Hołownia: nie żałuję, że nie przemawialiśmy na marszu w Warszawie

2023-06-05 06:51 aktualizacja: 2023-06-05, 14:37
Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia. Fot. PAP/Szymon Pulcyn
Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia. Fot. PAP/Szymon Pulcyn
Byliśmy umówieni, że będziemy przemawiać z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem na marszu, ale nie żałuję, że tak się nie stało; najważniejsze było, co mają do powiedzenia ludzie - mówił PAP szef Polski 2050 Szymon Hołownia. Mnóstwo osób zatrzymywało naszych liderów i nie dotarli na czas - dodał Dariusz Klimczak (PSL).

W niedzielę przez Warszawę przeszedł zorganizowany przez PO i jej lidera Donalda Tuska marsz, który miał być protestem przeciw obecnym rządom. W przemarszu wzięli udział przywódcy głównych ugrupowań opozycyjnych: prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, szef Polski 2050 Szymon Hołownia oraz lider Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty.

Szymon Hołownia pytany w niedziele przez PAP, czy fakt, iż nie przemawiał podczas marszu było wcześniej uzgodnione z organizatorami powiedział, że w sobotę lub piątek zarówno on, jak i Władysław Kosiniak-Kamysz otrzymali od Donalda Tuska SMS-a potwierdzającego, iż obaj mogą wygłosić przemówienie na marszu.

"Po czym nasze sztaby skontaktowały się ze sobą, bo to było naprawdę potężne logistyczne przedsięwzięcie. Ustaliliśmy, że jak już to wszystko się uformuje będziemy przebijać się w tamtą stronę. Na scenę nie zdążyliśmy dojść, tym bardziej, że tam już ludzie krzyczeli, żeby iść. Prezydent Lech Wałęsa nawet +dostał rykoszetem+, ludzie już byli zmęczeni. Próbowaliśmy się przebić do tego autobusu, ale się nie przebiliśmy" - relacjonował.

Hołownia: uważam, że to jest taki dzień, taki marsz, że to powinno być o ludziach a nie o politykach

"Byliśmy umówieni, że będziemy przemawiać. Natomiast pokonała nas najpiękniejsza rzecz w demokracji, tzn. mnóstwo fajnych, rozentuzjazmowanych ludzi. Nie żałuję, że nie przemawialiśmy. Uważam, że to jest taki dzień, taki marsz, że to powinno być o ludziach a nie o politykach. Politycy mają cały rok na gadanie. A tutaj najważniejsze było to, co mają do powiedzenia, do pokazania ludzie. Więc, czy żałuję? Nie, absolutnie nie, uważam, że dobrze się stało, że było o te dwa przemówienia mniej, i że ludzie mieli dla siebie więcej miejsca. To było ich święto" - zaznaczył.

Również wiceprezes PSL Dariusz Klimczak zapewnił, że "i Szymon Hołownia, i Władysław Kosiniak Kamysz mieli przemawiać w czasie marszu". Ale, jak dodał, "liczba ludzi, których spotkaliśmy na drodze do miejsca, w którym mieliśmy zabierać głos była tak duża, że nie dotarliśmy tam na czas".

"Mnóstwo osób zatrzymywało naszych liderów, a to po chwilę rozmowy, a to po wspólne zdjęcie. I tak to wyszło, że gdy dotarliśmy - a mieliśmy przemawiać na samym początku - to przemawiał już Rafał Trzaskowski. Zatem my skupiliśmy się na rozmowach z ludźmi. Media także były wokół nas, więc z komunikacją nie było żadnych problemów, nie było też żadnego rozczarowania" - powiedział Dariusz Klimczak.

Jak zaznaczył, Hołownia i Kosiniak-Kamysz zapowiedzieli, że wezmą udział w marszu. "Idea jest wyższa, chcieliśmy pokazać, że opozycja w takich sprawach jak praworządność, walka o demokrację jest razem i w trudnych momentach, kiedy tworzy się prawo przeciwko opozycji demokratycznej jesteśmy przeciw temu zjednoczeni. Chcieliśmy pokazać, że jesteśmy razem - a czy zabieramy głos w takim czy innym miejscu marszu - to nie miało znaczenia, ludzie i tak widzieli, mieliśmy swój przekaz" - podkreślił polityk PSL.

"W tej inicjatywie nie chodziło o sprawy list, chodziło o wspólne wykazanie sprzeciwu przeciwko przepisom, które mogą zagrozić możliwości równego startu wszystkich tych, którzy dziś chcą złożyć swoją ofertę wyborczą Polakom. Dla nas było najważniejsze, że czy rozmawialiśmy z wyborcą PO, czy szeroko rozumianej KO, czy też spotkaliśmy człowieka, który przyszedł tam bez barw partyjnych, te spotkania były entuzjastyczne i natchnęły nas nadzieją" - dodał Klimczak.

Hołownia: nie będzie jednej listy. My w niej nie weźmiemy udziału

Szymon Hołownia pytany przez PAP, czy po niedzielnym marszu rozważa zmianę zdania i wspólny start w wyborach w ramach jednej opozycyjnej listy zaprzeczył. "Nie będzie jednej listy. My w niej nie weźmiemy udziału. Sprawa dla nas jest bardzo jasna: albo my albo Konfederacja. Jeżeli Konfederacja, to rząd PiS-u na następną kadencję. Jeżeli my, jako ten +mądry trzeci+ to będzie demokratyczny rząd w Polsce" - podkreślił.

Według Hołowni, to zawiązana wiosną tego roku koalicja Polski 2050 i PSL spowodowała spadek poparcia Konfederacji w sondażach przedwyborczych. "Ten kierunek będziemy trzymać. Nie tylko dlatego, że uważamy, że Konfederacja nie powinna mieć miejsca, tylko dlatego, że mamy swoją wizję i chcemy zrobić rzeczy. To jest ten wybór, o którym dzisiaj mówiłem chyba 20 razy tym, którzy przychodzili i pytali dlaczego nie jedna lista - właśnie dlatego, że nie możemy ryzykować” - dodał szef Polski 2050.

"PiS i PO dziś są same za słabe, każde z nich, żeby zbudować wystarczającą większość do rządzenia. Jaki jest z tego wniosek? Platforma nie przebija swoich 25 proc. (poparcia). Życzę, żeby dobiła do 30 proc. PiS nie może przebić swoich 35 proc. Żadne z nich swojego rządu nie zrobi, nie ma takiej możliwości, a więc co będzie - rząd koalicyjny. No to teraz jest pytanie, kogo Polacy wybiorą za koalicjanta. Nie mam tu wątpliwości, kogo wybrać powinni" - powiedział Hołownia.

Pytany, czy w czasie marszu padały pod jego adresem "gorzkie słowa" w związku z brakiem poparcia dla jednej listy potwierdził, że pytano go o to, dlaczego jego ugrupowanie nie godzi się na start w takiej formie.

"Gdy niektórzy krzyczeli +jedna lista+ myśmy odkrzykiwali +jedna Polska+, a później się zaczynała rozmowa. Bo to zawsze tak jest, że ktoś najpierw wychodzi i coś skanduje, my odskandowywujemy. Ale jak się w pewnym momencie zaczynamy do siebie uśmiechać, to później natychmiast zaczyna się normalna Polaków rozmowa. Ja tłumaczyłem wszystkim, dlaczego nie jedna lista, dlaczego to nie jest dobry pomysł. Zróbmy dwie listy, poukładajmy to inaczej, ale nie róbmy jednej listy, bo to oznacza to, co już widzieliśmy w sondażach - potężne niebezpieczeństwo tego, że PiS ze swoimi koalicjantami urośnie" - odpowiedział.

Hołownia zapewnił, że z każdej z przeprowadzonych w czasie niedzielnego marszu rozmów wyszedł z przekonaniem, że "nawet jak się nie zrozumieliśmy to się usłyszeliśmy". "Warto było to zrobić. To naprawdę nie musi być tak, żeby w Polsce każdy miał takie zdanie jak Hołownia. Nie chcę takiej Polski. Chciałbym, żebyśmy się różnili ile wlezie" - zapewnił.

Pytany czy słyszał, by ktoś w czasie marszu zarzucił mu, że "rozbija opozycję" zaprzeczył. "Nie słyszałem takich głosów. Byłby to zresztą zupełnie absurdalny komentarz, wobec kogoś, kto właśnie opozycję łączy. Bo to my jesteśmy tą partią, razem z PSL, które wykonały pierwsze połączenie na tej scenie i zbudowały koalicję. Wszyscy mówią o tym, że się trzeba łączyć, że jedność, że siła, a myśmy to zrobili, więc teraz zachęcamy innych, żeby poszli tym tropem" - powiedział lider Polski 2050. (PAP)

Autor: Szymon Kiepel, Wiktoria Nicałek

dsk/