"Do niedawna Europa żyła w absurdalnym poczuciu bezpieczeństwa, a armia i przemysł obronny wydawały się przeżytkiem – zwłaszcza tradycyjne rodzaje broni, broń pancerna, artyleria i wojska terytorialne. W Berlinie, Paryżu, Brukseli wierzono w siłę perswazji, +Wandel durch Handel+ (zmiana przez handel - niem.), w dobre intencje Rosji, a myśmy w Europie Środkowo-Wschodniej nie mogli tego zrozumieć" – przypomniał prof. Krasnodębski.
Jak dodał, w konsekwencji dzisiaj okazuje się, że UE nie dysponuje wystarczającą ilością amunicji, ani zdolnością do jej szybkiej produkcji i że ta rzekoma potęga przemysłowa nie ma środków, by szybko wesprzeć Ukrainę w jej walce.
"Trzeba remontować stare czołgi, które rdzewiały dotąd spokojnie" – zauważył Krasnodębski. Polski polityk stwierdził, że dziś potrzebna jest armia zdolna do obrony terytorium i prowadzenia wojny konwencjonalnej, a wojsko nie ma służyć jedynie do prowadzenia misji pokojowych.
"Musimy zapewnić tak szybko, jak jest to możliwe zaopatrzenie Ukrainy w amunicję i sprzęt wojskowy" – apelował, dodając, że należy pracować nad wspólną kulturą strategiczną narodów europejskich, wyciągając wnioski z błędów polityki appeasementu ostatnich dekad.
"Bez wspólnej kultury strategicznej nie będzie ani wspólnej polityki bezpieczeństwa z prawdziwego zdarzenia, ani wspólnej polityki zagranicznej" – skonkludował prof. Krasnodębski.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
gn/