"Mówię dziś do państwa, aby poinformować o zażegnanym kryzysie i o tym, co robimy, aby chronić przyszłość Ameryki. Przyjęcie tego porozumienia budżetowego było krytyczne. Stawka nie mogła być wyższa. Jeśli nie udałoby nam się osiągnąć porozumienia w sprawie budżetu, były skrajne głosy, które groziły, że zaprowadzą Amerykę do pierwszego w historii bankructwa. Nic nie mogłoby być bardziej nieodpowiedzialne" - powiedział Biden w wygłoszonym orędziu w Białym Domu w piątkowy wieczór.
Prezydent stwierdził, że taki scenariusz oznaczałby kryzys gospodarczy i zapaść gospodarki, utratę pracy przez 8 milionów osób i zdruzgotanie wiarygodności USA na arenie międzynarodowej.
"Nikt nie dostał wszystkiego, czego chciał, ale Amerykanie dostali to, czego potrzebowali. Zapobiegliśmy kryzysowi gospodarczemu i załamaniu gospodarczemu" - podsumował Biden ustawę, którą w czwartek przyjął Kongres.
Była ona efektem negocjacji między prezydentem i spikerem Izby Reprezentantów Kevinem McCarthym. Jak stwierdził prezydent, dzięki porozumieniu udało się obciąć wydatki i zredukować deficyt budżetowy o ponad 1 bilion dolarów i jednocześnie uniknąć cięć dla ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych. Porozumienie nie dotknie też uchwalonego z inicjatywy Bidena w ub. r. największego w historii programu wydatków na zieloną transformację i walkę ze zmianą klimatu.
Prezydent zaapelował w orędziu do wyborców o poparcie dla zgłoszonej przez niego inicjatywy reformy systemu podatkowego, w tym podatku minimalnego dla miliarderów i zamknięcia luk w kodeksie, z którego korzystali najbogatsi.
"Posłuchajcie tego: w tej chwili przeciętny miliarder w Ameryce płaci tylko 8 proc. podatku federalnego. Osiem procent. Nauczyciele i strażacy płacą więcej" - podkreślił Biden.
Wezwał też Amerykanów do "obniżenia temperatury" sporów politycznych i "ustania krzyków".
"Ponadpartyjna współpraca jest trudna. Jedność jest trudna. Ale nie możemy przestać próbować. Bo momenty takie jak ten, kiedy nie tylko gospodarka amerykańska, ale i gospodarka światowa są narażone na ryzyko zapaści, pokazują, że nie ma innej drogi" - podsumował przywódca.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński