Anna Kiełbasińska: trenowałam, bo wiedziałam, że trzeba

2023-06-03 10:36 aktualizacja: 2023-06-03, 12:38
Anna Kiełbasińska. Fot. PAP/Mateusz Marek
Anna Kiełbasińska. Fot. PAP/Mateusz Marek
"Nie myślałam wcześniej o tym biegu. Po Stambule miałam bardzo duży 'zjazd' mentalny i trenowałam, bo wiedziałam, że trzeba" - powiedziała PAP Anna Kiełbasińska po biegu na 400 metrów w piątkowym mityngu Diamentowej Ligi we Florencji, w którym zajęła szóste miejsce.

Dla brązowej medalistki marcowych halowych mistrzostw Europy ten bieg był pierwszym na 400 m w tym sezonie. Dobiegła do mety z czasem 51,76. To wynik o ponad sekundę gorszy od jej rekordu życiowego, który wynosi 50,28. Po starcie przyznała, że taki rezultat to efekt wcześniejszej choroby i zmęczenia.

"Szczerze mówiąc nie myślałam wcześniej o tym biegu. Po Stambule miałam bardzo duży 'zjazd' mentalny i trenowałam, bo wiedziałam, że trzeba. Z rozpędu weszłam w sezon startowy i teoretycznie mam cele, a z drugiej strony jestem trochę zmęczona, również mentalnie. Czasami jak brakuje mocy i motywacji wewnętrznej, ognia, to biegnie się tak, jak ja w tym biegu, jednym tempem, bez walki, bez 'jaj" - przyznała Kiełbasińska.

Podkreśliła, że to dopiero początek startów i obecna gorsza forma nie martwi jej w kontekście całego sezonu.

"Nie jestem z siebie zbyt zadowolona, bo uważam, że stać mnie na szybsze bieganie, ale przez ostatni tydzień byłam bardzo chora. Po prostu przebiegłam ten dystans. Nie chcę się tym sugerować na cały sezon, bo wiadomo, że po chorobie zawsze jest się osłabionym, a 400 m nie wybacza takich rzeczy, zwłaszcza w moim wieku. Trzeba poczekać, sezon jest długi, liczę na to, że się rozbiegam" - powiedziała zawodniczka, która 26 czerwca skończy 33 lata.

Sezon na stadionie rozpoczęła w ubiegłą niedzielę od mityngu Diamentowej Ligi w Rabacie. W stolicy Maroka wystartowała w biegu na 200 m, w którym zajęła szóste miejsce. To właśnie tam Polka zachorowała, co miało wpływ nie tylko na wynik niedzielnego startu, ale także piątkowego.

"Rozchorowałam się w noc przed biegiem w Rabacie. Całą noc miałam gorączkę, budziłam się, ale 200 m da się jeszcze przebiec na paracetamolu. Później adrenalina opadła, doszła podróż samolotem do kraju, różnica ciśnień i ogólne zmęczenie" - dodała.

Mimo że lekkoatletka zmagała się z chorobą, a obecnie brakiem motywacji i zmęczeniem, nie zamierza w najbliższym czasie rezygnować z rywalizacji.

"Zawsze myślę o odpoczynku, ale czasami lepiej jest zmniejszyć obciążenia i wystartować. Przy chorobie dobrze jest się poruszać, bo krążenie się usprawnia i szybciej zachodzi regeneracja. To może brzmieć abstrakcyjnie dla +normalnych+ ludzi, ale mój organizm jest przyzwyczajony do wysiłku, a nie do leżenia" - podkreśliła Kiełbasińska.

Nie ukrywa jednak, że coraz trudniej jest jej znaleźć motywację do kolejnych startów.

"Biegam 20 lat, już nie raz szukałam motywacji w swojej karierze, byłam w różnych momentach. Jak się do czegoś goni, to jest łatwiej, a jak już jesteś prawie usatysfakcjonowana swoją karierą, to masz mniej ognia w sobie, mimo że go szukasz" - przyznała biegaczka.

W najbliższym czasie czekają ją trzy imprezy, w tym dwie, w których będzie rywalizować na 400 m.

"W niedzielę biegam 100 m na Memoriale Janusza Kusocińskiego, później jadę do Hiszpanii na bieg na 400 m i stamtąd na Diamentową Ligę do Paryża, gdzie też pobiegnę na tym dystansie. Po tych mityngach robię dwutygodniową przerwę w startach" - powiedziała warszawianka.

Zawody we Florencji były trzecimi w cyklu Diamond League. Kolejne w Paryżu odbędą się 9 czerwca.

Z Florencji - Monika Sapela. (PAP)

jc/