym teraz kontakcie i zaspokajać inne nasze potrzeby.

Sektor mieszkalnictwa i użyteczności publicznych w dużej mierze odziedziczyliśmy po epoce sowieckiej. Stephen Collier napisał wiele o problemach tego dziedzictwa w swojej książce zatytułowanej "Postsowieckie społeczne" (ang. Post-Soviet Social: Neoliberalism, Social Modernity, Biopolitics). Wspomina on, że model gospodarki planowej zaowocował bardzo specyficzną formą urbanizacji, która definiowała system usług społecznych i infrastrukturę miejską obszaru w odniesieniu do otaczających go przedsiębiorstw przemysłowych. Mieszkańcy byli osadzeni w scentralizowanych systemach zewnętrznych mediów i udogodnień.
Czy powinniśmy kierować się tym modelem, czy raczej myśleć w sposób bardziej sieciowy, zmierzając w kierunku większej autonomii? Prerogatywa wyboru tych dróg rozwoju, a także ustalenie, co powinno znajdować się pod jurysdykcją gmin, a co powinno być zarządzane przez dobrowolne stowarzyszenia mieszkańców, powinna być zarezerwowana dla wspólnot terytorialnych, podobnie jak i możliwość samodzielnej współpracy z inwestorami. Co do tych ostatnich, to uważam, że należy stosować zróżnicowane mechanizmy przyciągania inwestycji, np. elastyczny system ulg podatkowych i dotacji dla uczciwych biznesów, parki przemysłowe itp.

PAP.PL: Czy możemy mówić o jakichś konkretnych koncepcjach architektonicznych, które zdobędą szansę na realizację przy odbudowie ukraińskich miast?

N.O.: W szeregu ukraińskich miast już widać, że samorządy chciałyby wykorzystać nie tylko najnowsze technologie budowlane, ale także zaangażować w odbudowę światowej sławy nazwiska. Na przykład Norman Foster (słynny brytyjski architekt i projektant, którego nazwisko ściśle kojarzy się z architekturą high-tech – przyp. PAP.PL) zgłosił się do odbudowy Charkowa, czy Irpiń, w którym zapowiedziana jest realizacja projektu Hiroki’ego Matsuury (słynnego holenderskiego architekta i urbanisty pochodzenia japońskiego, współzałożyciela firmy MAXWAN zajmującej się projektowaniem krajobrazów i designem miejskim, oraz MASA zajmującej się architekturą i projektowaniem wnętrz – przyp. PAP.PL). W obu wypadkach możemy już mówić o chęci uruchomienia projektów wizerunkowych. Są one potrzebne nie tylko do budowy czy rekonstrukcji obrazów miast, ale także do wyborczego przetrwania tych, komu odbudowa tych miast zostanie powierzona.

Faktem jest, że w świadomości decydentów zaangażowanie wybitnych ekspertów, którzy mogą nawet nie mieć odpowiedniego doświadczenia w takich sprawach, jest znaczącym osiągnięciem samym w sobie, które powinno zagwarantować im kredyt zaufania społecznego podczas kolejnych wyborów. Wracając do idei Jane Jacobs: aby budować żywe miasta, musimy ponownie przemyśleć nasze relacje z ekspertami (czy to "architektami-gwiazdami", czy lokalnymi specjalistami) i ukształtować dialog między profesjonalistami z różnych dziedzin – ekologami, ekonomistami, demografami, historykami, socjologami itd. Przecież miasta to nie tylko koncepcje architektoniczne, ale przede wszystkim interakcje między ludźmi.

PAP.PL: Skala zniszczeń wyrządzonych przez agresora ukraińskiej infrastrukturze cywilnej, energetyce i przemysłowi jest ogromna. Od samego początku w różnych kręgach toczyły się dyskusje, gdzie Ukraina powinna szukać środków na odbudowę. Wśród opcji wymieniano: reparacje, przekazanie zamrożonych aktywów rosyjskich oligarchów, pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) czy Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR), transze pomocy makrofinansowej od partnerów oraz inwestycje prywatne. W kontekście tych rozmów wydaje się, że przynajmniej niektórzy przedstawiciele władz ukraińskich widzą swoją misję jako redystrybucję zasobów, które Ukraina otrzyma po wojnie. Jednocześnie przy takim założeniu tracą swoje znaczenie inicjatywy oddolne i rola samorządu terytorialnego. Jaka jest rola lokalnych wspólnot terytorialnych i gmin w tworzeniu strategii rozwoju miast i pozyskiwaniu dodatkowych środków na ich realizację? 

N.O.: Wykorzystanie jakichkolwiek środków, nawet bardzo dużych, nie będzie skuteczne bez ludzi, którzy będą w stanie zarządzać tymi pieniędzmi, czyli coś z nimi zrobić i wziąć za to odpowiedzialność. Przywilejem samej społeczności jest zdefiniowanie tego, co należy zrobić – czy to rozwijać zieloną turystykę, czy zaangażować się w agrobiznes, czy może stworzyć klaster informatyczny lub zainwestować środki w budowę urządzeń. A możliwość przekazania takich uprawnień społecznościom lokalnym jest raczej wielką zaletą, niż ryzykiem.

Natomiast moją największą obawą jest, czy wszędzie na miejscu będzie tak proaktywna i profesjonalna kadra, ponieważ Ukraina ponosi ogromne straty demograficzne. Od czasu pandemii, a jeszcze bardziej teraz, w związku z wojną, nie posiadamy odpowiedniego poziomu edukacji i nie prowadzimy właściwego życia naukowego, które już wcześniej borykało się z szeregiem poważnych problemów. Z drugiej strony sama Ukraina stanie się bardzo ciekawym i ważnym miejscem do prowadzenia różnego rodzaju badań, na przykład nad sposobami odnowy środowiska naturalnego, wprowadzania nowych technologii (i co ważne, nie tylko wojskowych), badania kształtowania mechanizmów odporności społecznej.

PAP.PL: Jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny problem dostępności mieszkań w Ukrainie był uważany za ostry i przewlekły. Wojna tylko pogłębiła sprzeczności w budownictwie mieszkaniowym i odebrała domy setkom tysięcy ludzi. Jakie są możliwe wyjścia z obecnej sytuacji i jaki system zapewniania mieszkań mógłby stać się optymalnym dla Ukrainy?

N.O.: Tak, to naprawdę złożony problem. W Ukrainie nie funkcjonował skuteczny system udzielania kredytów hipotecznych, a oprocentowanie, które towarzyszyło zakupowi własnych metrów kwadratowych, było ogromne. To zjawisko wywierało wpływ na ludzi i miało też określone konsekwencje społeczne, które były szczególnie odczuwalne dla młodych rodzin i osób średnio zamożnych. Sytuacja w budownictwie mieszkaniowym w Ukrainie była krytyczna, a wojna jeszcze bardziej ją skomplikowała. Przed wojną i nawet teraz głos deweloperów jest w tych dyskusjach najważniejszy, a przedstawicielom lokalnych społeczności brakuje środków i narzędzi do realizacji ich woli w walce z wielkim kapitałem. Dyskusja wokół skandalicznego projektu ustawy pod numerem 5655, który jest aktywnie krytykowany przez profesjonalne środowisko architektoniczno-urbanistyczne i który oddaje jeszcze więcej uprawnień w ręce deweloperów, niestety kontynuuje ten trend.

Jednak wojna uwydatniła potrzebę przemyślenia prawa do mieszkania w innych kategoriach, kategoriach prymatu godności człowieka nad korzystaniem z zasobów. Przecież jeśli dla jednych kolejne mieszkanie to dobrze zainwestowane pieniądze w celu uzyskania jeszcze większych zysków, to dla innych to marzenie o własnym kącie. Tak jak wszyscy mamy prawo do miasta, tak samo powinniśmy mieć prawo do uzyskania własnego mieszkania, żeby mieć własny dach nad głową, własne łóżko, miejsce, w którym można się wykąpać, odpocząć lub kogoś zaprosić. Jak to osiągnąć, jest przedmiotem dyskusji.

Czy potrzebujemy mieszkań komunalnych, czy potrzebujemy pewnych modeli cohousingu, jak na przykład budynki spółdzielcze czy kondominia, czy zamiast tego powinniśmy zapewnić ludziom dogodne warunki, które pozwolą im zbudować własne mieszkanie? Podobne są zagadnienia związane z odbudową utraconych i zniszczonych mieszkań. Czy będzie miało sens odbudowanie go tam, gdzie miasto zostało doszczętnie zniszczone? Jaki system wymiany mieszkań będzie optymalny? Być może będziemy musieli wręczyć właścicielom zbombardowanych mieszkań i domów bony, których wartość opierałaby się na przedwojennej cenie nieruchomości i które można by wykorzystać na przeprowadzkę do dowolnych innych miejsc.

Wszystkie te pytania to tylko część wielkiej debaty, która toczy się już przynajmniej w kręgach akademickich i na poziomie organizacji publicznych. Na przykład jedną z organizacji, która szuka odpowiedzi na te trudne pytania, jest „Nowa polityka mieszkaniowa” (ukr. Нова житлова політика). Rozwiązania są opracowywane, ale ich wdrożenie będzie zależeć od całego szeregu czynników i dostępnych możliwości. Część decyzji będzie miała charakter tymczasowy, część będzie przewidziana na dłuższy okres. Sama sceptycznie podchodzę na przykład do idei budowy miast modułowych, ponieważ są one zwykle na obrzeżach metropolii i są nie do końca zintegrowane z życiem miasta, co z kolei uniemożliwia włączenie się do niego także ich mieszkańców.

PAP.PL: Znana ukraińska pisarka Oksana Zabużko, dziękując wybitnym światowym firmom architektonicznym, które zaoferowały pomoc w odbudowie ukraińskich miast, zapytała, jak ci zagraniczni specjaliści planują uwzględnić w swoich szkicach potrzebę upamiętnienia wydarzeń z najnowszej historii Ukrainy. W jaki sposób ukraińskie miasta powinny uczcić pamięć poległych w wojnie z Rosją obrońców, przedstawicieli ukraińskiego panteonu historycznego i kulturowego?

N.O.: Trzeba sadzić drzewa. Jestem krytycznie nastawiona wobec sztywnych prób monumentalnego upamiętnienia. Uważam, że musimy pracować z przestrzeniami, jak to zostało zrobione z pomnikiem Bohaterów Niebiańskiej Sotni, a także wprowadzać do codziennego życia nowe praktyki kommemoracji, jak na przykład tradycja zapalania świec w oknie dla upamiętnienia ofiar Hołodomoru - Wielkiego Głodu w Ukrainie w latach 1932-1933. Musimy odejść od figuratywności, ponieważ pamięć o innych jest możliwa nie tylko poprzez odsłonięcie pomnika, czy nadanie nowej nazwy ulicy. Zamiast tego potrzebujemy na przykład stypendiów dla utalentowanej młodzieży, aby uhonorować postacie kultury i nauki, co będzie skuteczniejsze od pomników.
W tej wojnie zginęło już kilku moich kolegów. Jestem przekonana, że ich praca nie powinna zostać zapomniana, ale żyć dalej. Oczywiście, po wojnie staniemy przed wieloma wyzwaniami. Na przykład, jak sformalizować praktyki upamiętnienia; jak przekazać potrzebę twórczego czytania powstających tekstów; jak społeczności ekspertów i szeregi innych działaczy mają porozumieć się z obywatelami, by zgodzili się na nowe formy upamiętniania. Wierzę jednak, że dzięki wspólnej pracy, ukraińskie społeczeństwo będzie w stanie znaleźć drogę naprzód. Każdego dnia setki tysięcy ukraińskich obrońców, medyków, wolontariuszy, przedstawicieli instytucji użyteczności publicznej pracują, by przybliżyć tę przyszłość i nasze zwycięstwo, i dzięki nim mam możliwość udzielić tego wywiadu. Serdecznie im za to dziękuję.

Natalia Otriszczenko jest doktorem socjologii, pracownikiem naukowym Centrum Historii Miejskiej we Lwowie. Wykładowczyni wizytująca na Uniwersytecie w Halle-Wittenberdze (2016), Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku (2022-2023), Centrum Historii Współczesnej w Poczdamie (2023), uczestniczka licznych krajowych i międzynarodowych projektów badawczych, redaktor naukowy publikacji akademickich.

Rozmawiał Ihor Usatenko

iua/ js/