W ostatnim, niedzielnym proteście w Kiszyniowie kilka tysięcy prorosyjskich zwolenników, a przed budynkiem parlamentu doszło do starć i zamieszek. Zatrzymano ponad 50 osób, w tym 21 nieletnich.
"Protesty w Kiszyniowie są organizowane przez siły opozycyjne, zarówno parlamentarne, jak i pozaparlamentarne, które chcą w ten sposób wyrazić swój stosunek do władz, zwrócić na siebie uwagę, a może nawet i zmienić politykę państwa" - powiedział w rozmowie z fotoreporterem PAP Leszkiem Szymańskim dyrektor Ośrodka Kultury w Kiszyniowie Victor Cuperslac.
Podkreślił, że od końca lutego partia Sor, dowodzona przez oligarchę Ilana Sora, zwoływała protesty o wydźwięku antyrządowym.
"Partia Șor jest populistyczną partią w parlamencie kraju. Została zorganizowana stosunkowo niedawno w porównaniu z innymi siłami politycznymi. Na arenie politycznej jest widoczna od siedmiu, ośmiu lat i odnosi pewien sukces wśród części mołdawskiego elektoratu" - wyjaśnił.
"Ruch odwetowy wobec władz państwowych"
Jego zdaniem partia Șor aktywnie próbuje zwrócić na siebie uwagę i walczy o przetrwanie, a jej przywódcy są w epicentrum postępowania karnego w sprawie kradzieży miliarda. "W związku z tym to, czego jesteśmy świadkami, to ich ruch odwetowy wobec władz państwowych" - stwierdził Cuperslac.
Przypomniał, że oficjalnie uważa się, że partia jest finansowana z własnych środków.
"Finansuje ją miliarder Ilan Șor, były burmistrz miasta Orgiejów, zbiegły bankier i biznesmen, który obecnie mieszka w Izraelu. Stąd się pochodzi nazwa tej siły politycznej. Nieoficjalnie pojawiają się różne pogłoski, w szczególności, że jest to projekt zewnętrzny z zewnętrznym finansowaniem, którego celem jest destabilizacja sytuacji w Mołdawii w obliczu wojny w Ukrainie" - powiedział.
Zagrożenie ze strony Rosji
Cuperslac zapytany o to, czy obecna sytuacja jest rzeczywiście zagrożeniem dla Mołdawii ze strony Rosji, odpowiedział, że takie zagrożenie istnieje.
"Od czasu konfliktu mołdawsko-naddniestrzańskiego w 1992 roku mamy tu stałą obecność wojsk Federacji Rosyjskiej, zarówno w postaci sił pokojowych, jak i jako kontyngent strzegący magazynów broni i amunicji po byłej 14 armii radzieckiej. W związku z tym wszelkie groźby rosyjskiej inwazji i agresji w Ukrainie mimowolnie rezonują również z sytuacją w naszym kraju" - powiedział.
"Nie jest tajemnicą, że rok temu, kiedy zaczęła się pełnoskalowa inwazja, z ust może nie najwyższych urzędników, ale generałów i dyplomatów, padały stwierdzenia, że Mołdawia jest następna" - podsumował Cuperslac.(PAP)
Autorka: Agnieszka Gorczyca
mmi/