"Światowe środowisko sędziowskie nie chce Rosjan i Białorusinów na zawodach sportowych" - powiedział team leader polskiej reprezentacji na HME w Stambule Filip Moterski.
Dodał, że wielki szacunek należy się ukraińskim sportowcom, bo przeszli, aby wystartować w Turcji, zdecydowanie kilkaset razy cięższą drogę.
Nową osobą w reprezentacji był w Stambule szef sędziów PZLA Filip Moterski, który został "team leaderem" kadry.
"Do ostatnich dni zastanawialiśmy się, czy te zawody się odbędą. Turcję nawiedziło w lutym ogromne trzęsienie ziemi i ten powrót do normalności po tej tragedii był jednym z najtrudniejszych. Na miejscu okazało się, że zaangażowanie Turków jest na najwyższym poziomie. Bardzo dbał o nas turecki attache naszej kadry. Dzięki niemu nawet trudne problemy udawało się rozwiązywać bardzo szybko" - chwalił gospodarzy Moterski.
W jego ocenie trzeba chylić czoła przed organizatorami, którzy stawili czoła wszelkim trudnościom i z pełnym zaangażowaniem zorganizowali imprezę nastawioną na "radość i zwyciężanie".
"Po tym trzęsieniu ziemi wydawało się, że graniczy z cudem, aby połączyć tak skrajne emocje" - mówił.
Team leader polskiej kadry powiedział PAP, że w polskim środowisku sędziowskim nie ma tematu powrotu do rywalizacji Rosjan i Białorusinów.
"Cały czas obowiązuje nas bardzo jasna deklaracja z ubiegłego roku po barbarzyńskim ataku Rosji na Ukrainę. Nie było zgody, nie ma zgody i nie będzie zgody na atak i wojnę. Nie będzie też zgody na występy sportowców z kraju agresora. Wielkie zmiany polityczne zaczynają się od małych rzeczy. Być może zakaz występu w imprezach sportowych Rosjan i Białorusinów to mała cegiełka, ale trzeba ją dołożyć" - powiedział Moterski.
Sędziowie międzynarodowi - jak mówił - także mają jednoznaczne stanowisko. "Wszyscy bardzo się cieszą, że na takich imprezach ja ta w Stambule startują Ukraińcy. To środowisko cieszy się także, że nie uczestniczą w rywalizacji Rosjanie i Białorusini. Trudno byłoby taką rywalizację przeprowadzać ze względów etycznych i humanitarnych" - ocenił Moterski.
Dodał, że ukraińscy zawodnicy przeszli kilkaset razy cięższą drogę, aby znaleźć się na HME niż wszyscy inni.
"Za to wszystko należy im się ogromny szacunek. Bardzo cieszyło mnie to, że ich wysiłek doceniali kibice w Atakoy Arenie. Należy im się szacunek od jakiejkolwiek osoby zaangażowanej w sport. My sobie nie zdajemy sprawy, co znaczy przygotowywać się do zawodów w innych krajach, ale przede wszystkim z głową gdzieś indziej. Ta głowa jest przecież bardzo często przy rodzinie, która została w kraju będącym polem walki. W Ukrainie giną niewinni ludzie. Tam trwa regularna wojna. Wielki szacunek dla ukraińskim zawodników, że pokazali wielki sportowy charakter w ekstremalnych warunkach. Przyjechali, zdobywali medale, zwyciężali. To coś wielkiego. Nie życzyłbym jednak nikomu, aby znalazł się w takiej sytuacji" - podsumował Moterski. (PAP)
Ze Stambułu Tomasz Więcławski
kgr/