Szef rządu podczas konferencji prasowej podsumowującej pierwszy dzień obrad unijnego szczytu relacjonował tematy, które były dyskutowane.
Wskazał, że jednym z nich były środki z Europejskiego Funduszu Pokojowego. Jak mówił, jest to specjalnie utworzony fundusz do finansowania zakupów zbrojeniowych, które potem służą do obrony Ukrainy. "Polska przeznaczyła część sprzętu, głównie sprzętu starszego, postsowieckiego, na Ukrainę. W to miejsce kupujemy znakomity sprzęt zachodni i produkcji naszej krajowej, jak choćby Kraby czy Rosmaki" - mówił Morawiecki.
Dodał, że Polska zwiększa też potencjał obronny poprzez własną produkcję krajową i do tego służą środki pozyskiwane przez nasz kraj z funduszu EPF (European Peace Facility).
Do tej pory - dodał - Polska otrzymała ok. 200 mln zł. "Ale bardzo dobra wiadomość, za około 2-3 tygodnie chyba, tak nam to tutaj obiecano, będzie to kolejne 200 mln euro, a więc około miliarda złotych, które przeznaczymy na politykę obronną i to z pieniędzy europejskich" - podkreślał szef rządu.
"Zabiegałem o to również i mój głos bardzo mocno wybrzmiał, żeby ten fundusz był większy, żeby to nie było 3,5 miliarda euro, ale żeby był istotnie większy" - zaznaczył Morawiecki.
Premier: porywanie dzieci, uprowadzanie dzieci, wynaradawianie dzieci przypomina po prostu najgorsze, nazistowskie, niemieckie praktyki z czasów II wojny światowej
Szef rządu zaznaczył, że szczyt w Brukseli rozpoczął się od spotkania z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem i dyskusji o kwestii porwań ukraińskich dzieci. "Polska prowadzi z KE tę sprawę, wspierając Ukrainę w odszukiwaniu tych dzieci" - mówił.
Jak relacjonował, wszystkie kraje dziękowały Polsce za to, że w tym "niezwykle ważnym zadaniu pełnimy po prostu rolę wiodącą".
"Porywanie dzieci, uprowadzanie dzieci, wynaradawianie dzieci przypomina po prostu najgorsze, nazistowskie, niemieckie praktyki z czasów II wojny światowej" - podkreślił.
Premier dodał, że podczas spotkania unijnych liderów poruszył temat sytuacji na Białorusi, w tym kontekście podkreslał, że Białoruś nie może służyć za mechanizm omijania sankcji nałożonych na Rosję. "Wszyscy się z tym zgodzili. Białoruś musi podlegać również sankcjom. Uszczelniamy sankcje i wszyscy mają tego świadomość, że Białoruś jest de facto rosyjską kolonią, rosyjskim protektoratem, który służy Putinowi jako mechanizm omijający sankcje" - mówił premier.
Dodał, że rozmawiano też o "brutalnych praktykach Łukaszenki w odniesieniu do więźniów politycznych". "Podkreśliłem bardzo wyraźnie, że polska mniejszość narodowa jest szczególnie prześladowana przez Łukaszenkę. Poprosiłem także o dopisanie informacji o mniejszościach narodowych, bo przecież też litewska, mniejsza mniejszość, ale jest również prześladowana przez Łukaszenkę, jak również oczywiście więźniowie polityczni, przede wszystkim białoruscy więźniowie polityczni" - mówił.
Kolejny temat dyskusji, jaki wymienił premier, to jednolity rynek europejski. Jak mówił, tutaj głos Polski jest bardzo wyrazisty. "Jednoznacznie opowiadamy się za tym, aby dokończona została architektura rynku wewnętrznego o jedną ze swobód, która wymieniona została w traktacie rzymskim, który potem ewoluował i ostatnia jego modyfikacja to traktat lizboński. A mianowicie o swobodę świadczenia usług" - podkreślił.
Dodał, że jest to niezwykle ważne dla polskich przedsiębiorców, ponieważ dużo łatwiej jest polskiemu przedsiębiorcy wykonać jakąś usługę we Francji czy w Niemczech przez trzy, czy sześć miesięcy, niż musieć zakładać firmę w tamtym kraju, podlegać tamtym regulacjom podatkowym, księgowym, czy związanym z prawem pracy.
Wyraził jednocześnie zadowolenie, że coraz więcej państw członkowskich przyznaje rację, że jest to "ogromny potencjał do podniesienia konkurencyjności całej Unii Europejskiej, całego naszego rynku wewnętrznego". "Sądzę, że w najbliższych 12-18 miesiącach zauważymy wyraźne przesunięcie w kierunku zwiększenia swobód na jednolitym rynku europejskim z punktu widzenia świadczenia usług. A to bardzo dobrze przełoży się na możliwości dla polskich małych i średnich przedsiębiorców" - ocenił premier.
Premier: nasz kraj coraz skuteczniej walczy z rajami podatkowymi
Szef rządu poinformował, że podczas szczytu poruszył też temat niepokojący polskich rolników, czyli transport ukraińskiego zboża. "To jest coś, co jest podstawowym zadaniem teraz dla pana premiera Henryka Kowalczyka i dla ministerstwa rolnictwa" - mówił.
Jak dodał, transporty są wyeksportowane do Egiptu, do Afryki Północnej i na Bliski Wschód, ale - zaznaczył - "część tego zboża, przedsiębiorcy próbują upłynnić na rynku polskim, co dodatkowo jeszcze przekłada się na presję cenową". Jak zapewnił, ukraiński import, który zostaje w Polsce, będzie w najbliższym czasie wypychany z naszego kraju.
"Aby to zrobić tu w UE zabiegam intensywnie o to, aby Unia Europejska dała nam zgodę na to, abyśmy mogli - zresztą z naszych głównie budżetowych pieniędzy - mogli dopłacać do eksportu, by to zboże wyjechało z Polski" - mówił.
Zaznaczył, że jest to też problem wielu krajów Unii, szczególnie tych, które są na wschodzie UE: Polski, Słowacji, Czechy, Rumunii, Węgier i Bułgarii.
Premier Morawiecki mówił też, że unijni liderzy rozmawiali o walce z rajami podatkowymi. "Coraz więcej państw członkowskich przyznaje, że to jest problem" - wskazał. Podkreślał jednocześnie, że głos Polski w tej kwestii jest coraz lepiej słyszany. Wskazywał też, że nasz kraj coraz skuteczniej walczy z rajami podatkowymi. "To właśnie dzięki temu mamy taki fenomenalny przyrost dochodów z podatku CIT, czyli podatku od międzynarodowych korporacji. To bardzo ważne, bo to jest kilkadziesiąt miliardów złotych, których rząd Donalda Tuska nie potrafił pozyskać" - stwierdził.
"Dla porównania powiem, przez 8 lat rządów PO 33 miliardy złotych podatku CIT, po 8 latach też 33 miliardy podatku CIT. W tym roku, po naszych ośmiu latach, z tych 33 miliardów będzie blisko 100 miliardów, a więc prawie razy trzy" - dodał.
Szef rząd wskazał, że na szczycie dyskutowano też o migracji. "Polska oczywiście zabiega o to, aby granice zewnętrzne Unii Europejskiej były chronione i strzeżone, aby to państwa członkowskie decydowały, o tym, kto może wjechać na nasze terytorium" - mówił Morawiecki.
Szef rządu: zabiegamy o to, aby tradycyjne samochody mogły jak najdłużej jeździć
Morawiecki został zapytany przez dziennikarzy m.in. o działalność instytutu Business and Science Poland, który podlega pod Partię Republikańską. Jak zauważył Morawiecki, obecność w Brukseli jest niezwykle ważna, gdyż odbywa się tu tak wiele procesów regulacyjnych, prawnych i legislacyjnych, które mają wpływ na najróżniejsze sektory w Polsce, że "trzeba tutaj być". "Dlatego kilka lat temu ze zdumieniem stwierdziliśmy w resortach gospodarczych, że nie ma właściwej reprezentacji biznesowej w Brukseli. Po to właśnie została utworzona ta platforma lobbingu, wpływu, poszukiwania informacji o tym, co się dzieje w Brukseli. Gdyby nie było tej platformy, to dużo później byśmy się o niektórych rzeczach, sprawach dowiadywali" - odpowiedział.
Premier był też pytany o czwartkowe spotkanie z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem ws. zakazu sprzedaży aut spalinowych.
"Rozmawiałem z kanclerzem Scholzem jak sprawić, aby również po 2035 roku samochody z silnikami spalinowymi, a nie tylko elektryczne, na wodór, czy hybrydowe mogły być używane. Na wyciagnięcie ręki są technologie związane z syntetycznymi paliwami, przy których bilans emisji CO2 będzie odpowiedni. Nad takimi regulacjami tutaj już praca wre" - odpowiedział.
"Jesteśmy oczywiście wśród tych, którzy zabiegają o to, aby tradycyjne samochody mogły jak najdłużej jeździć; szukamy równych koalicjantów" - dodał.
Wyraził ponadto ubolewanie, że "w Polsce nie ma naszych własnych koncernów samochodowych". Taki był proces transformacji, tak to wyglądało w latach dziewięćdziesiątych, dwutysięcznych" - dodał. (PAP)
autor: Rafał Białkowski
dsk/