Wcześniej o konwoju poinformował dziennik "New York Times".
Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller powiadomił, że pasażerami konwoju byli również sudańscy pracownicy amerykańskich firm i obywatele państw zaprzyjaźnionych ze Stanami Zjednoczonymi. Z Port Sudan czeka ich przeprawa do saudyjskiego portu Dżudda, gdzie będą na nich czekać amerykańscy urzędnicy konsularni.
Do tej pory Amerykanie nie organizowali ewakuacji swoich obywateli; jedynymi wywiezionymi z Chartumu byli pracownicy ambasady i innych rządowych przedstawicielstw, których przed tygodniem przetransportowali helikopterami komandosi SEALs. W Sudanie - jak ocenia Associated Press - przebywa około 16 tys. obywateli USA, głównie z mieszanych amerykańsko-sudańskich rodzin. Departament Stanu USA twierdzi jednak, że tylko nikła ich część chce opuścić kraj.
Agencja AP przypomina, że choć ponad tuzin państw rozpoczęło ewakuację swoich obywateli wszelkimi dostępnymi drogami, to administracja USA zapowiadała, że nie będzie rozpoczynać takiej misji, uważając ją za obarczoną zbyt dużym ryzykiem.
Droga z Chartumu do Port Sudan jest obecnie bardzo niebezpieczna; sudańsko-amerykańska rodzina, która samodzielnie odbyła tę podróż, opisała wielokrotne kontrole auta przez uzbrojonych mężczyzn i widok leżących na ulicy ciał.
Mimo kolejnych rozejmów, z których ostatni miał powstrzymać starcia począwszy od północy z piątku na sobotę, w Sudanie nie wygasły rozpoczęte 15 kwietnia walki pomiędzy regularną armią a RSF, paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia. Zginęło w nich ponad 500 osób - informuje agencja AP, powołując się na źródła rządowe. Według danych ONZ już około 50 tys. uchodźców, głównie obywateli Sudanu, przedostało się do Czadu, Egiptu, Sudanu Południowego i Republiki Środkowoafrykańskiej. (PAP)
kgr/