Refleksją na temat trudnego dzieciństwa Drew Barrymore słynny reżyser podzielił się w rozmowie z serwisem „Vulture”, w której wspominał pracę na planie kultowego filmu familijnego „E.T.” z 1982 roku. Steven Spielberg wyznał, że obserwowanie 7-letniej wówczas aktorki, nad którą nikt nie sprawował praktycznie żadnej kontroli, było dla niego wyjątkowo bolesne. „Nie chodziła spać o normalnej dla dziecka porze, zaglądała do miejsc, o których powinna wiedzieć jedynie ze słyszenia i prowadziła tryb życia, który, jak sądzę, pozbawił ją dzieciństwa” – ujawnił Spielberg.
Filmowiec podkreślił, że choć był świadom zaniedbań rodziców dziewczynki, miał poczucie, że nie powinien interweniować. „Czułem się bezradny, bo przecież nie byłem jej ojcem. Mogłem być zaledwie doradcą” – wyjawił trzykrotny zdobywca Oscara. Co ciekawe, Barrymore pewnego dnia zapytała go, czy może być jej tatą. Spielberg zgodził się wówczas zostać ojcem chrzestnym aktorki. Od tamtej pory mała gwiazda kina spędzała z rodziną reżysera każdy weekend. Po latach laureatka Złotego Globu wyznała, że był on dla niej „jedynym rodzicem, mentorem i autorytetem”.
Barrymore wielokrotnie opowiadała w rozmowach z prasą o swoim traumatycznym dzieciństwie. Jej matka była niespełnioną aktorką, dlatego zmuszała Drew do występów przed kamerą, by zarobić na jej popularności. Z kolei ojciec dziewczynki, który wywodził się ze sławnego klanu aktorskiego Barrymore’ów, był uzależniony od alkoholu i narkotyków. W wydanej w 2015 roku autobiografii „Wildflower” Drew ujawniła, że gdy miała 9 lat, matka zaczęła zabierać ją na przyjęcia do legendarnego Studia 54, nie bez przyczyny nazywanego „świątynią rozpusty”.
To właśnie tam Barrymore miała okazję po raz pierwszy spróbować używek. Jak wspominała po latach, pierwszą kreskę kokainy wciągnęła w wieku 13 lat. W efekcie zaczęła cierpieć na poważne problemy emocjonalne. Jako nastolatka miała za sobą pobyt na odwyku i dwie próby samobójcze. O swoim ojcu pisała w autobiografii, że „był ćpunem i alkoholikiem”, który miał skłonności do agresji. Wsparcia mogła szukać jedynie u Spielberga. „Zawsze był dla mnie dobry, kochany, opiekuńczy. Gdyby nie on, moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Z pewnością nie znalazłabym się tu, gdzie teraz jestem” – wyznała wiosną w wywiadzie udzielonym „The Wall Street Journal”. (PAP Life)
gn/