"Od kilku lat widzimy tutaj tendencję wzrostową. W naszej klinice w 2020 r. z powodu różnych zatruć hospitalizowaliśmy 208 pacjentów. W 2021 r. tych zatruć było 325. Rok 2022 lekko nas zaskoczył, ponieważ hospitalizacji było już 417" – powiedział w rozmowie z PAP kierujący Kliniką Pediatrii, Nefrologii Dziecięcej, Dializoterapii i Leczenia Ostrych Zatruć w szczecińskim szpitalu "Zdroje" dr hab. n. med. Andrzej Brodkiewicz.
Lekarz wyjaśnił, że chodzi zarówno o zatrucia celowe, jak i przypadkowe, spowodowane nieprzypilnowaniem dziecka przez rodziców.
Apel do rodziców
"Tutaj kolejny apel do rodziców, aby wszystkie środki chemiczne i leki były przed dziećmi chowane. Dziecko, szczególnie małe, gdy zobaczy tabletkę, będzie ją traktowało jak cukierek. A jak dobrze wiemy, wystarczy jedna tabletka np. nasenna czy nasercowa, by u małego, niewiele ważącego dziecka narobić wiele problemów" – mówił pediatra i nefrolog.
Do zatruć przypadkowych, jak dodał, dochodzi najczęściej u dzieci do piątego roku życia. W ubiegłym roku zdarzyły się m.in. zatrucia grzybami, trutką na szczury, benzyną, wilczą jagodą, płynem na komary, a nawet zawartością zabawki antystresowej.
"Obserwujemy wyraźny wzrost tzw. zatruć świadomych – są to albo próby odurzenia, albo próby samobójcze. I tu ponownie na pierwszym miejscu wśród najczęściej przyjmowanych leków mamy paracetamol" – powiedział prof. Brodkiewicz.
Podkreślił, że przyjmowany w odpowiednich dawkach jest bardzo bezpiecznym lekiem przeciwbólowym i przeciwgorączkowym, ale w dużej ilości "staje się niesamowicie groźny".
Przeszczep wątroby po przedawkowaniu paracetamolu
"Rok temu mieliśmy młodą pacjentkę, która po przedawkowaniu paracetamolu miała przeszczep wątroby i tylko dzięki temu nie zginęła" – poinformował lekarz.
Dodał, że w ubiegłym roku z powodu takiego zatrucia hospitalizowanych w klinice było 58 pacjentów.
"Młodzi ludzie zupełnie nie zdają sobie sprawy, jak przykra i paskudna jest śmierć po przedawkowaniu paracetamolu. Jest to śmierć związana z ciężkim uszkodzeniem wątroby. Proszę mi wierzyć, że ktoś, kto dokładnie przeczytałby, na czym to polega, nie użyłby paracetamolu do próby samobójczej" – zaznaczył prof. Brodkiewicz.
Wyjaśnił, że dochodzi do utraty przytomności, zaburzeń hemostazy z krwawieniem, drgawkami i ciężką niewydolnością wielonarządową. Dodał, że w wielu przypadkach ratunkiem okazuje się wielkość tabletek – dość trudno jest przyjąć ich wiele naraz: podrażniony przewód pokarmowy próbuje sam je wyeliminować przez wymioty.
"Z drugiej strony paracetamol bardzo szybko się wchłania. Jeśli pacjent nie zwymiotuje, to w ciągu 40-60 minut właściwie całość przyjętej dawki zostanie wchłonięta przez organizm. I tu zaczyna się problem. Przez około dobę nie będzie żadnych istotnych objawów, dopiero później dochodzi do stopniowego uszkadzania struktury i funkcji wątroby, pojawiają się złe samopoczucie, nudności, wymioty, bóle brzucha. Bardzo szybko dochodzi do ciężkiego uszkodzenia wątroby i pacjent wymaga specjalistycznego leczenia" – mówił pediatra.
Dodał, że w kierowanej przez niego klinice nie było przypadku śmiertelnego. "Ale chciałbym tutaj wyraźnie podkreślić – jest to związane z tym, że po prostu mamy szczęście. Te dzieci z reguły szybko do nas trafiają" – zaznaczył.
Takim pacjentom podawane są substancje, które zapobiegają postępującemu uszkodzeniu wątroby (w przypadku przedawkowania paracetamolu) lub stosowane są inne metody terapii, które obniżają stężenie toksycznych substancji. Prof. Brodkiewicz dodał, że kluczowe jest szybkie podjęcie leczenia.
"Nawet jeżeli ta dawka byłaby śmiertelna, poradzimy sobie, jeżeli pacjent stosunkowo szybko do nas trafi" – mówił.
Zaznaczył, że po koniecznej hospitalizacji w klinice pacjenci, którzy przedawkowali np. paracetamol, przekazywani są na dalsze leczenie do oddziału psychiatrii dziecięcej.
Środki zapobiegawcze
Zapytany o środki zapobiegawcze, które mogą podjąć rodzice lub opiekunowie młodych ludzi powiedział, że ważna jest obserwacja dzieci i młodzieży, spędzanie z nimi czasu i rozmowa. Podkreślił jednak, że bardzo często pacjenci, którzy trafiają do kliniki, wcześniej byli już pod opieką psychologa i psychiatry.
"Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo trudny temat i takie rady u większości rodziców wywołują zapewne co najmniej pobłażliwy uśmiech albo nawet irytację. Dlatego zdroworozsądkowo – to, co możemy bardzo łatwo zrobić, to bezwzględnie ograniczyć ilość leków w domu, aby ten młody człowiek po prostu nie miał do nich dostępu" – podkreślił prof. Brodkiewicz.
Dodał, że choć z pewnością nie spowoduje to drastycznego spadku liczby zatruć, to jest to dobry środek zapobiegawczy. "Bardzo często mamy pacjentów, którzy skorzystali z leków znalezionych w domu – ich ilość i różnorodność jest absolutnie wystarczająca, by w ciężkim stanie znaleźć się w naszej klinice" – zaznaczył lekarz.(PAP)
Autorka: Elżbieta Bielecka
mj/