Wąsik: wpływy rosyjskie zagrażały i zagrażają demokracji w Polsce

2023-05-30 09:41 aktualizacja: 2023-05-30, 17:08
Wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. Fot. PAP/Marcin Obara
Wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. Fot. PAP/Marcin Obara
Wpływy rosyjskie zagrażały i zagrażają demokracji w Polsce. Te wpływy były ogromne; komisja ds. badania wpływów rosyjskich może doprowadzić do tego, że niektóre środowiska zostaną pozbawione oręża i wsparcia ze Wschodu - powiedział we wtorek w Studiu PAP wiceszef MSWiA Maciej Wąsik.

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda poinformował, że zdecydował o podpisaniu ustawy o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 oraz że skieruje ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. Ustawę krytykują ugrupowania opozycyjne, według których jest ona niekonstytucyjna i narusza zasady demokratycznego państwa prawa; już zapowiedziały, że nie zaproponują swych przedstawicieli do tej komisji.

Wiceminister spraw zagranicznych Maciej Wąsik zapytany we wtorek w Studiu PAP o postawę opozycji w tej sprawie, stwierdził, że jest nią zdziwiony. "Wpływy rosyjskie zagrażały i zagrażają demokracji w Polsce. Te wpływy były ogromne" - powiedział. Jak podkreślił, "komisja może doprowadzić do tego, że niektóre środowiska zostaną pozbawione oręża i wsparcia ze Wschodu".

Wiceszef MSWiA zauważył, że jesienią to właśnie przedstawiciele opozycji wyszli z inicjatywą powołania komisji śledczej do - jak mówił - zbadania rosyjskich wpływów i rzekomej afery szpiegowskiej. "Domagali się od marszałek Sejmu, by wprowadzić ten punkt pod obrady Sejmu. Teraz mówimy "sprawdzam"" - zaznaczył.

Zdaniem gościa Studia PAP "różne procesy w Polsce zachodziły w tak dziwny i niezrozumiały sposób, że taka komisja powinna szybko podjąć pracę". "Dziwię się histerii opozycji. Może to próba nakręcenia wielkiej frekwencji na marszu 4 czerwca, który (szef PO) Donald Tusk zapowiedział" - ocenił Wąsik.

"Dla dobra Europy zbadanie tego typu sytuacji jest ważne"

Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller w poniedziałek powiedział, że rząd USA jest zaniepokojony ustawą o komisji ds. badania rosyjskich wpływów, która może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce. Wezwał polski rząd, by nie wykorzystywał nowego prawa do blokowania kandydatur polityków opozycji. Wąsik zapytany, czy te obawy są uzasadnione wskazał, że powołanie komisji jest zgodne z procedurami demokratycznymi. "Niech (Matthew Miller -PAP) się nie obawia - dodał wiceminister.

Zaniepokojenie powołaniem komisji ds. rosyjskich wpływów wyraziła także Komisja Europejska. W poniedziałek jej rzeczniczka Sonya Gospodinova przekazała, że KE odnotowała, że prezydent Duda podpisał ustawę o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich i "będzie ją analizować". We wtorek natomiast decyzję prezydenta skomentował unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders. "Jesteśmy szczególnie zaniepokojeni polską ustawą o komisji, która może pozbawić obywatela praw bez możliwości odwołania się do sądu" - podkreślił.

Odnosząc się do tych komentarzy, Maciej Wąsik wskazał, że KE ma własne problemy i nie powinna ingerować w sprawy Polski zbyt mocno. "Mamy traktaty i uregulowaną sytuację i wiemy, co należy do spraw krajowych, a co do europejskich i ta należy do krajowych. Dla dobra Europy zbadanie tego typu sytuacji jest ważne" - zaznaczył. Jak dodał, rozszerzenie wiedzy o kulisach rosyjskich rozgrywek leży także w interesie Niemiec.

"Niemcy powinny się dowiedzieć, jakie procesy zachodziły przy budowie Nord Stream 2, jak silna była presja korupcyjna ze strony Rosji, jaką rolę odgrywali politycy niemieccy, a jaką polscy i dlaczego reakcja państwa polskiego zarządzanego przez PO była tak słaba. Może są inne interesy, które na to mogły wpłynąć i na to pytanie m.in. będzie odpowiadała komisja" - zapowiedział

Wiceszef MSWiA dopytywany o główne zarzuty opozycji - zdaniem której komisja będzie jednocześnie pełnić rolę służb specjalnych, prokuratury i sądu, a od jej decyzji, które będą mogły skutkować eliminowaniem objętych nimi osób z życia politycznego, nie będzie sądowej drogi odwoławczej - polityk zaznaczył, że decyzje komisji będzie można zaskarżyć. "Każda decyzja administracyjna podlega kontroli sądowej. (...) Nawet sankcje nakładane na białoruskie i rosyjskie firmy - podkreślił Wąsik.

Wąsik: nie zgadzamy się na jakiekolwiek prześladowania polskich działaczy

Od 1 czerwca do odwołania ruch towarowy na granicy z Białorusią zostanie zawieszony dla ciężarówek, ciągników samochodowych, przyczep, w tym naczep, oraz zespołów pojazdów zarejestrowanych na terytorium Białorusi i Rosji - stanowi rozporządzenie MSWiA. Wcześniej w poniedziałek szef MSWiA zdecydował o wpisaniu na listę sankcyjną 365 przedstawicieli białoruskiego reżimu, a także 20 podmiotów i 16 przedsiębiorców powiązanych głównie z rosyjskim kapitałem. Kamiński swoją decyzję zapowiedział w piątek, gdy białoruski Sąd Najwyższy utrzymał w mocy wyrok skazujący działacza polskiej mniejszości Andrzeja Poczobuta na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

Przygotowanie wniosków o objęcie sankcjami przedstawicieli białoruskiego reżimu Kamiński polecił służbom w lutym, dzień po wyroku skazującym Poczobuta wydanym przez sąd pierwszej instancji. Dwa dni po tym wyroku Polska do odwołania zawiesiła ruch na polsko-białoruskim drogowym przejściu granicznym w Bobrownikach. Minister spraw wewnętrznych podkreślał, że dopóki Poczobut będzie w więzieniu, przejście pozostanie zamknięte. Jak ocenił w Studiu PAP wiceszef MSWiA Maciej Wąsik jest to "mocna odpowiedź Polski". Zapowiedział także, że niewykluczone jest  wprowadzenie dalszych sankcji. "Polska jest oknem na świat dla Białorusi i niech Białoruś korzysta z tego okna w sposób rozsądny i racjonalny. Nie zgadzamy się na jakiekolwiek prześladowania polskich działaczy (...) Będziemy reagowali coraz mocniej" - powiedział polityk.

Jak zaznaczył, na liście sankcyjnej są w tej chwili już wszyscy członkowie parlamentu białoruskiego, przedstawiciele władz sądowniczych, prokuratury, organów bezpieczeństwa, niektórzy sportowcy i działacze sportowi, celebryci, ale także przedstawiciele lokalnych społeczności, odpowiedzialni za niszczenie pomników Armii Krajowej czy bezczeszczenie polskich cmentarzy. "Wśród nich jest także syn Aleksandra Łukaszenki, a także osoby wydające bezpośrednio wyrok na Andrzeja Poczobuta, a także przedstawicie służb odpowiedzialni za organizację wojny hybrydowej na naszej wschodniej granicy, czyli organizację naporu migrantów ekonomicznych z krajów trzecich do UE i do Polski" - dodał. Podkreślił również, że warunkiem koniecznym, by móc rozmawiać o rozprężeniu sankcji jest uwolnienie Andrzeja Poczobuta.

Po zamknięciu przejścia w Bobrownikach, 18 lutego, reżim białoruski wprowadził ograniczenia, przez które polscy przewoźnicy nie mogą korzystać z przejść granicznych na odcinku granicy Białorusi z Litwą i Łotwą. Ich pojazdy odprawiane są tylko na przejściu granicznym Kukuryki - Kozłowicze z terminalem w Koroszczynie, jedynym otwartym obecnie drogowym polsko-białoruskim przejściem towarowym.

W odpowiedzi Polska ograniczyła przejazd przez przejście w Kukurykach. Ruch towarowy jest tam otwarty wyłącznie dla pojazdów zarejestrowanych w państwach członkowskich Unii Europejskiej w Szwajcarii, Islandii, Norwegii i Liechtensteinie. Przez przejście przewożono jednak np. zarejestrowane w innych krajach, w tym na Białorusi, naczepy ciągnięte przez pojazdy zarejestrowane w Polsce. Opublikowane w poniedziałek rozporządzenie to uniemożliwi.

Autorka: Anna Nartowska (PAP)

mmi/