![Partie opozycyjne mówią o „zaprzeczeniu demokracji” i „upokorzeniu parlamentu”. Fot. PAP/EPA/CHRISTOPHE PETIT TESSON](/sites/default/files/styles/main_image/public/202303/pap_20230316_1P0.jpg?itok=057pJM0H)
„Nie możemy podjąć ryzyka, że kompromis zbudowany przez obie izby zostanie odrzucony. Nie możemy podejmować ryzyka związanego z przyszłością naszych emerytur, a ta reforma jest konieczna” - powiedziała premier Elisabeth Borne w parlamencie, biorąc odpowiedzialność za przyjęcie kontrowersyjnego projektu, podwyższającego wiek emerytalny z 62 do 64 lat.
W środę tekst reformy był przedmiotem debaty parlamentarnej komisji mieszanej, złożonej z siedmiu posłów i siedmiu senatorów. W czwartek w głosowaniu nowe zapisy zostały przyjęte przez Senat. Jednak rząd nie zdecydował się na głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym wobec wątpliwości co do jego rezultatów, choć wcześniej władza wykonawcza deklarowała chęć uniknięcia takiego rozwiązania.
W czwartek Borne i poszczególni ministrowie w jej rządzie konsultowali się jeszcze z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem co do sposobu przyjęcia reformy emerytalnej.
Partie opozycyjne mówią o „zaprzeczeniu demokracji” i „upokorzeniu parlamentu”. Związki zawodowe już wcześniej zapowiedziały nowe fale protestów w przypadku przyjęcia kontrowersyjnej reformy, zwłaszcza jeśli zostałaby ona przyjęta bez głosowania w parlamencie.
Skrajnie prawicowa deputowana Marine Le Pen zapowiedziała złożenie wniosku o wotum nieufności dla rządu. „To jest całkowita porażka Emmanuela Macrona” – powiedziała Le Pen.
Protesty w Paryżu
Francuska policja użyła w czwartek wieczorem gazu łzawiącego, by rozpędzić demonstrantów protestujących przeciwko reformie emerytalnej na paryskim Placu Zgody, gdzie zebrało się około 7 tys. osób. Uczestnicy spontanicznej manifestacji obrzucili policjantów kamieniami.
Związki zawodowe wezwały w czwartek wieczorem do kontynuowania protestów w weekend i zorganizowania manifestacji w czwartek, 23 marca. Centrale związkowe ogłosiły, że "siłowe" przyjęcie ustawy emerytalnej obarcza rząd "odpowiedzialnością za kryzys społeczny i polityczny, który wynika z tej decyzji, będącej prawdziwym zaprzeczaniem demokracji".
Związkowcy już wcześniej zapowiedzieli nowe fale protestów w przypadku przeforsowania reformy, zwłaszcza, jeśli zostałaby ona przyjęta bez głosowania w parlamencie.
(PAP)