"Ponieważ polityka klimatyczna UE jest rdzeniem polityki gospodarczej całej UE i wszyscy, którzy znają się na UE, wiedzą, że gdybyśmy sobie chcieli wyjść z polityki klimatycznej, tak po prostu zrezygnować z polityki klimatycznej UE, byłoby to jednoznaczne z wyjściem z Unii Europejskiej de facto" - stwierdził Morawiecki. Zwrócił uwagę, że ci, którzy tak mówią, "radykałowie, z jednej czy drugiej strony, albo świadomie, albo nie świadomie chcą nas wepchnąć w narracje Poleksitu".
"Ja nie dam się wepchnąć w narrację Poleksitu i wolę manewrować między tymi skałami, czasami ostrymi wystającymi skałami ponad wody. I co nam się do tej pory całkiem nieźle udaje, niż dać się wpuścić w taką pułapkę" - podkreślił Morawiecki.
Premier, pytany był też o to czy to oznacza, że nie popiera "narracji zniesienia ustawą dyrektywy ETS", odpowiedział: "To nie jest możliwe w planie europejskim. To proponują ci, którzy albo nie mają wiedzy, albo mają po prostu złą wolę w tej kwestii".
Szef rządu był pytany, czy obecny kryzys jest szansą, by Polska okrzepła, wzmocniła się. "Taką wielką szansą jest to, że udało się rządowi PiS po raz pierwszy w historii Polski naprawić system finansów publicznych" - ocenił Morawiecki.
Przypomniał, że "był taki ruch egzekucyjny w XVI wieku, który chciał naprawić armię, finanse publiczne i sądy". "500 lat minęło i można powiedzieć, że cały czas to są nasze trzy pięty achillesowe, ale jedną z nich już (...) w dużym stopniu zreperowaliśmy. To są właśnie finanse publiczne. Teraz umacniamy nasza armię, a myślę, że w kolejnej kadencji, w kolejnych kadencjach również uda nam się usprawnić nasze sądownictwo" - zapewnił Morawiecki.
Premier Morawiecki: ustawa wiatrakowa jest ustawą kompromisową
W rozmowie Jakuba Wiecha - na podcaście Elektryfikacja opublikowanym w środę - premier Mateusz Morawiecki ocenił, że ustawa wiatrakowa to kompromis. „Z jednej strony we właściwy sposób adresuje obawy tych, którzy nie chcieli mieć wiatraków blisko - 700 m to już nie jest blisko - dodatkowo oprócz tych 700 m są jeszcze mechanizmy, które zabezpieczają przed hałasem, złym wpływem wiatraków” – podkreślił szef rządu.
Jak powiedział, w latach 2008-2015 „dochodziło do absolutnych nadużyć w tym zakresie". "Dlatego społeczeństwo zbuntowało się w 2015 r. przeciw wiatrakom w ogóle i wahadełko wysunęło się w drugą stronę, czyli najpierw wolna amerykanka, a potem my odpowiadając na obawy ludzi doprowadziliśmy do mocnego powstrzymania, nie całkowitego zatrzymania, bo przecież wiatraki powstawały, ale w wolnym tempie" – stwierdził Mateusz Morawiecki.
"Oceniam ten kompromis jako dobre rozwiązanie, to potężna możliwość do budowy farm wiatrowych na lądzie, a chcemy budować również farmy na morzu, co najmniej 6-7 GW mocy do 2030-2031, a w kolejnych okresach kolejne 3-4 GW” – powiedział szef rządu.
Dopytywany, czy odległość 500 m nie byłaby jednak korzystniejsza, premier stwierdził, że być może byłoby to korzystniejsze z punktu widzenia liczby farm wiatrowych, które mogłyby powstać, ale zapewne spotkałoby się z mniejszą akceptację społeczną. „Polityka to sztuka wypracowywania kompromisów między wieloma interesariuszami, podmiotami społecznymi” – tłumaczył premier.
Prezydent Andrzej Duda podpisał w poniedziałek nowelizację "ustawy wiatrakowej". Ustawa przewiduje, że minimalna odległość turbin wiatrowych od zabudowań ma wynosić 700 metrów, a nie jak obecnie 10-krotność maksymalnej wysokości turbiny, tzw. reguła 10H. Tzw. nowela ustawy wiatrakowej, liberalizująca tzw. zasadę 10 H, jest jednym z 37 kamieni milowych, które Polska ma zrealizować, aby spełnić wymogi wynikające z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności do uruchomienia środków z Krajowego Planu Odbudowy.
Projekt skierowany przez rząd do Sejmu przewidywał odległość od zabudowań 500 m, zamiast obecnej minimalnej odległości wynoszącej 10-krotność wysokości wiatraka z łopatą w najwyższym położeniu. Jednak sejmowa komisja ds. energii przyjęła poprawkę podnoszącą tę odległość do 700 m. W takiej formie ustawa trafiła do Senatu, który przyjął poprawkę ponownie obniżającą odległość minimalną do 500 m. W ubiegły czwartek posłowie ostatecznie odrzucili tę i inne poprawki Senatu.
Nowelizacja ustawy przewiduje, że nowe turbiny wiatrowe będą mogły być lokowane tylko na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP). Podstawą dla określania odległości minimalnej - pomiędzy 10-krotnością maksymalnej wysokości turbiny (reguła 10H), a odległością minimalną od budynków mieszkalnych 700 m - będą m.in. wyniki przeprowadzonej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (SOOŚ) wykonywanej w ramach MPZP. W SOOŚ analizuje się m.in. wpływ emisji hałasu na otoczenie i zdrowie mieszkańców. Władze gminy nie będą mogły odstąpić od wykonania SOOŚ dla projektu MPZP, który uwzględnia elektrownię wiatrową.
Ustawa wprowadza też minimalne odległości turbin wiatrowych od linii przesyłowych energii elektrycznej. Jednocześnie całkowicie znosi zakaz budowy budynków mieszkalnych w pobliżu istniejących turbin wiatrowych.
Nowelizacja ustawy zachowuje zasadę 10H wobec parków narodowych, a rezerwatów przyrody - limit 500 m. W przypadku innych form ochrony przyrody odległość ma wynikać z decyzji środowiskowej dla konkretnej instalacji. Utrzymuje zakaz budowy wiatraków na terenach parków narodowych, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych i obszarów Natura 2000.
Dodatkowo nowe rozwiązania przewidują, że inwestor zaoferuje co najmniej 10 proc. mocy zainstalowanej elektrowni wiatrowej mieszkańcom gminy, którzy korzystaliby z energii elektrycznej na zasadzie prosumenta wirtualnego. Każdy mieszkaniec tej gminy będzie mógł objąć udział nie większy niż 2 kW i odbierać energię elektryczną w cenie wynikającej z kalkulacji maksymalnego kosztu budowy.
"Ponieważ od wielu lat byliśmy zmuszani do tego, aby zamykać kopalnie węgla. Przypominam sobie różne przemowy naszych szanownych oponentów w Sejmie, którzy apelowali, żeby zamykać kopalnie węgla kamiennego jeszcze szybciej, żeby dostosować się do tych mód współczesności jeszcze szybciej" - wskazał premier, dodając, że "to dopiero wielki kryzys energetyczny końcówki roku 2021 i całego 2022 r. doprowadził do tego, że szereg elektrowni węglowych zostało na powrót uruchomionych w Europie Zachodniej i energetyka węglowa na krótko odzyskała swoją rentowność".
Zdaniem szefa rządu "brutalna polityka" klimatyczna Unii Europejskiej, prowadzi do tego, że koszty uprawnień do emisji 1 tony CO2 znowu oscylują wokół 100 euro, a to spowoduje, że energetyka węglowa nie będzie opłacalna. (PAP)
kgr/