Jak zaznaczył w rozmowie z PAP wieloletni dyplomata, stałość zaangażowania Ameryki na rzecz obrony Ukrainy przed rosyjską agresją była głównym tematem wizyty Bidena na Ukrainie i w Polsce. Zauważył jednocześnie, że jego słowa w Kijowie i w Warszawie miały wielu adresatów.
"To było silne przedstawienie stawki konfliktu i argumentów za koniecznością dalszej pomocy dla Ukrainy skierowana do amerykańskiego społeczeństwa. To było zapewnienie o wsparciu i wyraz podziwu dla odporności Ukraińców i hojności Polaków. To był też sygnał dla Rosjan i Putina - choć im on się spodoba zdecydowanie mniej" - powiedział Pifer. Jak dodał, słowa Bidena były też ważne w kontekście wtorkowego przemówienia Putina sugerującego rozszerzenie wojny.
Dyplomata zaznaczył jednak, że w wystąpieniu amerykańskiego prezydenta zabrakło mu wyraźniejszego podkreślenia tego, że celem jest pomóc Ukrainie wygrać wojnę oraz ogłoszenia dostaw broni, o którą od dawna ubiega się Kijów, przede wszystkim artylerii dalekiego zasięgu, jak rakiety ATACMS.
"Od samego początku administracja kieruje się dwoma celami: pomocą Ukraińcom w wygranej oraz uniknięciem wojny między NATO i Rosją. Według mnie prezydent trochę zbyt często opowiada się po stronie ostrożności" - powiedział Pifer. "Mam jednak nadzieję, że wkrótce Ukraińcy dostaną to, czego potrzebują" - dodał.
Mimo to, jak podkreślił rozmówca PAP, wizyta Bidena była jednak politycznym sukcesem, a także ogromnym osiągnięciem organizacyjno-logistycznym. Wspomniał przy tym, że kiedy jako ambasador USA na Ukrainie pomagał w organizacji wizyty prezydenta Billa Clintona w Kijowie, było to planowane przez miesiące przedsięwzięcie z udziałem setek ludzi zabezpieczających każdy ruch prezydenta.
"Pamiętam, że by przywieźć cały potrzebny sprzęt i ludzi, potrzeba było 17 samolotów. Więc zrobić to teraz, przy braku obecności sił USA na miejscu, przy okrojonym składzie ambasady, podróżując pociągiem w strefę wojenną - to jest coś niewiarygodnego" - powiedział ekspert.
"Jednym z najbardziej ironicznych aspektów tej wizyty było to, że Biden przechadzał się po ulicach Kijowa, podczas gdy Putin musi siedzieć w Moskwie. I prawdopodobnie nigdy już więcej nie będzie w Kijowie" - skomentował Pifer.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
kgr/