Stoljar powiedziała, że w tej chwili nie można z całą pewnością ocenić, w jakim stopniu związki radioaktywne mogą zostać rozproszone przez powódź poprzez rozprzestrzenienie osadu znajdującego się na dnia zbiornika. "Jakość wody na Ukrainie była przedmiotem minimalnego monitoringu" - powiedziała. Dodała, że obecnie największe zagrożenie dla środowiska stwarzają paliwa, różne chemikalia, nawozy sztuczne, martwe zwierzęta, zwłoki ludzkie i śmieci.
"W wodzie wyczuwalny jest silny zapach chemikaliów i rozprysków, widoczne są szczątki zwierząt i ludzi. Prawdopodobieństwo przeniesienia chorób zakaźnych jest niezwykle wysokie" - zaznaczyła. "Spodziewamy się wybuchu cholery" - dodała.
Ekspertka podkreśliła, że sytuacja jest szczególnie niebezpieczna na lewym brzegu okupowanego przez Rosję Dniepru, gdzie nie robi się nic, by pomóc miejscowej ludności.
Zalany region jest jednym z najbardziej produktywnych regionów rolniczych Ukrainy ze względu na bogatą, wilgotną glebę i obfite nasłonecznienie. Stoljar powiedziała, że cenne gleby mogą zostać bezpowrotnie utracone lub że przywrócenie ich do użytku zajmie dużo czasu. Wskazała, że ogromne zniszczenia gruntów uderzą w potencjał eksportowy ukraińskiego rolnictwa. Szacuje się, że zalanych zostało około 10 tys. hektarów pól uprawnych na prawym brzegu Dniepru.
Władze Ukrainy powiadomiły we wtorek o wysadzeniu przez Rosjan zapory na Dnieprze w Nowej Kachowce, która tworzyła rozciągający się na 240 km Zbiornik Kachowski. Zlokalizowana na zaporze hydroelektrownia została całkowicie zniszczona. Woda zalała dziesiątki okolicznych osad i miast. Z Tallina Jakub Bawołek (PAP)
kgr/