Pajewska, która od lat kieruje grupą medyków "Anioły Tajry" i spędziła trzy miesiące w rosyjskiej niewoli, 8 marca została w Waszyngtonie uhonorowana przez Pierwszą Damę i sekretarza stanu USA nagrodą International Women of Courage Award (IWOC) przyznawaną kobietom z całego świata za odwagę. Jak powiedziała PAP, uważa, że jest to nagroda dla wszystkich Ukrainek, które są masowo zaangażowane w obronę kraju przed rosyjską napaścią.
"Są u nas różne kobiety: ktoś jest na froncie, ktoś jest na tyłach, ktoś kupuje samochody, ktoś je sprawdza. Ktoś plecie siatki, ktoś walczy jako snajper. Uważam, że to jest uznanie wszystkich tych kobiet" - powiedziała wolontariuszka.
"Medyczki zajmują się medycyną, ale są przypadki, że np. kobiety, które przed wojną były księgowymi, okazały się świetnymi snajperkami. Ktoś gotuje, ktoś strzela z artylerii. Nigdy nie wiesz, czego wojna będzie od ciebie potrzebować i jak cię zmieni. Wojna odkrywa w tobie to, czego się po sobie nie spodziewamy" - dodała.
Zdaniem "Tajry", wojenny egzamin zdały nie tylko ukraińskie kobiety, ale też ukraińska służba zdrowia, mimo wszystkich jej wad. Według ekspertów polowa opieka medyczna na jest jedną z ważniejszych przewag Ukrainy nad Rosją.
"Wbrew temu, co można by sądzić, opieka medyczna na Ukrainie jest bardzo dobra. Co prawda jej struktura nie jest dobrze zorganizowana, ale lekarzy - i wojskowych, i cywilnych - mamy świetnych. Całe te 9 lat wojny dało im taką wiedzę i doświadczenie, że możemy się nią podzielić z wami i z Amerykanami i z połową świata. To jest takie doświadczenie, którego nie otrzymasz gdziekolwiek indziej, niż na wojnie. Ona jest straszna, ale wymusza postęp i bardzo szybkie uczenie się" - mówi Pajewska.
Jednocześnie przyznaje, że ukraińskie straty są wysokie, a system opieki zdrowotnej przeciążony, głównie ze względu na dużą liczbę rannych wymagających długotrwałego i kosztownego leczenia.
Jak zaznacza, różnica między Ukraińcami i Rosjanami jest też jaskrawa, jeśli chodzi o sposób traktowania pojmanych żołnierzy i rannych. Na opublikowanym w ub.r. przez agencję AP nagraniu z jej kamery, którą dziennikarze przemycili z obleganego Mariupola, widać, jak ukraińscy medycy udzielają pomocy zarówno własnym rannym, jak i Rosjanom. Niedługo po przekazaniu materiału, kobieta trafiła do rosyjskiej niewoli, gdzie - jak mówi - była bita i stosowano wobec niej tortury. Jak jednak zaznacza, różnice te widać również w niewielkich rzeczach.
"Podam taki przykład: przyszła Wielkanoc i w więzieniu, w którym nas trzymali, rozdawali koszyczki wielkanocne i jajka - ale tylko rosyjskim więźniom, naszym oprawcom. Nam powiedziano, że nic nie dostajemy. Czy tak robią chrześcijanie, którymi chcą się zwać Rosjanie? To mały przykład, ale pokazuje, że oni lepiej odnoszą się do psów, niż do jeńców" - opowiada.
Czego potrzeba na froncie?
Pytana o to, czego potrzeba na froncie najbardziej, odpowiada, że najpilniejszą potrzebą są środki do ewakuacji rannych z pola walki (tzw. CASEVAC). Chodzi o wzmocnione samochody terenowe, w tym pojazdy opancerzone i o wzmocnionym podwoziu, bo transporty rannych często trafiają pod rosyjski ostrzał. Wśród innego potrzebnego sprzętu, są krótkofalówki i opaski uciskowe.
"To głównie tyle, jeśli chodzi o medycynę. Poza tym: drony, drony, drony i ...czołgi" - mówi Pajewska. Podkreśla przy tym wdzięczność Ukraińców wobec pomocy, w tym pomocy wojskowej, jaką daje Polska.
"Cieszymy się, że w takich trudnych czasach znaleźliśmy takich braci. Nie mogę przekazać, jak bardzo jesteśmy wdzięczne, za wszystko, co robi Polska" - mówi "Tajra". "Mam nadzieję, że cokolwiek złego było między nami w przeszłości, to zostanie zakopane. Przepraszamy i chcemy o tym zapomnieć" - dodaje.
Zdaniem Pajewskiej, mimo że rosyjska strategia opiera się na chęci złamania ducha Ukraińców, to Moskwa nie ma szans osiągnąć tego celu.
"Jeśli przez ten rok się nie poddaliśmy, to nigdy się nie poddamy" - deklaruje wolontariuszka. "Duch walki nadal jest mocny, nie poddajemy się, chociaż jest ciężko. Są wielkie straty. Każda z nich to dodatkowa rana na sercu. Ale to nas nie osłabia. Sprawia tylko, że chcemy szybciej zwyciężyć, żeby skończyły się te cierpienia" - dodaje.
Podobnego zdania jest polska dziennikarka Bianka Zalewska, która również otrzymała w tym roku nagrodę IWOC, m.in. za dokumentowanie zbrodni wojennych i działalność humanitarną.
"Nie wiem, jak skończy się wojna, ale jedno wiem na pewno: Putin na pewno nie złamie ducha Ukraińców, tej pewności, że kochają swój kraj i kochają wolność. Każda kolejna zbrodnia wojenna tylko wzmacnia nienawiść do Rosjan i oni nie są w stanie już wybaczyć" - mówi PAP Zalewska. "Dobrze to ujęła kiedyś moja koleżanka, wolontariuszka, która napisała po jednym z ostrzałów, w tórym zginęła rodziny w swoich domach: 'Rosjanie: dlaczego wy to robicie? Przecież już bardziej nie da się nienawidzić'" - dodaje.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
js/