Antoninę z córką spotkałam w kijowskim Muzeum Nauki, gdy umieszczały wlepkę na mapie Ukrainy, by oznaczyć skąd są. Zwróciłam na nie uwagę, ponieważ dyskutowały, czy oznaczyć Słowiańsk, czy Kijów.
„Prawdę mówiąc nie wiem, czy wrócimy do Słowiańska, bo nie wiemy nawet, czy nasz dom jeszcze istnieje” – powiedziała kobieta dodając, że w Kijowie znalazła już pracę jako ekspedientka, a córka poszła do I klasy jednej z kijowskich szkół.
Przez pierwsze miesiące pobytu w stolicy było im ciężko, ponieważ nie tylko bardzo tęskniły za domem, lecz nie mogły się też przyzwyczaić do wielkości miasta.
„Teraz już mamy tu przyjaciół, w weekendy staramy się gdzieś razem wychodzić, pokazują nam miasto, różne muzea. W Muzeum Nauki jesteśmy już po raz drugi, ponieważ właśnie tu córka najlepiej się czuje i zapomina o wojnie” – opowiada kobieta. Dodaje, że wie od przewodników, że tuż przed ponownym otwarciem muzeum usunięto wszystkie eksponaty, które wydają głośne dźwięki, przypominające eksplozje.
O tym jak wyglądała ich podróż ze Słowiańska do Kijowa Antonina nie chciała rozmawiać. Powiedziała jedynie, że „było ciężko i trwało to długo”.
Słowiańsk to miasto w obwodzie donieckim w strefie przyfrontowej, przed wojną liczyło ok. 110 tys. mieszkańców.
Z Kijowa Tatiana Artuszewska (PAP)
kgr/