Koniec procesu odwoławczego byłej księgowej uczelni w Łomży oskarżonej o przywłaszczenie blisko 1,2 mln złotych

2023-03-01 18:28 aktualizacja: 2023-03-02, 08:34
Fot. PAP/ Jakub Kaczmarczyk (zdjęcie ilustracyjne)
Fot. PAP/ Jakub Kaczmarczyk (zdjęcie ilustracyjne)
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w środę proces odwoławczy b. głównej księgowej jednej z łomżyńskich uczelni, w pierwszej instancji nieprawomocnie skazanej na 3 lata więzienia za przywłaszczenie blisko 1,2 mln zł z kont tej szkoły wyższej.

Sąd Okręgowy w Ostrołęce orzekł też 20 tys. zł grzywny i obowiązek naprawienia szkody. Apelację złożyli obrońcy oskarżonej; chcą uniewinnienia od zarzutu przywłaszczenia pieniędzy uczelni, a co najwyżej przypisania jej nierzetelnego prowadzenia ksiąg rachunkowych tej szkoły, ewentualnie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do pierwszej instancji.

Prokuratura i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego - przedstawiciel uczelni, która jest w tej sprawie pokrzywdzona - chcą utrzymania wyroku. Orzeczenie sądu apelacyjnego ma być ogłoszone w przyszłym tygodniu.

Zarzuty dotyczą okresu od stycznia 2011 do lutego 2013 roku. Według prokuratury, główna księgowa (formalnie zajmująca stanowisko kwestora) szkoły wyższej w Łomży działała z zamiarem bezpośrednim i w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Organa ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zawiadomił pełnomocnik właściciela placówki; wcześniej audytorzy przejrzeli jej księgowość stwierdzając szereg finansowych nieprawidłowości.

Do sądu trafił akt oskarżenia dotyczący czterech osób. Nie tylko obejmował byłą już księgową, ale też trzy osoby z kierownictwa uczelni, które jednak sąd okręgowy uniewinnił.

Oskarżona kwestor do zarzutów przywłaszczenia pieniędzy z kont uczelni nie przyznaje się. Twierdzi, że operacje były wykonywane za wiedzą i poleceniem osoby, która pełniła na uczelni rolę pełnomocnika właściciela i podejmowała decyzje finansowe oraz że te pieniądze były tej osobie wypłacane na różne cele.

Sąd Apelacyjny w Białymstoku, który na kilku rozprawach uzupełniał postępowanie dowodowe w tej sprawie (m.in. dodatkowo słuchał świadków) nie mógł jednak tej osoby przesłuchać, bo już nie żyje. Chodzi o duchownego, który w imieniu uczelni złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ówczesną kwestor.

Jej obrońcy zwracają uwagę nie tylko na mechanizm podejmowania decyzji finansowych na uczelni (np. na fakt, że do realizacji przelewów konieczna była współpraca dwóch osób). Kwestionują też to, czy w ogóle doszło do przywłaszczenia oraz samą wysokość strat finansowych, mówią o tym, że śledczy oparli się tylko na wycinku dokumentacji księgowej.

Według ich stanowiska, kobieta przelewała pieniądze na swoje konta, a potem przekazywała je (często w gotówce) księdzu (adwokaci podkreślają, że miał on uprawnienia właścicielskie i duży zakres decyzyjny, także w sprawach finansowych), a ten miał ją zapewniać, że potem dostarczy jej faktury potwierdzające, na jaką działalność związaną z uczelnią te pieniądze trafiły.

Prokuratura chce utrzymania wyroku, argumenty apelacji obrońców uważa za "polemikę z ustaleniami sądu pierwszej instancji, która nie ma umocowania w materiale dowodowym sprawy". W jej ocenie, oskarżona wykorzystała swoją "nadzwyczajną pozycję na uczelni"; za niepopartą niczym hipotezę uważa wersję adwokatów, że oskarżona była "bezwolnym, nieświadomym narzędziem" w rękach duchownego, który de facto zarządzał finansami uczelni oraz że przelewała pieniądze na własne konto, w celu realizacji polecenia "właściciela szkoły".

"Dlaczego osoba, która ma już spore doświadczenie w księgowości zgadza się, by przez dwa lata wykonywać polecenia swego zwierzchnika licząc na to, że na kwoty, na które czyniła przelewy, przekaże jej stosowne dokumenty księgowe? W sytuacji, kiedy przez te dwa lata takich dokumentów nie przekazywał" - mówiła w swojej mowie prok. Anna Malczyk.

Przedstawiciel uczelni argumentował, że sytuacja związana z działaniami byłej kwestor do dziś wpływa nie tylko na finanse szkoły, ale też doprowadziła do "nieodwracalnych strat wizerunkowych i moralnych".

Mówił, że oskarżona przelewała każdego miesiąca trzykrotność swoich rzeczywistych zarobków, do tego były to też m.in. kwoty z rzekomych umów cywilnoprawnych, nigdy nierozliczonych zaliczek czy fikcyjnych ryczałtów, a zawłaszczone pieniądze wydatkowała na swoje prywatne cele, traktując jako źródło dochodu pozwalające na regulowanie własnych zobowiązań i na "wystawne życie".

Sama kwestor kwestionowała te argumenty. Mówiła, że miała z uczelnią np. umowę na sfinansowanie studiów doktoranckich, prowadzenie zajęć czy na przyznane jej nagrody. Poparła apelacje swoich obrońców.(PAP)

Autorzy: Robert Fiłończuk, Sylwia Wieczeryńska

mj/