W czasach zimnej wojny Finlandia była symbolem neutralności i rosyjskich wpływów. Jak twierdzi adm. James Stavridis, wstępując do NATO jako jego 31. członek, teraz kraj ten stanie się z kolei symbolem rosyjskiej porażki.
"Jako były naczelny dowódca sojuszniczy NATO, jestem zachwycony witając Finlandię jako najnowszego członka Sojuszu. Oczywiście, to pokazuje też jak fatalnym strategiem jest Władimir Putin. To dla niego koszmar, by tak silne i zdolne państwo stało się pełnoprawnym członkiem organizacji" - mówi PAP emerytowany wojskowy.
Jak dodaje, akcesja Finlandii jest wzmocnieniem Sojuszu nie tylko w sensie politycznym i symbolicznym, ale i militarnym, bo fińscy żołnierze cieszą się w Europie dużą renomą i wnoszą do sojuszu znaczące zdolności.
"Bardzo dobrze znam Finów, bo uczestniczyli w wielu misjach NATO, w czasie kiedy byłem dowódcą (2009-2013 - PAP) i odwiedzałem ich w Helsinkach. Mają niezwykle zdolne wojsko, zwłaszcza jeśli chodzi o siły lądowe. Ale tak naprawdę są świetni w każdym wymiarze walki" - ocenia.
Pytany o to, jak postrzega szanse dalszego rozszerzenia sojuszu, Stavridis stwierdził, że nie ma wąptliwości, że sprawa akcesji Szwecji zostanie rozwiązana już wkrótce. A co z Ukrainą? Jak przyznaje, jej droga do NATO będzie zapewne trudniejsza. Jednak podobnie jak członkostwo Finlandii kiedyś wydawało się mało prawdopodobnym scenariuszem, tak samo może być z Ukrainą.
"Jestem w tej sprawie pełen nadziei, że z czasem Ukraina stanie się pełnym członkiem NATO. I myślę, że to teraz bardzo realistyczna możliwość" - mówi admirał. "To byłby prawdziwy koszmar dla Rosji, gdyby te wszystkie zdolne wojskowo państwa dołączyły do Sojuszu" - dodaje.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
kgr/