"W piątek ok. godz. 9.30 załoga jachtu Tjorven nadała droga radiową sygnał mayday, odebrała go stacja nabrzeża" - podał PAP rzecznik Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) Rafał Goeck.
Podkreślił, że "jedyne co udało się przekazać załodze przed zatonięciem jachtu, że są w rejonie ujścia Wisły i po tym komunikacie łączność z nimi się urwała" - relacjonował Goeck.
Po otrzymaniu sygnału na poszukiwania wryruszyły jednostki ze Świbna, Sztutowa oraz statek ratowniczy "Wiatr". Na brzeg zostały skierowane lokalne straże pożarne.
"Poszukiwania rozpoczęto w rejonie Świbna i Wyspy Sobieszewskiej" - mówił rzecznik SAR.
Podał, że w trakcie poszukiwań zgłosił się do służb obserwator z plaży, który zauważył wystrzelone czerwone race.
"Po tej informacji udało się ustalić kierunek, w którym powinny iść poszukiwania zaginionych" - przekazał i dodał, że ratownicy odnaleźli jedną osobę w wodzie. "Ona przekazała nam informację, że wraz z nią na jachcie były jeszcze trzy inne osoby i one o własnych siłach dotarły na wypłycenie, na tak zwaną Mewią Łachę" - przekazał Goeck.
Dodał, że ratownicy SAR popłynęli na wypłycenie i znaleźli pozostałych trzech członków załogi.
"Zostali oni przetransportowani śmigłowcami i przewiezieni karetkami do szpitali" - wyjaśnił.(PAP)
autor: Piotr Mirowicz
jc/