"Hoss" miał wyłudzić dwa miliony złotych. Jest prawomocny wyrok ws. "króla mafii wnuczkowej"

2023-04-05 15:21 aktualizacja: 2023-04-05, 22:14
Oskarżony Arkadiusz Ł. ps. Hoss, fot. PAP/ Jakub Kaczmarczyk
Oskarżony Arkadiusz Ł. ps. Hoss, fot. PAP/ Jakub Kaczmarczyk
Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał w środę prawomocny wyrok ws. "króla mafii wnuczkowej" Arkadiusza Ł. ps. Hoss. Sąd uniewinnił oskarżonego od popełnienia 6 z 9 zarzucanych mu czynów. Za pozostałe wymierzył mu karę łączną 6 lat pozbawienia wolności.

Arkadiusz Ł. ps. Hoss został oskarżony przez prokuraturę o szereg oszustw i prób oszustwa dokonanych od maja 2013 r. do kwietnia 2014 r. "Hoss" miał w ramach zorganizowanej grupy przestępczej działającej w Warszawie, Szwajcarii i Niemczech, wyłudzić pieniądze oraz biżuterię o łącznej wartości ok. 2 mln zł. Arkadiusz Ł. miał wprowadzać swoich rozmówców w błąd, podając się za ich bliskich znajomych lub członków rodzin. Oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił przed sądem składania wyjaśnień.

W lutym 2021 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał nieprawomocnie Arkadiusza Ł. na karę sześciu lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Sąd nakazał oskarżonemu także naprawienie szkód.

Apelację od tego orzeczenia złożył prokurator wskazując na rażącą niewspółmierność wymierzonej kary i domagając się wymierzenia Arkadiuszowi Ł. kary łącznej 13 lat pozbawienia wolności. Obrońcy z kolei wnieśli o uniewinnienie oskarżonego, ew. o uchylenie wyroku sądu pierwszej instancji i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Adw. Paweł Głuchowski wskazywał m.in. na liczne wątpliwości co do legalności podsłuchów, które stanowią główny materiał dowodowy w sprawie.

W środę Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał prawomocny wyrok w tej sprawie. Sąd uniewinnił Arkadiusza Ł. od popełnienia 6 z 9 zarzucanych mu czynów. Za pozostałe wymierzył mu karę łączną 6 lat pozbawienia wolności.

Sędzia Maciej Świergosz podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że "niniejsza sprawa z pewnością nie jest typowa, ale nie jest to związane bynajmniej z jej przedmiotem nazywanym potocznie procederem 'wyłudzeń na wnuczka' - bo tego rodzaju spraw jest niestety sporo - ale z jej charakterem transgranicznym". Sędzia przypomniał, że w tej sprawie oprócz polskich organów ścigania i sądów, występowały także liczne podmioty zagraniczne z terenu Niemiec i Szwajcarii.

Sędzia przypomniał, że "oskarżonemu, działającemu na terenie Polski, zarzucono oszustwa w stosunku do 9 osób przebywających na terenie Niemiec i Szwajcarii. Pięć z tych czynów zakwalifikowano jako oszustwo z art. 286 par. 1 kk, czyli tzw. typie podstawowym. Oznacza to, że wartość szkody nie przekraczała wówczas jednostkowo równowartości kwoty 200 tys. zł. Pozostałe cztery czyny to oszustwa dotyczące mienia znacznej wartości, przekraczającego w każdym z tych przypadków 200 tys. zł" – wskazał sędzia.

Dodał, że proceder ten "jest niewątpliwie podobny do tego, za który oskarżony został skazany przez tutejszy sąd prawie 3 lata temu. Wyrok ten został utrzymany zresztą przez Sąd Najwyższy w 2022 roku. Na ten wyrok sądu apelacyjnego powoływali się wszyscy uczestnicy niniejszego postępowania starając się podeprzeć jego uzasadnieniem swoje stanowisko; uwaga ta odnosi się zarówno do Sądu Okręgowego, prokuratora jak i obrońców. Podnosili oni, że okoliczności tych spraw są prawie identyczne - w tym przypadku słowo +prawie+ ma znaczenie bardzo duże, istotne, bo jest kluczowe”.

"To, że występują podobne okoliczności, to nie znaczy bynajmniej, że one są identyczne - nie ma bowiem dwóch identycznych spraw i dlatego nie stosuje się w procesie karnym zasady analogii" – zaznaczył sędzia.

Sędzia Świergosz bardzo szczegółowo odniósł się w uzasadnieniu do kluczowych dowodów w sprawie, czyli podsłuchów rozmów telefonicznych – których legalność podważała obrona.

Sędzia zaznaczył, że kwestia tych dowodów jest również główną różnicą pomiędzy tymi sprawami - z 2020 roku i obecną. Jak wskazał, "tam istotne były przede wszystkim wyjaśnienia oskarżonych i zeznania świadków. W naszej sprawie tzw. osobowy materiał dowodowy ma wręcz marginalne znaczenie i dotyczył tak naprawdę wyłącznie jednego czynu - chodzi o oszustwo, do którego popełnienia oskarżony przyznał się dwukrotnie w trakcie śledztwa, później zresztą to przyznanie odwołał. Pozostali świadkowie nie mają wpływu na jakiekolwiek rozstrzygnięcie tej sprawy. Znaczenie takie miały za to z pewnością przechwycone przez niemiecką policję rozmowy telefoniczne oskarżonego z pozostałymi sprawcami".

Dowody z podsłuchów

Sędzia wskazał, że dowody z podsłuchów "dostarczyły bowiem dowodu na winę i sprawstwo nie tylko w zakresie poszczególnych oszust wskazanych przez prokuratora w akcie oskarżenia, ale i na funkcjonowanie zorganizowanej grupy przestępczej z udziałem oskarżonego Arkadiusza Ł.".

Sędzia zaznaczył, że kwestia wykorzystania materiału z podsłuchu budziła liczne wątpliwości stron i to ona finalnie doprowadziła do zmiany wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu. "Dowód z materiału z podsłuchu ma bowiem charakter szczególny; jest to związane z godzeniem wartości chronionej konstytucyjnej. W art. 49 ustawy zasadniczej przyjęto bowiem zasadę wolności i ochrony tajemnicy komunikowania się. Ograniczenie tych zasad może nastąpić jedynie w przypadkach określonych w ustawie i sposób w tej ustawie wskazany. Europejski Trybunał Praw Człowieka podobnie zresztą jak i polski Sąd Najwyższy wielokrotnie zwracały uwagę, że z tego rodzaju dowodu należy korzystać w sposób wyjątkowo ostrożny, wręcz ze szczególną ostrożnością, rozwagą i wstrzemięźliwością. Wyklucza się przy tym jakąkolwiek rozszerzającą interpretację".

Sędzia zaznaczył, że kluczowy problem w tej sprawie związany jest z różnicami pomiędzy stosowaniem tego dowodu z podsłuchu telefonicznego na terenie Niemiec i Polski. Sędzia podkreślił, że "strona niemiecka przynajmniej na początku tej sprawy inaczej interpretowała przepisy i szerzej dopuszczała możliwość korzystania z podsłuchu telefonicznego".

"Jest to tyle istotne, że niemieckie organa ścigania dokonywały przechwytu rozmów telefonicznych, jak to zaznaczały, pomiędzy uczestnikami tego procederu, którego ważnym elementem było nasz oskarżony. Prowadził on bowiem z terytorium Polski rozmowy telefoniczne z innymi bezpośrednimi sprawcami oszustw znajdującymi się na terenie Szwajcarii lub Republiki Federalnej Niemiec. Strona niemiecka tzw. przechwytu tych rozmów dokonywała na swoim terenie, gdy one - mówiąc krótko - przechodziły przez systemy telekomunikacyjne tego kraju" – tłumaczył sędzia.

"Z tego też powodu początkowo Niemcy uważali, że jest to ich zdaniem tzw. przechwyt krajowy, a nie międzynarodowy, do którego stosuje się właśnie te wszelkie konwencje i umowy międzynarodowe. W takim przypadku nie występuje się wówczas do władz polskich, by podsłuch taki zalegalizować. W przypadku braku zgody polskiego sądu nie można byłoby wykorzystać tego dowodu przed polskim sądem. Z czasem sytuacja uległa zmianie i strona niemiecka, z jednym wyjątkiem, występowała do Prokuratury Okręgowej w Warszawie z wnioskami o pomoc prawną w tej sprawie. Z kolei prokuratura polska składa stosowne wnioski do warszawskiego sądu, by uzyskać zgodę na podsłuch. Zgody te znajdują się w kancelarii tajnej, stąd też nie możemy bliżej mówić na ich temat" - dodał.

Sędzia przypomniał jednak, że zgody te zostały udzielone jedynie co do dwóch rodzajów przestępstw, tj. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, oraz przestępstwa oszustwa dotyczącego mienia w znacznych rozmiarach, czyli takiego, gdzie wartość szkody w każdym przypadku musiała przekraczać 200 tys. zł. Sędzia tłumaczył, że "art. 237 par. 3 kpk wyklucza bowiem podsłuch procesowy co do okoliczności na mniejszą kwotę - taka zgoda nie mogłaby być więc udzielona, bo byłaby sprzeczna z prawem. Oznacza to, że z tego powodu materiału z podsłuchu nie wolno wykorzystać sądowi w rozpoznawanej sprawie co do 5 z 9 czynów (…) tylko cztery zarzuty z aktu oskarżenia dotyczą bowiem oszustw na szkodę przekraczającą jednostkowo kwotę 200 tys. zł" – mówił.

Dodał, że w kolejnym przypadku występuje także inny problem natury formalnej - Sąd Okręgowy w Warszawie udzielił zgody na podsłuch telefonu używanego przez oskarżonego, ale w innym okresie niż miał miejsce czyn przypisany oskarżonemu. Oznacza to – jak tłumaczył sędzia - że także i w tym przypadku nie można wykorzystać materiałów uzyskanych z takiego podsłuchu, a innych dowodów winy oskarżonego w tym zakresie – jak mówił - brak.

Sąd odniósł się w uzasadnieniu także m.in. do oceny zeznań dwóch niemieckich policjantów prowadzących śledztwo na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Hamburgu, co do których wątpliwości wnosili obrońcy. Sąd stwierdził jednak, że już "sąd pierwszej instancji słusznie przyjął, że dowód ten nie ma znaczenia dla oceny kwestii winy i sprawstwa oskarżonego, stąd też kwestionowanie tych dowodów nie ma żadnego sensu procesowego".

Odnosząc się do wymiaru kary wymierzonej oskarżonemu sędzia wskazał, że "wobec uniewinnienia oskarżonego od sześciu z dziewięciu przestępstw sąd apelacyjny musiał wymierzyć karę na nowo, zrobić to samodzielnie. W znacznym zakresie podzielił przy tym stanowisko prokuratora, co do kary za ciąg tych przestępstw, co do których skazanie utrzymano w mocy. Oskarżyciel publiczny słusznie bowiem zwrócił uwagę, że sąd pierwszej instancji nie docenił należycie okoliczności obciążających".

Dodał, że sąd apelacyjny wziął w tym zakresie pod uwagę liczne przesłanki wpływające na zaostrzenie kary tj. przede wszystkim wartość szkody, liczbę czynów, działanie w sposób zaplanowany, zorganizowany, a także to, że oskarżony uczynił sobie z tego stałe źródło dochodu i – jak wskazał - de facto sposób na życie.

"Sąd Apelacyjny szczególnie pragnie napiętnować to, że oskarżony działał z premedytacją - oszukiwał osoby starsze, często nieporadne życiowo. Wykorzystywał w bezczelny sposób ich łatwowierność, empatię i chęć pomocy innym ludziom w potrzebie. W ten sposób często pozbawiał ich oszczędności całego życia - jest to proceder niewątpliwie haniebny i wysoce szkodliwy społecznie. Nie ma więc mowy o łagodnym traktowaniu oskarżonego" – podkreślił sędzia.

Dodał, że na jego korzyść "należało policzyć wyłącznie to, że w momencie popełnienia tych trzech przestępstw nie był formalnie jeszcze karany sądownie, bo nastąpiło to dopiero 2020 roku. Jednocześnie też uwzględniono to przyznanie się do jednego z czynów na etapie śledztwa (…). Wzięto też pod uwagę zachowanie skazanego w zakładzie karnym oraz jego aktualny stan zdrowia".

"Tak ustalona kara stanowić będzie zdaniem sądu apelacyjnego należytą odpłatę za zło wyrządzone wręcz zawodowo przez oskarżonego w tej sprawie" – podkreślił sędzia Świergosz.

To kolejny prawomocny wyrok wobec Arkadiusza Ł.

Orzeczenie wydane w środę przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu to już kolejny prawomocny wyrok wobec Arkadiusza Ł. za zarzucane mu dokonywanie oszustw tzw. metodą "na wnuczka".

Pierwszy proces Hossa rozpoczął się przed poznańskim sądem okręgowym w połowie 2017 r. Śledczy zarzucili mu wówczas udział w grupie przestępczej i wyłudzenie lub próbę wyłudzenia w Niemczech, Szwajcarii i Luksemburgu w latach 2012-2014 w sumie kilku milionów złotych w różnych walutach oraz kosztowności: biżuterii, złota i złotych monet. Ofiarami były głównie osoby w podeszłym wieku, często samotne.

Mężczyzna miał wprowadzać obywateli innych państw w błąd co do tożsamości, pozorując bliskie pokrewieństwo lub znajomość z nimi. Miał też podawać się m.in. za funkcjonariusza policji. W 2019 roku poznański sąd okręgowy skazał Arkadiusza Ł. na karę siedmiu lat więzienia. Apelację od wyroku sądu pierwszej instancji złożyła zarówno prokuratura, jak i obrońcy oskarżonych.

W listopadzie 2020 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu wymierzył Arkadiuszowi Ł. karę sześciu lat więzienia. Uniewinnił go od dokonania dwóch czynów oszustwa, wskazując na brak wystarczających dowodów. Ten wyrok jest już prawomocny.

W pierwszym procesie na ławie oskarżonych Hoss zasiadł razem ze swoim bratem Adamem P., który odpowiadał z wolnej stopy. Sąd pierwszej instancji skazał Adama P. na karę sześciu lat pozbawienia wolności. Sąd Apelacyjny w Poznaniu wymierzył mu karę pięciu lat pozbawienia wolności, także uniewinniając go od dokonania dwóch czynów. (PAP)

Autorka: Anna Jowsa

mj/