Każdy, kto choć raz miał okazję podziwiać jej występy na żywo wie, że show Beyonce to dopracowany w najmniejszym szczególe muzyczny spektakl. Nienaganna oprawa sceniczna, olśniewające stroje i porywająca choreografia w połączeniu z jej śpiewem to perfekcja sama w sobie. Nic dziwnego, że na koncerty Beyonce ściągają tłumy. Podobnie może być także w przypadku rozpoczynającej się 10 maja w Szwecji trasy „Renaissance World Tour”. Spoglądając na harmonogram występów już możemy zobaczyć, że bilety na inauguracyjny koncert zostały wyprzedane. Hasłem „Sold Out” okraszonych jest wiele punktów na jej muzycznej mapie. Co jest dla artystki doskonałym prognostykiem, szczególnie gdy przyjdzie podliczyć jej wpływy z występów.
To postanowiła już uczynić redakcja magazynu "Forbes". Przy mizernej sprzedaży biletów zyski mogą wynieść 275 mln dolarów, szacuje magazyn. Jednak już wiadomo, że bilety rozchodzą się, jak świeże bułeczki, zatem można założyć o wiele bardziej optymistyczne i wielce prawdopodobne scenariusz. Wedle niego wpływy ze sprzedaży biletów mogą przynieść artystce zysk rzędu nieco ponad dwóch miliardów dolarów. „Forbes” wylicza, że ta kwota może osiągnąć pułap nawet 2,4 miliarda dolarów, zakłada jednak konieczność odliczenia 20 proc. kosztów związanych z trasą. Niemniej, przy założeniu, że artystka zachowa dla siebie resztę wpływów jej konto wzbogaci się o bardzo okazałą sumkę.
„Szanse, że +Renaissance+ może być najbardziej lukratywną trasą koncertową Beyonce – prawdopodobnie przekraczającą dochody ze wszystkich swoich poprzednich koncertów razem wziętych – są duże” – komentuje „Forbes”.
Gdyby polska publiczność zechciała dołożyć się do tych imponujących zarobków ma jeszcze szansę. Przypomnijmy, że artystka wystąpi na Stadionie PGE Narodowy w Warszawie z dwoma koncertami, 27 i 28 czerwca. Ceny biletów zaczynają się od ponad 500 zł i szybują do zawrotnej kwoty ponad 1300 zł.
W sumie w ramach „Renaissance World Tour artystka zagra 57 razy, z ostatnim koncertem wystąpi 27 września w Nowym Orleanie. (PAP Life)
kgr/