14 marca Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że śmierć założyciela Ruchu Światło-Życie w dniu 27 lutego 1987 roku nastąpiła na skutek zabójstwa poprzez podanie ofierze śmiertelnych substancji toksycznych. Wykazały to czynności procesowe, przeprowadzone w Polsce oraz na terenie Niemiec, Austrii i Węgier przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.
Komentując wyniki śledztwa badaczka życia i twórczości założyciela Ruchu Światło-Życie powiedziała PAP o "stałych kłopotach ze strony władz PRL". "Było wiadomo, że wokół ojca (ks. Franciszka Blachnickiego - przyp. PAP) zawsze się kręcili różni ludzie" – zauważyła Wilczyńska, dodając, że telefon księdza był na podsłuchu, a oficjalna poczta była kontrolowana.
Jednak po śmierci duszpasterza - przypomniała - jego współpracownicy przyjęli oficjalną diagnozę, że przyczyną zgonu był zator płuc. "Niepokoiły nas objawy po śmierci. Z ust cały czas toczyła się piana. To wzbudzało podejrzenia, chociaż żadna z nas nie wiedziała, jakie są objawy zatoru płuc, bo taka była oficjalna diagnoza" - powiedziała.
"W ostatnim momencie życia ks. Franciszek Blachnicki poświadczył to, czego nas cały czas uczył, że oczekiwaniem czy radością chrześcijanina powinno być oddanie życia za Chrystusa. I on to właśnie zrobił. Nie wychodził ku temu sam, ale to się stało" – stwierdziła.
Mówiąc o postawie ks. Blachnickiego, Wilczyńska przyznała, że jego wizja Kościoła, całościowe spojrzenie na człowieka jako osoby, która może realizować się tylko przez "bezinteresowny dar siebie" ma wartość uniwersalną.
Zdaniem autorki, twórca Ruchu Światło-Życie miał "porywającą wizję żywego Kościoła i potrafił ją przekazać z entuzjazmem". "Mnie osobiście ujęła, kiedy byłam na pierwszej oazie jako studentka i nie wiedziałam za bardzo, kim jest ks. Blachnicki. Jego słowa o żywym Kościele bardzo mnie ujęły. Nauczał, że przez wszystko można budować Kościół: przez swoje cierpienia, radości, smutki, sposoby kontaktów z ludźmi. To dla mnie było ważne i porywające. Sama metoda oazy i atmosfera, która w niej panowała, przypominała mi czasy pierwszych chrześcijan" - przyznała.
Opisując osobowość duszpasterza, stwierdziła, że odnosił się do ludzi "bez zbytniego dystansu". "Zachowywał naturalny dystans jako ksiądz wobec innych ludzi, ale był zawsze pełen szacunku dla godności drugiego człowieka, z którym się spotykał. Całą swoją postawą, postępowaniem, spokojem wewnętrznym stwarzał przestrzeń wolności, co w czasach PRL nie było normą" – powiedziała. Zauważyła, że podejściem charakterystycznym dla ks. Blachnickiego było holistyczne spojrzenie na człowieka.
Przypomniała, że w październiku 1961 r. ks. Blachnicki podjął studia licencjackie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a następnie pracował na uczelni jako asystent i wykładowca do 1972 r. Natomiast wykłady prowadził jeszcze do 1975 r. Jego sposób przedstawiania Kościoła - zauważyła autorka - był ważny dla społeczności KUL, gdzie stał się inicjatorem różnych inicjatyw.
"Oddziaływał na studentów jeśli chodzi o przekazywanie wizji żywego Kościoła, tworzenie grup studenckich, inspirowanie i szybko to się rozrosło w ruch" – powiedziała Wilczyńska, dodając, że kościół akademicki KUL był jednym miejsc, gdzie wypracowywano sposoby wprowadzania odnowionej liturgii, którą przyniósł Sobór Watykański II. "Był jednym z inicjatorów lubelskiego zespołu liturgistów, która to grupa naukowców i księży wypracowywała pewne sposoby wprowadzania odnowionych obrzędów w życie Kościoła, parafii" – wyjaśniła.
W poniedziałek przed Kościołem Akademickim KUL w Lublinie otwarto wystawę o ks. Franciszku Blachnickim, którą Grażyna Wilczyńska przygotowała we współpracy KUL i IPN. Ekspozycji towarzyszy publikacja okolicznościowa.
Mówiąc o wystawie i publikacji autorka podała, że przygotowując je czerpała z własnego doświadczenia i dostępnych dokumentów, w tym niepublikowanych wcześniej materiałów. Jako przykład wskazała list gończy wydany za duszpasterzem w 1983 r.
Zauważyła, że duszpasterz sam gromadził materiały o swojej działalności, ponieważ "miał świadomość daru". "Że on sam tego nie wymyślił wszystkiego, tylko że zostało mu to podarowane. Dlatego z wdzięcznością dokumentował następne dzieła, żeby przekazać je potomnym" – podała.
"Znając ks. Blachnickiego osobiście, współpracując z nim przez kilka lat i potem przez dekady zgłębiając jego nauczanie przez przygotowywanie do druku kolejnych pozycji wydawniczych, nieustannie pozostaję z nim w kontakcie" – przyznała Wilczyńska, dodając, że czytając teksty ks. Blachnickiego, po raz kolejny zawsze można w nich znaleźć myśli nowe i inspirujące.
Ks. Franciszek Blachnicki (1921-1987) był założycielem i duchowym ojcem Ruchu Światło-Życie - jednego z ruchów odnowy Kościoła według nauczania Soboru Watykańskiego II - oraz wspólnoty życia konsekrowanego Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła. Był wieloletnim wykładowcą teologii na KUL. Walczył z okupantem niemieckim w czasie II wojny światowej, trafił do KL Auschwitz.
Po wojnie był represjonowany przez władze komunistyczne - od lat 50. XX wieku do nagłej śmierci w 1987 roku w Carlsbergu w Niemczech był obiektem szykan i inwigilacji, które miały ograniczyć zasięg jego oddziaływania na polskie społeczeństwo. Departament I MSW PRL umieścił w Carlsbergu wśród współpracowników ks. Blachnickiego agentów, w tym o pseudonimach "Yon" i "Panna", wykonujących ofensywne zadania wywiadowcze na rzecz PRL-owskiego wywiadu na terenie Niemiec, które polegały między innymi na ścisłej inwigilacji kapłana oraz podejmowaniu działań zmierzających do destrukcji podejmowanych przezeń przedsięwzięć.
Ks. Blachnicki zmarł nagle 27 lutego 1987 roku. Oficjalnie jako przyczynę śmierci podano zator płucny.
Od 1995 r. prowadzony jest proces beatyfikacyjny w sprawie ks. Franciszka Blachnickiego. (PAP)
Autor: Piotr Nowak
js/