Prof. Pinkas zaznaczył, że zjawisko fake newsów w medycynie zatacza coraz szersze kręgi. Poinformował, że Państwowy Zakład Higieny opublikował dane, z których wynika, iż w 2022 r. aż 10 dzieci na tysiąc nie otrzymało obowiązkowych szczepień ochronnych.
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci
"Jest to proces narastający od wielu lat. W ciągu ostatnich 5 lat liczba niezaszczepionych dzieci wzrosła o połowę" - mówił.
Jak wyjaśnił prof. Pinkas, trend antyszczepionkowy narasta od wielu lat, co może ostatecznie doprowadzić do tego, że zaczną się pojawiać epidemie wyrównawcze.
"Jeśli coraz więcej dzieci będzie niezaszczepionych, będzie to stanowić realne zagrożenie dla tych dzieci, które mają jakieś przeciwskazania do szczepień lub dla tych, które mimo szczepienia nie zareagowały prawidłowo" - stwierdził.
Dlatego - jak wyjaśnił - wysoki procent zaszczepienia populacji stanowi rodzaj "ochronnego kokonu" wokół tej grupy dzieci. "Stworzenie takiego kokonu to nasz społeczny i moralny obowiązek" - zaznaczył.
Według krajowego konsultanta w dziedzinie zdrowia publicznego „szczepienia padły ofiarą swojej skuteczności". "Zapomnieliśmy o tym, jak są groźne choroby zakaźne dlatego, że byliśmy dobrze wyszczepieni. W tej chwili sytuacja wygląda na coraz bardziej niebezpieczną. Jesteśmy o krok od tego, by niektóre choroby zakaźne, takie jak odra czy polio, znów zapukały do naszych drzwi. Jednak ja wciąż mam nadzieję, że rozsądek i profesjonalna wiedza zwyciężą" - stwierdził.
Prof. Pinkas podkreślił, że "szczepienia ochronne są jednym z największych dobrodziejstw ludzkości". "Mam nadzieję, że obywatele zrozumieją, że w postaci szczepienia oni i ich dzieci otrzymują nadzwyczajny dar" - dodał.
Jak podkreślił, w ostatnim czasie dużo mówi się o tzw. alternatywnej medycynie. "Nie ma czegoś takiego, jak alternatywna medycyna, podobnie jak nie ma alternatywnego prawa. Alternatywne prawo to po prostu przestępstwo. Tymczasem pod hasłem medycyny alternatywnej kryje się po prostu szarlataneria. Ludzie zamiast polegać na rzetelnych naukowych badaniach, sprawdzonej wiedzy lekarzy, próbują iść na skróty, ufając oszustom" - ocenił.
Zdaniem dyrektora Szkoły Zdrowia Publicznego przyczyn tego zjawiska należy szukać m.in. w fake newsach publikowanych w internecie. "W sieci wybieramy te rzeczy, które są najmniej skomplikowane, możemy je przyswoić bez wysiłku, a zarazem wydaje nam się, że przynoszą jakiś efekt" - zaznaczył.
Rozpowszechnianie fałszywych informacji o szczepieniach
Podkreślił, że osoby rozpowszechniające fałszywe informacje są często "zwyczajnie nieuczciwe". Jak stwierdził, "to część wojny hybrydowej". "Jesteśmy epatowani informacjami, które mają na celu zaszkodzić społeczeństwu i sprawić, że ludzie zaczną podejmować złe decyzje zdrowotne. Wszystko w myśl zasady, że łatwiej doprowadzić do sytuacji, w której społeczeństwo samo się będzie degenerowało niż prowadzić konwencjonalną wojnę" - ocenił.
"Wiemy, ilu jest w internecie trolli i botów, które szerzą dezinformacje o tym, że szczepienia szkodzą zdrowiu i lepiej wobec tego się nie szczepić. Jest to bardzo trudny czas" - dodał.
Według prof. Pinkasa, tego typu dezinformacja bywa tragiczna w skutkach i zbiera "śmiertelne żniwo". "Człowiek oszukany w ten sposób może za późno zgłosić się do lekarza, wierząc w skuteczność jakiejś +alternatywnej+ terapii czy podjąć decyzję, że się nie zaszczepi, przez co ryzykuje cięższy przebieg choroby" - wymienił.
Podkreślił, że część osób zarabia na rozpowszechnianiu fałszywych informacji w internecie. "Te osoby sprzedają suplementy diety czy swoje książki, opowiadając nam, że lekarze są niewiarygodni i tylko oni mają licencję na mądrość i uczciwość" - mówił prof. Pinkas.
Zdaniem krajowego konsultanta w dziedzinie zdrowia publicznego, "współcześnie nie ma już autorytetów, są tylko influencerzy". "Marzę o tym, żeby znacznie więcej lekarzy, pielęgniarek i aptekarzy stało się influencerami, którzy będą popularyzować rzetelną wiedzę" - powiedział.
Według prof. Pinkasa, walczyć z rozpowszechnianiem nieprawdziwych informacji można jedynie w ten sposób, by w mediach społecznościowych i na portalach piętnować i znakować pojawiające się fake newsy.
"Nie jestem zwolennikiem wprowadzania cenzury w internecie, ale informacje powinny być jakoś pozycjonowane. Niestety mam wrażenie, że wiele osób zaczyna ufać profesjonalistom dopiero kiedy doświadczy w swoim życiu jakiegoś dramatu" - ocenił.
We wtorek w hotelu Marriott w Warszawie odbyła się konferencja naukowa "Nauka jako remedium na dezinformację".(PAP)
Autorka: Iwona Żurek
kgr/