Dla Lecha będzie to już 19. pojedynek w europejskich pucharach w tym sezonie. Trałka, który także komentuje spotkania byłej drużyny w telewizji, nie ukrywa, że Fiorentina wydaje się być najmocniejszym przeciwnikiem.
"Oczywiście można porównywać Villarreal (rywal grupowy Lecha w LK – PAP) z Fiorentiną, ze względu na mocne ligi, w których występują, czy umiejętności poszczególnych piłkarzy. Natomiast Hiszpanie, gdy grali z Lechem, mieli trudny moment w lidze, do tego zmiana trenera - drużynę opuścił Unai Emery. Fiorentina z kolei ma passę 10 meczów bez porażki. I to bez względu na to, jakim jesteś zespołem i w jakiej lidze grasz, taka seria musi budować pewność siebie. Dlatego moim zdaniem to jest większe wyzwanie niż spotkania z Villarrealem" – powiedział PAP.
Jak dodał, kolejne występy w Lidze Konferencji też działały na korzyść Lecha, który dziś jest lepszym zespołem niż pół roku temu.
"Wyeliminował parę zespołów i podobnie jak Fiorentina też ma zbudowaną pewność siebie, szczególnie na tej europejskiej arenie. Rozegrał już w pucharach 18 meczów, jest doświadczony, ma wykrystalizowany skład. Te wszystkie mecze w Lidze Konferencji na wiosnę były bardzo dobre, no może poza pierwszą połową spotkania w Norwegii z Bodoe/Glimt" – podkreślił.
Były lechita przyznał, że w Fiorentinie jest wiele indywidualności, ostrzega przed napastnikiem Arhturem Cabralem, który strzela sporo bramek. Jego zdaniem podopieczni Johna van den Broma muszą zwrócić uwagę na bocznych defensforów.
"Dodo i Cristiano Biraghi to niesamowicie ofensywnie grający zawodnicy, z takim +ciągiem+ na bramkę. Częściej są w polu karnym przeciwnika niż we własnym. Włosi świetnie operują piłką, stosują wysoki pressing zaraz po stracie piłki. Ale z drugiej strony to stwarza też okazje rywalom. Te przestrzenie za linią obrony są naprawdę bardzo duże i wystarczą dwa, trzy dobre podania, żeby minąć tą pierwszą strefę i wówczas szybcy pomocnicy Lecha czy Mikael Ishak mogą z tego skorzystać” – zauważył.
Zdaniem Trałki, atutem Lecha są przede wszystkim własne trybuny. W Europie klub zrobił ze swojego stadionu twierdzę nie do zdobycia. Z dziewięciu spotkań wygrał osiem, a tylko jedno zremisował - z Hapoelem Beer Shewa w fazie grupowej.
"Jak widać, przy Bułgarskiej rywalom trudno cokolwiek ugrać. Te 40 tysięcy za plecami to niesamowity wiatr w plecy, to niesie i to jest bardzo mocny atut” – podkreślił były kapitan "Kolejorza".
Trałka uważa, że mistrz Polski nie może zadawalać się samym awansem do ćwierćfinału i podchodzić do meczu bez większej presji.
"Na pewno Lech nie zagra na zasadzie +że już nic nie musi+, absolutnie. Gdy już jesteś w ćwierćfinale, to widzisz Pragę (gospodarz finału LK – PAP), że jest to naprawdę niedaleko. Po drugiej stronie jest renomowany przeciwnik i ma dużo jakości, ale nie jest to rywal +nie do przejścia+. Pierwszy mecz będzie bardzo istotny, ważne, żeby on niczego nie zamknął. +Kolejorz+ musi zagrać tak, żeby jechać do Florencji na rewanż z wiarą i optymizmem" – stwierdził siedmiokrotny reprezentant Polski.
On z kolei bardzo dobrze pamięta sezon 2015/16 – lechici po zdobyciu mistrza Polski nie zakwalifikowali się do Ligi Mistrzów, ale zagrali w fazie grupowej Ligi Europy, gdzie jednym z rywali była właśnie Fiorentina.
"Prawie osiem lat temu do Florencji jechaliśmy po cud. Przypomnę, że byliśmy wówczas na ostatnim miejscu w tabeli, a Fiorentina była liderem serie A. Do tego jeszcze pojawiały się kłopoty z samolotem, do Włoch polecieliśmy późnym wieczorem. No i stał się cud, bo wygraliśmy 2:1, tyle że u siebie było już 2:0 dla Włochów" – wspominał Trałka.
Były pomocnik Lecha nie ukrywa, że w tamtych latach ta różnica pod względem jakości między tymi zespołami była jednak znacznie większa niż to jest teraz.
"Wówczas w Fiorentinie grali tacy zawodnicy jak Josip Ilicic, który strzelił nam dwa gole w Poznaniu, Giuseppe Rossi, Frederico Bernardeschi, czy Ante Rebic. Dziś są tam piłkarze na podobnym poziomie, natomiast tamten Lech miał zdecydowanie mniej jakości w porównaniu do obecnej drużyny. Poza tym byliśmy wówczas na ostatnim miejscu w tabeli, graliśmy z Fiorentiną bez żadnej presji. Z drugiej strony tamto spotkanie we Florencji w niczym nie mogło nam zaszkodzić, ale każdy pozytywny wynik mógł nam pomóc. Szukaliśmy takiego bodźca, który pozwoliłby nam zacząć wygrywać w lidze. I faktycznie, po tym zwycięstwie ruszyliśmy do przodu" – podsumował Trałka.
Początek spotkania Lecha z Fiorentiną o godz. 21. Rewanż odbędzie się za tydzień we Florencji. (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
gn/