Kampanię przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi w Estonii „zdominowały tematy bezpieczeństwa i polityki zagranicznej” – podkreślił ekspert OSW.
„Dyskusje na temat wpływu wojny na Ukrainie na bezpieczeństwo Estonii towarzyszyły całej debacie przedwyborczej” - dodał.
„Dominująca w sondażach Estońska Partia Reform (RE) premier Kaji Kallas narzuciła swoją narrację. Premier mogła chwalić się sukcesami swojej polityki na przestrzeni ostatniego roku: wspieraniem politycznym i militarnym Ukrainy, przyjmowanie uchodźców” – zauważył Chmielewski.
„Opozycyjną wobec tego narrację kreowała nacjonalistyczno-konserwatywna Estońska Konserwatywna Partia Ludowa (EKRE), której lider - Martin Helme - mówił np. że wojna na Ukrainie nie jest wojną Estończyków i że Estonia nie jest w stanie upilnować swojej granicy, ponieważ do kraju wpuszczani są Ukraińcy, których nie da się w żaden sposób weryfikować” – powiedział rozmówca PAP.
„Na drugim miejscu znalazły się kwestie ekonomiczne, polityka społeczna. Pojawiały się postulaty wzywające do zwiększenia pomocy socjalnej w związku z kryzysem gospodarczym w kraju” – dodał ekspert.
Przeprowadzony na przełomie lutego i marca sondaż Kantar Emor wykazał, że największym - 29 procentowym – poparciem cieszy się partia RE. Na miejscu drugim z poparciem sięgającym 16 proc. znalazła się Estońska Partia Centrum, na miejscu trzecim z poparciem wynoszącym 15,3 proc. liberalna partia Eesti 200. Partia EKRE otrzymała w sondażu 14,3 proc. głosów badanych. Według opublikowanych w czwartek badań dziennika „Postimees” 25,2 proc. ankietowanych poparło EKRE, 24,8 proc. – RE, a poparcie partii Centrum wyniosło 19 proc.
„Najnowsze sondaże wskazują, że układanka powyborcza wcale nie musi być oczywista. Liberalne skrzydło estońskiej polityki może mieć problem z zebraniem większości mandatów. Partia Reform, która prawdopodobnie wygra wybory, będzie musiała negocjować z byłym koalicjantem – Estońską Partią Centrum – z którą rządziła do lata zeszłego roku, kiedy to rząd rozpadł się z powodu personalnych animozji” – zauważył ekspert OSW.
„Centrum może okazać się rozgrywającym tych wyborów, ponieważ ma potencjał wejścia w koalicję zarówno z liberalną Partią Reform, jak i nacjonalistyczną EKRE” - ocenił.
Mówiąc o tym, co na tle poprzednich kampanii wyróżniło obecną, rozmówca PAP wskazał na publikację wiążącą konserwatywną EKRE z rosyjską Grupą Wagnera. „Czymś, co wyróżniło tę kampanię, był skandal związany z publikacją Politico/Delfi.ee, która sugerowała związki partii EKRE z Grupą Wagnera. To był najbardziej emocjonalny i gorący moment kampanii, która była w gruncie rzeczy spokojna, a wręcz czasami nudna” - przyznał.
Analityk OSW zwrócił również uwagę na wzrost poparcia liberalnej partii Eesti 200.
„Relatywnie nową siłą jest partia Eesti 200, która startowała w poprzednich wyborach, jednak nie przekroczyła w nich progu wyborczego. W tym roku trafi jednak do parlamentu; wszystkie sondaże dają jej ok. 10 proc poparcia (próg wyborczy w Estonii wynosi 5 proc – PAP)” - zaznaczył. „To ugrupowanie, które skupia estońskich celebrytów, intelektualistów, dziennikarzy, aktywistów. W programie stawiają na edukację i naukę, jako najważniejsze estońskie dobro narodowe” - dodał.
Zapytany o to, czy w debacie pojawiają się kwestii, co do których panuje w Estonii polityczny konsensus, Chmielewski przywołał temat wzrostu wydatków na obronność.
„Konsensusem w estońskiej polityce cieszy się kwestia wydatków na obronność. Wszystkie partie zgadzają się, że w najbliższej przyszłości na bezpieczeństwo kraju powinno wydawać się co najmniej 3 proc. PKB” - stwierdził.
„To, co zdecydowanie różniło partie, to m.in. kwestia zielonej transformacji. Partie liberalne – Partia Reform czy Eesti 200 – opowiadają się za szybkim przechodzeniem do gospodarki opartej na zielonej energii, chcą rozwijać energetykę wiatrową, by równoważyć tę pozyskiwaną z łupków. Po przeciwnej stronie znajduje się partia EKRE, która sprzeciwia się odnawialnym źródłom energii i chce dalej rozwijać wysokoemisyjną energię łupkową. Wzywała też do wyjścia z unijnego systemu kwot CO2” – wyjaśnił ekspert OSW.
Estonię zamieszkuje ok. 315 tys. etnicznych Rosjan, co stanowi niemal 24 proc. populacji kraju. Komentując ich polityczne preferencje, rozmówca PAP podkreślił wpływ wojny na Ukrainie na ich potencjalne decyzje przy urnach wyborczych.
„Rosjanie w Estonii tradycyjnie głosują na Estońską Partię Centrum, natomiast m.in. z powodu wojny na Ukrainie i proukraińskiego stanowiska partii, część członków została wyrzucona lub odeszła, a od ugrupowania odwróciła się też część wyborców. Trzeba jednak podkreślić, że wojna była jedynie przyśpieszeniem pewnego trendu. Centryści tracili stopniowo poparcie od wielu miesięcy” - wyjaśnił.
„Nową partią Rosjan może okazać się - ze względu na swój konserwatyzm - partia EKRE. Część wyborców rosyjskich, szczególnie tych ze starszych pokoleń, jest nastawiona konserwatywnie: nie podoba im się migracja, progresywne zmiany społeczne. Dla nich ten element antyrosyjski i nacjonalistyczny EKRE nie jest tak ważny; ważniejsze jest to, że partia sprzeciwia się np. związkom par jednopłciowych” - wskazał Bartosz Chmielewski.
Z Tallina Jakub Bawołek (PAP)
kw/