Jak podaje agencja prasowa Reuters, w poniedziałek rano Leonardo DiCaprio udał się do sądu federalnego w Waszyngtonie, by zeznawać w procesie Prakazrela Samuela Michela, znanego na całym świecie jako Pras Michel. Na popularnym amerykańskim raperze i współzałożycielu kultowej grupy hip-hopowej The Fugees ciąży 11 zarzutów. Artysta oskarżony jest o przekazywanie pieniędzy od zbiegłego malezyjskiego biznesmena Jho Lowa dwudziestu podstawionym darczyńcom, którzy wspierali finansowo kampanię wyborczą Baracka Obamy w 2012 roku. Pras Michel na procederze tym miał zarobić 70 mln dolarów.
Poszukiwany przez międzynarodowe władze Jho Low kierował rzekomo zorganizowaną grupą przestępczą, która zajmowała się praniem brudnych pieniędzy i łapówkarstwem. Malezyjski finansista jest oskarżony o defraudację 4,5 mld dolarów skradzionych z państwowego funduszu inwestycyjnego. Biznesmena łączy z DiCaprio wieloletnia znajomość. Nie tylko wpłacał on darowizny na rzecz fundacji charytatywnej aktora, ale także był jednym z najważniejszych sponsorów filmu „Wilk z Wall Street”. Laureat Oscara zagrał w nim główną rolę, a w realizację obrazu zaangażowana była należąca do niego firma produkcyjna Appian Way Productions.
Aktor zeznał wczoraj w sądzie, że poznał Lowa na przyjęciu urodzinowym w Las Vegas w 2010 roku. „Wziąłem go za poważnego i bardzo wpływowego biznesmena, posiadającego rozmaite koneksje w Abu Zabi i Malezji. Zanim podjąłem z nim współpracę, upewniłem się, że prowadzi legalne interesy. Dostałem zielone światło zarówno od mojego zespołu, jak i wytwórni. Był legalnie działającym biznesmenem, który chciał zainwestować w nasz film” – powiedział aktor. Gwiazdor wrócił też wspomnieniami do „swobodnej” rozmowy z Lowem, podczas której dowiedział się, że biznesmen chce wnieść duży wkład w kampanię reelekcyjną Baracka Obamy. „To była znacząca suma – 20 lub 30 milionów. Powiedziałem mu: +Wow, to naprawdę dużo pieniędzy+” – ujawnił aktor. (PAP Life)
mj/