Katarzyna Dowbor: czuję się jak panna z odzysku, znów jestem do wzięcia

2023-05-13 10:17 aktualizacja: 2023-05-13, 16:16
Katarzyna Dowbor. Fot. PAP/Rafał Guz
Katarzyna Dowbor. Fot. PAP/Rafał Guz
Kiedy dziesięć lat temu straciła pracę w TVP, wydawało się, że jej telewizyjna kariera dobiegła końca. Ale nieoczekiwanie Katarzyna Dowbor dostała drugą szansę i odrodziła się niczym feniks z popiołów. Powierzenie jej przez Polsat roli prowadzącej program „Nasz nowy dom” Polsatu okazało się strzałem w dziesiątkę. Zarówno dla stacji, która zyskała hit w ramówce, jak i dla Dowbor, która pokazała się z innej strony i zdobyła serca widzów. Teraz dziennikarka straciła tę pracę i po 10 latach musi szukać sobie kolejnego zajęcia. Czy tym razem też znajdzie na siebie pomysł?

Gdy w poniedziałek 8 maja Katarzyna Dowbor poinformowała na Instagramie, że właśnie dowiedziała się od swoich szefów w Polsacie, iż przestaje być prowadzącą program „Nasz nowy dom”, w komentarzach pod postem wybuchła histeria. Błyskawicznie pojawiły się głosy oburzenia na tę decyzję i słowa wsparcia dla Dowbor. Pisały gwiazdy – Katarzyna Skrzynecka, Monika Richardson, Anna Jurksztowicz, Maciej Dowbor i jego żona Joanna Koroniewska, ale przede wszystkim odezwały się tysiące fanów.

Efekt był taki, że w ciągu dwóch dni pod wpisem Dowbor znalazło się ponad 3500 komentarzy, co spokojnie można uznać za rekordową reakcję. Chyba nigdy wcześniej żadna zwolniona z telewizji gwiazda nie spotkała się z tak niezwykłym wsparciem. Większość komentujących nie przebierała w słowach, oceniając – ich zdaniem fatalną – decyzję dyrektora programowego Polsatu.  „Najdurniejszy z pomysłów nowej dyrekcji”, „To chyba jakiś żart”, „To początek końca nowej dyrekcji. Podziękujcie panu Edwardowi” – to najłagodniejsze z krytycznych opinii. Niezadowolenie z decyzji szło w parze z masowym zachwytem nad Dowbor. „Nikt pani nie dorówna”, „Pani ciepło i empatia spowodowały, że ten program był wart uwielbienia”, „Jest pani ikoną telewizji”, „Jest pani promieniem radości, który z każdym dawał nadzieję i uśmiech nie tylko tym rodzinom, ale też nam telewidzom, za to pani ogromnie dziękuję”, „Siła kobiecości i naturalności”, „Nie do zastąpienia”. Dziesięć lat temu, gdy Katarzyna Dowbor odchodziła z TVP, w Internecie nietrudno było znaleźć opinię, że to słuszny krok. Teraz takich głosów nie było, co pokazuje, że przez 10 lat pracy w Polsacie dziennikarka zyskała ogromną sympatię.

Show must go on

Instagram nie był jedynym forum, gdzie toczyły się ożywione dyskusje na temat zwolnienia Dowbor. Poza dziesiątkami tekstów na wszelkich możliwych portalach, pojawiły się też profesjonalne analizy przeprowadzane przez ekspertów mediów, którzy zastanawiali się, czy osoba prowadząca program jest elementem, który można bez problemu wymienić. Niektórzy z ekspertów tłumaczyli, że stacja musi dokonywać zmian, jeśli myśli o nowej widowni. Nie ma ludzi niezastąpionych, czasem zmiany są konieczne, a widz je szybko zaakceptuje. W końcu niedawno wszyscy płakali po Katarzyny Skrzyneckiej, gdy została zwolniona z jury programu „Twoja twarz brzmi znajomo”.

Na jej miejsce przyszedł Paweł Domagała, do tego Piotra Gąsowskiego w roli prowadzącego zastąpił Maciej Rock i widownia programu wcale się nie zmniejszyła. Z programem „Nasz nowy dom” będzie pewnie podobnie, zwłaszcza że na następczynię Katarzyny Dowbor wybrano cieszącą się sympatią widzów aktorkę Elżbietę Romanowską. Niektórzy już zresztą przyznają, że ta zmiana wyjdzie programowi na dobre.  „Lubię Kaśkę, ale Elka to jest dobry wybór. Uśmiech, energia, taki typ dziewczyny z sąsiedztwa. Ona na pewno sobie poradzi, tylko cała ta zamiana została przeprowadzona bez empatii. Mogły przecież wspólnie pojawić w pierwszym odcinku nowego sezonu i Kaśka oficjalnie przekazałaby pałeczkę Elce. Wyszłoby elegancko, a tak pozostał niesmak. Tylko kto się tym przejmuje? Umarł król, nich żyje król. Show must go on” – mówi PAP Life prosząca o anonimowość osoba z Polsatu..

Nasza nowa Dowbor 

Kto się tym przejmuje? Na pewno sama zainteresowana, bo już drugi raz w swojej czterdziestoletniej karierze telewizyjnej jest traci pracę na oczach całej Polski. Kiedy dekadę temu została po trzydziestu latach zwolniona z TVP, nikt po niej nie płakał, nie dostała żadnego wsparcia. Jej twarz wydawała się „zgrana”, a zachowania przed kamerą – przewidywalne. Wtedy wydawało się, że będzie musiała poszukać sobie miejsca poza telewizją. Sama Dowbor bardzo to przeżyła. Nie tylko samo zwolnienie, ale też styl, w jakim się z nią pożegnano. „Nieładnie i nieelegancko to załatwiono. Byłam z siebie dumna, bo w środku oczywiście zbierało mi się na płacz, ale gdy ówczesny szef wręczył mi papier i powiedział, że nie ma już dla mnie miejsca, bo jest inna koncepcja, nie poleciały mi łzy (…) Wyszłam na przystanek tramwajowy, usiadłam i dopiero wtedy się poryczałam” – wyznała w jednym z wywiadów. Nie pomogło jej też to, że widzowie nie słali do TVP tysięcy listów w jej obronie.

„Kiedy 10 lat temu Kasia została zwolniona, nie dostała publicznie spektakularnego wsparcia. Przede wszystkim dlatego, że wtedy nie prowadziła tak popularnego i lubianego programu, z którym mogłaby być kojarzona. Program +Nasz nowy dom+ stał się dla Kasi wspaniałym pomostem do zbudowania bardzo dobrego wizerunku. I ona wykorzystała to w stu procentach. Bo to jest program, który niesie pomoc. Poza tym kto w tamtych czasach miał za nią czy innymi zwalnianymi z TVP dziewczynami publicznie ująć?  Teraz są media społecznościowe, których wtedy nie było. Pozbyli się mnie, pozbyli Joli Fajkowskiej, Alicji Resich Modlińskiej i wielu innych” – mówi PAP Life Agata Młynarska. 

Wspomniany nowy wizerunek osoby niosącej pomoc Katarzyna Dowbor zawdzięcza Ninie Terentiew. Po odejściu z TVP nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Miała wtedy 54 lata, a to nie jest wiek, kiedy łatwo można znaleźć na siebie nowy pomysł, zwłaszcza w mediach, które ciągle szukają nowych twarzy. Taki pomysł miała jednak Nina Terentiew, która wówczas była dyrektorem programowym Polsatu. Znały się doskonale, bo przez lata pracowały razem na Woronicza. To ona zdecydowała, że Dowbor zostanie prowadzącą nowego programu „Nasz nowy dom”. Potwierdza to Piotr Fromowitz, były prezes firmy Constantin Entertainment Polska, który wprowadził program „Nasz nowy dom” na polski rynek. „Bardzo długo starałem się, żeby ten format wzięła jakaś stacja. Chodziłem od jednej telewizji do drugiej, ale nikt go nie chciał. W końcu zainteresowała się nim Nina Terentiew, ale proces decyzyjny trwał bardzo długo. Najbardziej przekonana była Agata Młynarska, która wtedy była w Polsacie szefową nowych projektów. W końcu zapadła decyzja na tak. Wtedy Nina od razu powiedziała, że program poprowadzi Katarzyna Dowbor, nie przypominam sobie żadnego castingu. I od pierwszego nagrania było wiadomo, że miała rację.

Kasia bardzo się zaangażowała, robiła znacznie więcej niż wymagał od niej scenariusz” – powiedział w rozmowie z PAP Life. Fromowitz twierdzi też, że prowadzenie tego programu było dla Dowbor czymś więcej niż pracą. „Często po nagraniach dzwoniła do mnie, opowiadała, co się wydarzyło na planie, przeżywała problemy tych rodzin, wiedziała, kto potrzebuje jeszcze wsparcia. Później wiele razy wracała do niektórych z tych rodzin, organizowała dla nich pomoc. Na swoich mediach społecznościowych pokazywała bohaterów, opisywała ich dalsze losy, czasem bardzo dramatyczne. Wydawało się, że ona jest wręcz organicznie związana z programem, nie było to dla niej tylko praca, ona znalazła w nim dla siebie misję, spełniała się w tym pomaganiu. Była w tym autentyczna, a ludzie to czują i doceniają” – wspomina były szef Constantin Entertainment Polska.
 
Piotr Fromowitz nie jest jedyną osobą, która twierdzi, że Dowbor doskonaleodnalazła się w programie „Nasz nowy dom”. „Pracowałyśmy razem z Kasią od pierwszego odcinka. Ja wygrałam casting na architekta, ona została wybrana na prowadzącą. Dla mnie praca w telewizji była całkowitą nowością, a ona miała ogromne doświadczenie przed kamerą” – mówi PAP Life Martyna Kupczyk, architektka z programu „Nasz nowy dom”. I dodaje: „Potrafiła złapać kontakt z rodzinami, ale równocześnie dogadywała się z ekipami budowlanymi. Nie urządzała domów, bo to była moja działka, chociaż to, że mamy podobny gust, bo i jej, i mi podoba się styl vintage, pomagało we współpracy". Podobnie mówi Agata Młynarska. „+Nasz nowy dom+ jest programem z misją. To trudny format. Zarówno pod względem fizycznym, bo ekipa jeździ po całej Polsce i przez kilka tygodni nie jest się w domu, ale przede wszystkim emocjonalnym, bo spotyka się przecież ogromne tragedie, biedę, choroby, nieszczęście. Kasia jako prowadząca świetnie się w tym odnalazła. Dojrzała, swojska babka. Kiedy wchodziła w puchówce i kaloszach, widzowie czuli, że ona niczego nie udaje. Ona w tym niczego nie odgrywała. Była sobą, była prawdziwa. Dlatego nie dziwię, że była nazywana aniołem szczęścia, dobrym duchem, który spełnia marzenia. To siła tego formatu pomogła stworzyć taki odbiór Kasi. 

Trzy rozwody, zakazana miłość, nieślubne dziecko

Być może Katarzyna Dowbor tak dobrze nawiązywała kontakt z ludźmi dotkniętymi przeróżnymi nieszczęściami, bo sama też doświadczyła życiowych perturbacji. Nie omijały jej problemy, miała poważne zakręty, ale nie poddawała się i po pewnym czasie szła dalej mocniejsza. Ma za sobą trzy nieudane małżeństwa. „Trzy rozwody to moja osobista klęska. Nie trafiłam na faceta, który byłby ideałem. Za rozpad tych małżeństw oczywiście nie winię bezpośrednio telewizji, ale bez wątpienia niepewność jutra, nerwowość, dyspozycyjność – to wszystko odcisnęło piętno na moim życiu” – mówiła w jednym z wywiadów. Pierwszym wybrankiem Katarzyny był student matematyki 23-letni Piotr Dowbor, z nim ma syna Macieja. Małżeństwo szybko się rozpadło, a Katarzyna postanowiła przeprowadzić się w Torunia do Warszawy.

Trzyletni wówczas Maciek został z ojcem i dopiero gdy skończył 12 lat, ponownie zamieszał z matką. Ta rozłąka miała ogromny wpływ na ich wzajemne relacje, które bardzo długo były pełne napięć. Drugim mężem Dowbor był dziennikarz sportowy Janusz Atlas. Ten związek przetrwał 7 lat. Po raz trzeci dziennikarka wyszła za mąż za Grzegorza Świątkiewicza, także dziennikarza sportowego. Rozstała się z nim po 12 latach. On potem ożenił się z aktorką Joanną Kurowską, w 2014 roku popełnił samobójstwo. W 1999 roku 40-letnia wówczas Dowbor została po raz drugi mamą, ojcem Marysi był Jerzy Baczyński, redaktor naczelny tygodnika „Polityka”. Był żonaty i mimo narodzin dziecka nie zdecydował się dla Dowbor zostawić rodziny. Została więc samotną matką, do tego z łatką tej, która weszła z butami w cudze małżeństwo i próbowała zabrać męża innej kobiecie. To nie przysparzało jej sympatii. Dowbor poradziła sobie jako samotna matka, do tego przepracowała relacje z synem i teraz ma z nim świetne kontakty. Jest fajną teściową, kochającą babcią dwóch wnuczek. Poukładała sobie także relacje z ojcem swojej córki. Jej przyjaciele zgodnie twierdzą, że zawsze można na nią liczyć, a kiedy trzeba pomóc, rzuca wszystko i zjawia się natychmiast.

Skąd wzięła się Dowbor?

W TVP pojawiła się na początku lat 80. Wcześniej przez rok była w radiowej Trójce. A do radia trafiła dzięki śpiewaniu. Gdy jeszcze była studentką Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, występowała w działającym przy tej uczelni zespole muzycznym. Jedna z piosenek została profesjonalnie nagrana w toruńskim radio i wtedy Kasia wpadła na pomysł, żeby trafiła do ogólnopolskiej rozgłośni, czyli do Trójki. Osobiście zawiozła taśmę z nagraniami do studia, a tam stwierdzono, że ma ładną barwę głosu. I zaproponowano jej współpracę. Była ambitna, ciekawa wyzwań, dlatego postanowiła spróbować. Przeprowadziła się do Warszawy, przeniosła na pedagogikę na Uniwersytecie Warszawskim. Pewnego dnia w radiu pojawiła się ekipa telewizyjna, zrobiono z Dowbor przebitkę i okazało się, że kamera ją lubi. Dostała propozycję pracy i tak trafiła do telewizji. Zanim jednak przyszło jej realizować pierwsze dziennikarskie materiały, musiała sobie zaskarbić przychylność redaktorów. „Przez rok przynosiłam kawę i biegałam po wódkę” – wspominała. Wszystko zmieniło się, gdy trafiła na Edytę Wojtczak, która stała się jej mentorką. „Zobaczyłam ją w wakacyjnym +Studiu Lato+ i od razu pomyślałam, że takiej dziewczyny nie było jeszcze w telewizji. Postanowiłam, że pomogę jej zawodowo. Lekcje z nią stanowiły wyjątek, bo nigdy wcześniej czy później nikogo nie uczyłam. Była moim pomysłem – od początku do końca. To ja wymyśliłam, że będzie spikerką” – wspominała w swojej książce „Ze spikerskiej dziupli” Wojtczak. Na początku Dowbor przygotowywała kulturalne felietony w programie „Pegaz”, później zajmowała się konferansjerką, a z czasem oprawą i promocją TVP 1, w końcu została prezenterką. Prowadziła wiele programów, m.in „Apetyt na zdrowie”, „Alchemia zdrowia i urody”, „Pytanie na śniadanie” czy „Ogrodowa Dowborowa”.  „Kiedy przyszłam do telewizji, Kasia już tam była, wtedy jeszcze w TVP1, ale potem przeszła do Dwójki. Wtedy zaczęłyśmy ze sobą dużo pracować. Razem prowadziłyśmy Studio 2, robiliśmy masę imprez typu pikniki, biesiady, festiwale. Zawsze nam się razem świetnie pracowało” – wspomina Agata Młynarska. I podkreśla, że Dowbor zawsze miała niesłychaną wręcz łatwość w kontaktach z ludźmi. Nigdy nie dominowała w studio nad gośćmi, nawet jeśli czegoś nie wiedziała, to wszyscy wybaczali jej jakieś potknięcia, bo była w tym prawdziwa. W zespole cieszyła się sympatią, jak trzeba było wziąć za kogoś dyżur, to dla niej nie było to problemem.

Co dalej?

Agata Młynarska uważa, że nie należy być zaskoczonym faktem, że Dowbor straciła program. Takich ruchów po prostu należy się spodziewać. „W telewizji nic nie jest pewne. Nigdy nie wiadomo, czy program będzie kontynuowany w kolejnym sezonie, jakie będą zmiany. To jest wpisane w ryzyko tej pracy. Zawsze jest nerwówka. Kiedyś Nina Terentiew powiedziała: +Jeżeli zakochałaś się w telewizji, to jesteś stracona, ponieważ jest to miłość bez wzajemności. Telewizja jest kochankiem, który zawsze cię porzuci+. Im szybciej to zaakceptujemy, tym będzie łatwiej zrozumieć naturę tej pracy. Takie jest prawo rynku. Program traci się często z dnia na dzień, bez podania powodów” – mówi dziennikarka. Młynarska nie ma też wątpliwości, że jej koleżanka sobie poradzi. „Może dla Kaśki dobrze, że stało się to w tym momencie. Odchodzi w glorii i chwale. Cieszy się teraz tak ogromną popularnością, że ma szansę to wykorzystać i znów zrobić coś fajnego. Czy w telewizji? Nie wiem, ale myślę, że wcześniej czy później pomysł na Kaśkę będzie".
 
Sama Katarzyna Dowbor na razie nie ujawnia, czy ma już jakieś plany, jakiś nowy pomysł na siebie i na wykorzystanie ogromnego kapitału sympatii widzów, jaki zgromadziła przez ostatnie lata. Być może potrzebuje czasu i odpoczynku, żeby zrobić kolejny krok. Na swoim Instagramie zasugerowała, że jest otwarta na nowe wyzwania. „Czuję się jak panna z odzysku – znowu jestem do wzięcia” – napisała. (PAP Life)

kgr/