Według informacji szpitala w Koszycach, zajmującego się leczeniem poparzeń, dwie osoby, które tam trafiły, są w bardzo poważnym stanie; znajdują się w śpiące farmakologicznej i oddychają dzięki respiratorom - poinformowała media rzeczniczka grupy Agel SK, która jest właścicielem kliniki, Martina Pavlikova.
"Lekarze w szpitalnej specjalistycznej Klinice Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej walczyli całą noc o życie dwóch ciężko rannych pacjentów" - powiedziała, dodając, że trwają dalsze specjalistyczne badania. Według niej bardzo trudno jest w tej chwili komentować rokowania dotyczące zdrowia rannych.
Słowackie media informują, że ranni górnicy mają poparzenia 15-20 proc. powierzchni ciała. Rzeczniczka kliniki w Koszycach w rozmowie z PAP zapowiedziała więcej informacji w godzinach popołudniowych. Pozostali dwaj ciężko ranni górnicy są w szpitalu uniwersyteckim w Bratysławie. Pięciu lżej rannych przewieziono do szpitala w Bojnicach.
Rzeczniczka spółki Kopalnie Górnej Nitry, do której należy kopalnia Novaky, Adriana Sivakova poinformowała, że polscy górnicy, pracujący przy wydobyciu węgla, zatrudnieni są przez firmę Gór-Karbo z Częstochowy, jej przedstawiciele są na Słowacji.
Według wstępnych ustaleń w środę w kopalni doszło do zapalenia i wypalenia metanu, gazu kopalnianego. Gaz już się wypalił i korytarze kopalni zostały przewietrzone. Na miejscu pracują inspektorzy Okręgowego Urzędu Górniczego w Bańskiej Bystrzycy. Z wyjątkiem korytarza i przodka, w którym doszło do pożaru, wydobycie węgla odbywa się normalnie. Kopalnia Novaky ma zakończyć produkcję w końcu 2023 r.
"W miejscu zdarzenia doszło do nagłego i niespodziewanego zapalenia się metanu, a nie do jego wybuchu - powiedział słowacki minister gospodarki Karel Hirman. Według resortu nie doszło więc do znaczących szkód w kopalni.
W chwili wybuchu pożaru w jego rejonie znajdowało się 70 górników.
Premier Słowacji Eduard Heger poinformował, że sytuacja jest stabilna, a prokuratura rozpoczęła śledztwo. Powiedział też, że wszystkie poszkodowane osoby wyszły z kopalni samodzielnie i przeszły przy tym dwa kilometry od miejsca pożaru.
Okoliczności wypadku, obok prokuratury, mają badać także inspektorzy Urzędu Górniczego z Bańskiej Bystrzycy. Są już na miejscu, ale nie mogą jeszcze wejść do miejsca pożaru. Sytuację w kopalni monitorują odpowiednie służby. W części, która nie została objęta pożarem, trwa nocna zmiana.
Piotr Górecki (PAP)
kw/