Jak opisuje portal 16 marca o godzinie 9:54 pieszy wezwał policję, ponieważ na polnej drodze niedaleko kempingu Westerland znalazł czarnego volkswagena passata, którego wnętrze zostało spryskane pianą gaśniczą.
Kiedy policjanci otworzyli samochód, odkryli na tylnym siedzeniu zwłoki mężczyzny z plastikową torbą naciągniętą na głowę.
"Mała wyspiarska wioska Tinnum jest przerażona" - pisze "Bild". Polak wynajmował tu pokój na piętrze budynku mieszkalnego; "od siedmiu lat regularnie przyjeżdżał na Sylt, pracując tu jako malarz". Mężczyzna pochodził z Choszczna, a jego znajomi powiedzieli gazecie "Bild am Sonntag", że mieszka tam jego żona i dwoje dzieci.
Malarz pracował w Niemczech na rodzinę i jak każdy "dumny ojciec chętnie pokazywał zdjęcia swoich dzieci. Ostatni raz był w domu pod koniec lutego".
"W zeszłym tygodniu policja przeczesała cały teren, najwyraźniej szukając narzędzia zbrodni oraz kluczyka do samochodu, który zniknął. Sprawca najwyraźniej chciał zatrzeć ślady za pomocą piany gaśniczej" - pisze portal. "Jak na razie z sukcesem" - dodaje.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
mar/