"Traktaty wprost nie przewidują procedury anulowania prezydencji. Przepis art. 16 Traktatu o Unii Europejskiej wyraźnie stanowi, że prezydencję sprawują na zasadzie równej rotacji przedstawiciele państw członkowskich. Przepis art. 236 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej precyzuje, że decyzję w tym zakresie podejmuje Rada Europejska większością kwalifikowaną. Konieczna więc byłaby decyzja liderów na najwyższym szczeblu, by odebrać prezydencję Węgrom" - wyjaśnia Wiśniewska, która jest członkinią Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) PE.
"Teoretycznie możliwe byłoby też zawieszenie niektórych praw, w tym prawa do sprawowania prezydencji, w ramach procedury z art. 7 TUE, ale to wymagałoby jednomyślnego stwierdzenia poważnego i stałego naruszenia wartości UE. Dotychczas w przypadku żadnego państwa nie stwierdzono występowania nawet samego ryzyka naruszenia takich wartości" - dodaje.
Jak ocenia polska polityk, projekt rezolucji, który został opracowany przez pięć frakcji w Parlamencie Europejskim - Europejską Partię Ludową (EPL), socjaldemokratów (S&D), liberalną Renew, Zielonych i skrajną lewicę (GUE/NGL) - jest jednym z wielu przykładów psucia prawa unijnego.
"Kompetencje Unii i poszczególnych instytucji UE są jasno określone w Traktatach. Jednak już od kilku lat widzimy kolejne przykłady zawłaszczania sobie przez unijne instytucje kompetencji im nieprzynależnych, kosztem państw członkowskich. Dobrym przykładem pozatraktatowego działania jest 'odnalezienie' przez Trybunał Sprawiedliwości UE i Komisję Europejską rzekomych kompetencji UE w organizowaniu wymiaru sprawiedliwości w państwach członkowskich" - ironizuje Jadwiga Wiśniewska.
Z kolei w przypadku analizowanego projektu rezolucji mamy do czynienia - według europosłanki - z wywieraniem nacisku na Radę w celu odebrania prezydencji "krnąbrnemu" rządowi.
"Przypominam, że procedura z art. 7 TUE nie została zakończona - nawet we wtorek odbyło się kolejne wysłuchanie Polski i Węgier na Radzie, ale do jednomyślnego zawieszenia praw traktatowych dotychczas nie doszło. Unia powinna szanować kompetencje państw członkowskich i skończyć z ich pouczaniem. Pycha kroczy przed upadkiem. Nie zapominajmy, że UE to nie jest federacja, ani +superpaństwo+, chociaż lewicowo-liberalny mainstream o tym marzy i robi wszystko, żeby w takim kierunku UE przekształcić. Nie ma na to naszej zgody. Taka wizja zaprzecza idei integracji europejskiej, którą prezentowali Ojcowie Założyciele. Prawdziwą siłą UE jest jej różnorodność, a nie dyktat wybranych państw. UE powinna być wspólnotą równych szans i takich samych możliwości dla wszystkich państwa członkowskich, a instytucje unijne muszą działać w oparciu o Traktaty i w granicach kompetencji w nich określonych" - konkluduje Jadwiga Wiśniewska.
Zgodnie z projektem rezolucji, który ma zostać poddany pod głosowanie 1 czerwca, Parlament kwestionuje zdolność Budapesztu do sprawowania rotacyjnej prezydencji w Radzie w świetle toczącego się postępowania na podstawie art. 7. Traktatu o Unii Europejskiej. Jeśli Rada UE nie podejmie działań w sprawie prezydencji Budapesztu, Parlament ostrzega, że zdecyduje się na +odpowiednie środki+".
Węgierska minister sprawiedliwości Judit Varga określiła pomysł, jako "inicjatywę antywęgierską".
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
jc/