Władze MKOl na początku roku dały pod rozwagę start Rosjan i Białorusinów na igrzyskach olimpijskich w Paryżu jako "neutralnych" sportowców, bez flag narodowych, barw i hymnów.
"Z decyzją o tym, że mogliby wystartować, nie zgadzam się. Rosjanie to są Rosjanie. Od kilkunastu lat są brani pod lupę i doping jest z nimi kojarzony. Kto to robi, ten tego robić nie przestanie. Starają się to ukrywać i zatuszować i niestety zwykle im się to udaje. Nie pozwoliłbym im startować jeszcze w tym okresie. Tak jak i Białorusinom, którzy współpracują politycznie z Rosją. Wojna pokazała, że Ukraina jest w potrzebie i mogłaby się nawet wycofać z udziału w igrzyskach, gdyby przywrócono tamte narodowości" - ocenił reprezentant Polski w biegu na 60 m ppł Jakub Szymański.
Jego kolega — rekordzista Polski na 60 m ppł, a także żołnierz Wojska Polskiego, Damian Czykier uważa w ogóle dyskusję o przywróceniu Rosjan i Białorusinów za niesmaczną.
"To bardzo niesmaczna dyskusja. My od dobrych kilkudziesięciu lat żyjemy w wolnym państwie i nie wyobrażam sobie tego, że to nie jest normalność. A patrzymy za naszą wschodnią granicę i o tę wolność niektóre kraje muszą walczyć. To jest straszne, że tak jest. Dlatego uważam, że ta dyskusja nie ma sensu. Musimy wykluczać podmioty, które myślą, że ludźmi można zawładnąć" - wskazał.
Jego zdaniem prezydent Władimir Putin w ogóle nie respektuje wolności i nakazuje swoim rodakom atakować niezależny, suwerenny kraj. "To jest dla mnie coś strasznego" - ocenił.
Czykier podkreślił, że nie wyobraża sobie startowania z ludźmi, którzy popierają to, co dzieje się w Rosji i Białorusi. Zarówno on, jak i Szymański wskazali jasno, że gdyby MKOl przywrócił te kraje, to Polska na pewno stanowczo przeciwko temu zaprotestuje i nie podejmie rywalizacji z agresorami.
Rekordzista Polski w skoku o tyczce Piotr Lisek także nie widzi możliwości przywrócenia Rosjan i Białorusinów do rywalizacji olimpijskiej.
"Nie lubię mieszać sportu z polityką i mam nadzieję, że to tak nie zabrzmi, ale jestem stanowczo przeciwko przywróceniu Rosjan i Białorusinów do rywalizacji sportowej. Jest jeden najważniejszy powód: trzeba wywrzeć jak najmocniejszą presję na zawodnikach, którzy muszą wywierać presję na rządzie i przywódcach swojego kraju. Tak, aby zmiany nastąpiły" - podkreślił.
Dodał, że wielu jego kolegów z Rosji i Białorusi nie jest indywidualnie winna temu, co się dzieje, ale w sytuacji wojny wywołanej przez Rosję na Ukrainie "wszystkie działania są dozwolone", aby powstrzymać rozlew krwi.
"Sport nie jest nam w 100 procentach potrzebny do życia. Najpierw trzeba zadbać o wszystkie konstytucyjne prawa, a później dawać ludziom rozrywkę" - podsumował Lisek.
Polacy jednoznacznie opowiedzieli się więc przeciwko możliwości rywalizowania z Rosjanami i Białorusinami. (PAP)
Ze Stambułu Tomasz Więcławski
kw/