W nocy z 12 na 13 marca odbędzie się tegoroczna, 95. już ceremonia wręczenia Oscarów. Rolę gospodarza gali powierzono komikowi Jimmy’emu Kimmelowi, który poprowadzi wydarzenie po raz czwarty w swojej karierze. O prestiżowe trofea powalczą m.in. Austin Butler, Colin Farrell, Brendan Fraser, Cate Blanchett, Ana de Armas i Michelle Yeoh. Pod koniec lutego dowiedzieliśmy się, że w gronie artystów, którzy uświetnią uroczystość swoimi występami, znaleźli się David Byrne i Rihanna. Autorka hitów „We Found Love” i „Higher” zaśpiewa piosenkę „Lift Me Up” z filmu „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”, za którą została w tym roku nominowana do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Teraz ogłoszono, że na oscarowej gali wystąpi także Lenny Kravitz. Pojawi się na scenie podczas segmentu In Memoriam, czyli części poświęconej upamiętnieniu przedstawicieli branży filmowej, którzy zmarli w minionym roku. Organizatorzy Oscarów pożegnają znane osobistości ze świata kina, m.in. współpracującego z Davidem Lynchem kompozytora Angelo Badalamentiego, producenta i scenarzystę Judda Bernarda, reżysera Petera Bogdanovicha, projektanta kostiumów Toma Bronsona, francuskiego aktora Roberta Clary’ego, holenderską reżyserkę filmów dokumentalnych Heddy Honigmann i autorkę animacji Sari Gennis.
„Scenarzysta, producent, tekściarz i multiinstrumentalista. W czasie ponad trzydziestoletniej, błyskotliwej kariery muzycznej Lenny Kravitz ilokrotnie przekraczał granice gatunków. Nagrał 11 albumów studyjnych, które sprzedały się w 40 milionach egzemplarzy na całym świecie. Jest zdobywcą czterech nagród amerykańskiego przemysłu fonograficznego Grammy” – piszą o gwiazdorze estrady na stronie internetowej Akademii producenci Oscarów Glenn Weiss i Ricky Kirshner.
Kravitz od lat związany jest ze światem filmu. Mogliśmy oglądać go w superprodukcji „Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia”, dramacie biograficznym „Kamerdyner” i oscarowej produkcji „Hej, Skarbie”. W minionych latach podczas sekcji In Memoriam wystąpili tacy artyści, jak Barbra Streisand, Jennifer Hudson czy Eddie Vedder. (PAP Life)
kgr/