Sellin: Kościół ma do odrobienia lekcję ws. pedofilii i to robi

2023-03-10 09:50 aktualizacja: 2023-03-11, 07:36
Jarosław Sellin. Fot. PAP/Albert Zawada
Jarosław Sellin. Fot. PAP/Albert Zawada
Kościół rzymsko-katolicki ma lekcję i pokutę do odrobienia w sprawie pedofilii i robi to. Przecież to papież Jan Paweł II podjął pierwsze decyzje systemowe w tych sprawach i bardzo ostro z tym procederem walczył. Od wielu lat na podstawie pojedynczych przypadków upadłych księży, którzy dopuścili się tego typu przestępstw, buduje się fałszywy obraz Kościoła - powiedział w piątek w Studiu PAP wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.

 

PAP.PL: W czwartek Sejm przyjął uchwałę w sprawie obrony dobrego imienia Jana Pawła II. Można w niej przeczytać to, że "Sejm zdecydowanie potępia medialną nagonkę opartą w dużej mierze na materiałach aparatu przemocy PRL, której obiektem jest wielki papież święty Jan Paweł 2".Powstaje pytanie, czy takie uchwały, jak ta wczorajsza są potrzebne?

Jarosław Sellin: Są potrzebne. Myślę, że duża część opinii publicznej też takiej reakcji oczekiwania. (…) W sondażach Polacy wskazują, że (Jan Paweł II) to człowiek, z którego możemy być dumni, Polak najbardziej rozpoznawalny w świecie, którego świadectwo pracy duszpasterskiej tworzyło dobry wizerunek Polski. On zasługuje na taką obronę, zwłaszcza przez Sejm, który odwiedził w '95 roku i miał bardzo istotne i ważne dla nas wszystkich przemówienie. A tymczasem spotkaliśmy się z sytuacją, w której z Polski, z pewnych środowisk medialnych i politycznych, wyszedł atak i nagonka na niego. W żadnym innym miejscu w świecie nie słyszę o takich sytuacjach. Ta reakcja Sejmu była ważna i konieczna. Bardzo się cieszę, jako poseł, że w ten sposób na to zareagowaliśmy.

PAP.PL.: A czy te pytania, które zostały postawione w filmie "Franciszkańska 3" i które stały się powodem szerokiej dyskusji, nie są jednak konieczne? To powinien być punkt wyjścia do rozmowy o tym, jak wygląda kwestia rozliczenia pedofilii w polskim Kościele?

J.S.: Gdyby tam były pytania, to bym się z panią zgodził, ale tam były tezy, były gotowe odpowiedzi na pytania, było wskazanie palcem na tego wielkiego człowieka, że jest za coś pod względem moralnym odpowiedzialny. Źródłem tych tez, tych interpretacji były materiały policji politycznej komunistycznego państwa, materiały, które były szykowane przeciwko Kościołowi, przeciwko konkretnym kapłanom i nie były użyte w czasie, kiedy komunistyczne państwo z Kościołem i Janem Pawłem II a wcześniej Karolem Wojtyłą, walczyło. Prawdopodobnie sami (komuniści) mieli wątpliwości, co do rzetelności i wiarygodności tych materiałów. Bo przecież gdyby mieli pewność, że one są naprawdę istotne i poważne, to by ich użyli wtedy, kiedy walczyli z Kościołem o przetrwanie własnej władzy. A teraz te materiały są używane przez ludzi, którzy nie rozumieją kontekstu historycznego. Prawdopodobnie przykładają dzisiejsze miary do przeszłości z lat 70. czy 60. I to jest kompletny ahistoryzm i nieuczciwe podejście do tematu.

PAP.PL: W filmie pojawiają się jednak postacie, których czyny pedofilskie były wykorzystywane później przez Służbę Bezpieczeństwa do tego, by te osoby zwerbować do współpracy z aparatem komunistycznym.

J.S.: Można było opowiedzieć o grzesznikach w Kościele, czyli konkretnych księżach, którzy się takich czynów dopuścili. Ale na miły Bóg! Po co atak na Jana Pawła II? Z jakiego powodu? To jest człowiek, który w 1994 roku trafił na okładkę liberalnego tygodnika "Time, właśnie z takim uzasadnieniem, że jest osobą, która najsilniej walczy również z nadużyciami w Kościele związanymi z pedofilią. Tego jakoś dziennikarze nie dostrzegają. Krótko mówiąc, używają bezkrytycznie materiałów esbeckich w sytuacji, kiedy przez całe lata ci dziennikarze i środowiska TVN u, Gazety Wyborczej mówili, że kto używa materiałów (komunistycznej bezpieki) babra się w szambie, jest szambonurkiem, tapla się w błocie. I teraz, kiedy się okazuje, że można zaatakować Karola Wojtyłę, Jana Pawła II, to nagle te materiały okazują się dla nich wiarygodne.

PAP.PL: Nie ma pan obawy, że ta narracja może być odwrócona i to, co dziś wyciągają obrońcy Jana Pawła II, kiedyś podnoszono w przypadku wiarygodności dokumentów dotyczących np. agenturalności Lecha Wałęsy, ale nie tylko jego?

J.S.: Nie mówię, żeby tych materiałów nie używać, ale trzeba rozumieć kontekst historyczny i trzeba też konfrontować je z innymi materiałami i świadectwami.  Tego w tym filmie nie dopełniono. Proszę pamiętać, że Kościół rzymskokatolicki był traktowany przez komunistyczne państwo, jako główny instytucjonalny wróg. Już 19-letniemu chłopakowi, który szedł do seminarium, zakładano teczkę, która była prowadzona aż do jego śmierci. Księży rzymskokatolickich traktowano, jako grupę zawodową najbardziej niebezpieczną z punktu widzenia komunistycznego państwa. (…) Każdemu biskupowi katolickiemu w PRL musiała zapalać się lampka, kiedy dochodziły do niego informacje - czy przypadkiem nie jest to prowokacja stworzona przez policję polityczną komunistycznego państwa. Nie było możliwości uczciwej i rzetelnej weryfikacji tego typu materiałów i tego typu faktów. Od tego się kompletnie abstrahuje, kiedy się o tamtych latach opowiada.

PAP.PL: Czy pan uważa, że ten film "Franciszkańska 3" niezależnie od tego, jak go oceniamy, powinien być jakimś punktem wyjścia do szerszych badań?

J.S.: Te badania będą. Zapowiada je Kościół i Instytut Pamięci Narodowej. Ufam, że będą rzetelnie przeprowadzone. Natomiast ten materiał ("Franciszkańska 3") rzetelny na pewno nie był i był obliczony po prostu, by zdezawuować autorytet postaci Jana Pawła II, ponieważ lewicowo-liberalne środowiska, również medialne, projektują nowy wizerunek naszej cywilizacji. Uważają, że główną przeszkodą do stworzenia tego "nowego wspaniałego lewicowego świata" jest instytucja Kościoła rzymskokatolickiego i skoro nie potrafią polemizować z nauczaniem tego Kościoła, z jego mądrością, z jego pogłębioną refleksją filozoficzną, teologiczną, społeczną, na temat rzeczywistości, antropologii człowieka itd., to trzeba podciąć autorytety.

PAP.PL: A czy to nie jest takie postawienie sprawy, że albo jesteśmy z Kościołem, albo jesteśmy przeciwko niemu?

J.S.: Nie sądzę. Znam bardzo wielu ludzi niewierzących albo agnostyków, którzy szanują Kościół katolicki, jako depozytariusza bardzo ważnej tradycji, nie tylko religijnej, ale też instytucjonalnej, cywilizacyjnej. Są też oczywiście środowiska bardzo zaangażowane w realizację utopijnego projektu cywilizacyjnego o charakterze lewicowym. (…) Instytucja Kościoła rzymskokatolickiego w tym zawadza, bo jest poważnym przeciwnikiem, bo ma w swoich zasobach nauczanie na temat tego, kim jest człowiek, co to jest seks, co to jest seksualność człowieka, co to jest płeć, na czym polega wspólnota, jak wspólnoty są ze sobą związane. To nie jest kwestia czystej teologii i wiary religijnej. To jest nauczanie społeczne, które jest oparte na prawdzie o człowieku.

PAP.PL: Czy Kościół pana zdaniem ma jeszcze lekcję, czy też pokutę do odrobienia, jeśli chodzi o sprawę pedofilii w swoich szeregach?

J.S.: Ma i robi to. Przecież to papież Jan Paweł II podjął pierwsze decyzje systemowe w sprawach pedofilii, przenosząc je z Dykasterii ds. Duchowieństwa do Kongregacji Nauki i Wiary. Bardzo ostro z tym procederem walczył. Ale fałszywy jest obraz, który się buduje już od wielu lat na podstawie pojedynczych przypadków upadłych księży, którzy dopuścili się tego typu przestępstw (…, a (pedofilia) to jest kompletny margines Kościoła rzymskokatolickiego w porównaniu z innymi środowiskami, o których moglibyśmy opowiadać. To fałszywa generalizacja obrazu Kościoła, która niestety bywa skuteczna w tym zmasowanym ataku propagandowym na Kościół, zwłaszcza w młodym pokoleniu.

Rozmawiała Anna Nartowska (PAP)

mmi/