"Washington Post": przeprowadzenie wiosennej kontrofensywy będzie wyzwaniem dla ukraińskiej armii

2023-03-14 08:30 aktualizacja: 2023-03-14, 11:44
Fot. OLEG PETRASYUK PAP/EPA
Fot. OLEG PETRASYUK PAP/EPA
Zachodni analitycy szacują, że Ukraina straciła dotąd w wojnie z Rosją około 120 tys. zabitych i rannych żołnierzy, podczas gdy najeźdźcy aż 200 tys.; mniejsza liczebnie ukraińska armia jest jednak wyczerpana po ponad roku walk, dlatego przeprowadzenie przez nią zapowiadanej wiosennej kontrofensywy może być dużym wyzwaniem - ocenił dziennik "Washington Post".

Władze w Kijowie utrzymują w tajemnicy faktyczną skalę strat bojowych, nie ujawniając ich nawet swoim sojusznikom na Zachodzie. Ukraińscy dowódcy przyznają jednak w prywatnych rozmowach, że armia została w ostatnich miesiącach zmuszona do posiłkowania się niedoświadczonymi żołnierzami z poboru, a zasoby uzbrojenia - mimo wydatnej pomocy zagranicznych partnerów - nie są wystarczające. W szczególności brakuje pocisków artyleryjskich i moździerzowych - czytamy w poniedziałkowej analizie amerykańskiej gazety.

"Najcenniejszą rzeczą na wojnie jest doświadczenie bojowe. Żołnierz, który przeżył sześć miesięcy walki i żołnierz, który przyszedł z ćwiczeń na poligonie to dwaj różni żołnierze. To jak niebo i ziemia" - przyznał dowódca batalionu w jednej z ukraińskich brygad, cytowany przez "WP". Inni rozmówcy dziennika podkreślali, że obiecane dostawy zachodniego uzbrojenia, zwłaszcza czołgów, są jedynie "symboliczne".

Te trudności mogą okazać się szczególnie dotkliwe w przypadku działań ofensywnych. "Nie mamy (wystarczająco wielu) ludzi ani (odpowiednich zasobów) broni. Proporcje są znane - gdy atakujesz, tracisz dwa lub trzy razy więcej żołnierzy, niż wówczas, gdy się bronisz. Nie możemy sobie pozwolić na takie straty" - oznajmił jeden z ukraińskich urzędników, wypowiadający się pod warunkiem zachowania anonimowości.

Część obserwatorów ocenia jednak sytuację w znacznie bardziej optymistyczny sposób, podkreślając, że Rosja mierzy się z jeszcze poważniejszymi trudnościami. Jak powiadomiło źródło "WP" we władzach w Waszyngtonie, Ukraina celowo nie rzuca obecnie na front wszystkich żołnierzy, przygotowując się do wiosennej kontrofensywy. W ocenie informatora dziennika dzieje się tak nawet pomimo faktu, że w Donbasie od sierpnia ubiegłego roku trwają ciężkie walki o Bachmut.

Podobny pogląd wyraził szef biura (kancelarii) prezydenta Ukrainy Andrij Jermak. "Nie sądzę, że wyczerpaliśmy nasz potencjał. Myślę, że podczas każdej wojny (kiedyś) przychodzi czas, gdy trzeba przygotować nowe zasoby. Ma to miejsce właśnie teraz" - oznajmił polityk, cytowany przez "WP". Wtórował mu dowódca ukraińskich sił lądowych generał Ołeksandr Syrski. "Wszyscy myślimy tak samo i rozumiemy, że musimy zwyciężyć przed końcem 2023 roku. Jest to realne, ale pod warunkiem, że otrzymamy całą pomoc obiecaną nam przez naszych (zachodnich) partnerów" - podkreślił wojskowy.

Wyzwanie, przed którym w najbliższych miesiącach stanie Ukraina, będzie szczególnie poważne. Państwa Zachodu pomagające Kijowowi chcą się przekonać, czy ukraińska armia jest zdolna do tego, by ponownie przejąć inicjatywę i wyzwolić kolejne terytoria okupowane przez Rosję - zauważył "WP".

"Musimy żyć i walczyć w takich, a nie innych realiach. Oczywiście jest to dla nas problematyczne. (Taka sytuacja) zmusza nas do większej precyzji w prowadzeniu ognia, większej staranności podczas działań zwiadowczych, większej ostrożności w wyborze pozycji bojowych i bardziej szczegółowej organizacji współdziałania między naszymi formacjami. Nie mamy innego sposobu" - przyznał generał Syrski. (PAP)

mj/