Kallas pytana była, z jakich powodów w pierwszą podróż zagraniczną po utworzeniu kolejnego rządu wyruszyła do Kijowa i Warszawy. "Ukraina jest na samej górze programu naszej polityki zagranicznej. A Polska jest dobrym sojusznikiem. Dużo współpracujemy z Polską od momentu rozpoczęcia tej wojny, w sprawie Ukrainy myślimy tak samo. Razem popieramy Ukrainę i przekonujemy innych, by to robili" - odpowiedziała w wywiadzie opublikowanym w czwartek w "Rzeczpospolitej".
Na pytanie, czy w czasie rozmów z politykami ukraińskimi w Kijowie wyczuła ich optymizm w sprawie wielkiej kontrofensywy, która ma się wkrótce zacząć, odparła, że "wielkie rozczarowania wynikają z wielkich oczekiwań". "Dlatego trochę się obawiam wyolbrzymionych oczekiwań wobec tej wiosennej ofensywy, że ona ma być jedyna. Musimy być przygotowani, że wojna potrwa dłużej. Linia frontu jest bardzo długa, jedna ofensywa nie wystarczy. Musimy mieć świadomość, że pomagać Ukrainie trzeba będzie także po tej wiosennej ofensywie. Ostatecznym celem jest to, by Rosja wróciła do własnych granic, by agresja jej się nie opłaciła. A czy to będzie jedna ofensywa, dwie czy trzy – nie ma znaczenia, to kwestia taktyki" - tłumaczyła.
Pytana była też, o co najbardziej prosił prezydent Zełenski? "Rozmawialiśmy o różnych kwestiach. Jedna z nich to pomoc militarna. Ukraińcy mają obawy, czy dostaną to, czego potrzebują. Rozumieją, że Estonia już dużo przekazała, ale może przekonywać innych. Tematem był też lipcowy szczyt NATO w Wilnie – Ukraińcy złożyli wniosek o dołączenie do sojuszu, omawialiśmy, jak widzimy ten proces. Podobnie z ich wnioskiem o członkostwo w UE. I dla mnie, i dla Ukraińców ważna jest też kwestia odpowiedzialności, specjalnego trybunału ścigającego za zbrodnię agresji".
W dalszej części wywiadu premier pytana, czy przyjęłaby propozycję, aby po Jensie Stoltenbergu zostać sekretarzem generalnym NATO powiedziała, że to, że jej nazwisko się pojawia w takich rozważaniach, jest komplementem dla Estonii. "Oznacza, że jesteśmy traktowani jak równi, bierze się nas pod uwagę. Ale uważam, że to mało prawdopodobne, bym dostała propozycję takiego stanowiska".
"Dotychczas nikt mi takiej propozycji nie złożył. Tylko czytałam o tym w gazetach. To bardzo miłe spekulacje, ale na razie jedynie spekulacje" - tłumaczyła dalej.
Na pytanie, czy może sobie wyobrazić, że jako premier Estonii albo sekretarz generalna NATO złoży wizytę w Moskwie odparła, że może odpowiedzieć tylko jako premier Estonii. "I jako szefowa estońskiego rządu nie widzę żadnego powodu, by odwiedzać Moskwę. Nie powinno być żadnych interesów ze zbrodniarzami wojennymi".
W jej ocenie, "Rosja jest państwem pariasem i za takie powinna być uważana dopóty, dopóki nie wycofa się do swoich granic, nie zaakceptuje trybunału, nie weźmie na siebie odpowiedzialności. Po tym wszystkim możemy znowu rozmawiać o stosunkach". (PAP)
kgr/