Ambasada Chin chce wstrzymać wystawę prac chińskiego dysydenta Badiucao. CSW protestuje

2023-06-09 19:14 aktualizacja: 2023-06-10, 10:35
Nie zgadzamy się na działania Ambasady Chin mające na celu wstrzymanie wystawy prac chińskiego twórcy i dysydenta Badiucao - mówi dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej Piotr Bernatowicz. "To nie pierwszy raz, kiedy chiński rząd próbuje + zabić + moją wystawę" - komentuje sprawę artysta.

Jak podkreślił w piątkowej rozmowie z PAP Bernatowicz, ta odsłona wystawy "Chiny. Opowieść prawdziwa/Tell China’s Story Well", która zostanie otwarta w stołecznym Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w przyszły piątek, była wcześniej pokazywana w dużej galerii sztuki współczesnej Dox w czeskiej Pradze.

"I już tam pojawiały się bardzo silne naciski Ambasady Chin, żeby tę wystawę powstrzymać. I u nas ten scenariusz właściwie się powiela, to znaczy zaraz po opublikowaniu informacji, że wystawa się odbędzie, w poniedziałek pojawił się u nas wysoki rangą przedstawiciel Ambasady Chin, który wprost domagał się, aby tę wystawę wstrzymać. I też mamy wiedzę, że ta akcja jest kontynuowana i są wysyłane listy do Ministerstwa Kultury z takim jednoznacznym przekazem i żądaniem, żeby tę wystawę zatrzymać" - mówił dyrektor CSW.

Jak zaznaczył, jako instytucja, czują, że jest na nich wywierany w tej sprawie "dosyć jednoznaczny nacisk". "Bo my oczywiście chętnie podyskutujemy. Zaprosiliśmy też pana ambasadora na wystawę, przesłaliśmy zaproszenie, natomiast tutaj jest od razu taki wyraźny komunikat i presja, żeby tę wystawę powstrzymać. Dodatkowo też dowiedzieliśmy się, że nasza strona internetowa przestała działać w Chinach i to stało się właśnie bezpośrednio po opublikowaniu informacji o wystawie tego artysty" - powiedział dyrektor.

"Spodziewamy się, że te naciski mogą być coraz silniejsze, dlatego postanowiliśmy od razu zareagować i jasno wyrazić nasze stanowisko, że nie zgadzamy się na tego typu działania, które mają na celu wstrzymanie wystawy, zablokowanie prezentowania twórczości tego artysty. Zależy nam, by o tym jak najszerzej mówić, żeby obronić tę wystawę, bo boimy się, że jak nie będziemy się przeciwstawiać te działania mogą przybrać na sile. Tak było w Czechach, nie tylko działania polegające na telefonach do różnych urzędów jako próba wywarcia nacisku, ale nawet były niszczone plakaty" - zaakcentował.

Jak czytamy na stronie CSW pierwsza w Polsce wystawa Badiucao "przedstawia opowieść o Chinach odmienną od tej, którą proponują chińskie władze, posługując się propagandowym sloganem +Tell China’s Story Well+". "Opowieść przedstawiana przez artystę to kronika wciąż trwającego gwałcenia praw człowieka, manipulacji pamięcią historyczną o wydarzeniach na placu Tiananmen w 1989 r., cenzury nałożonej na obywateli Chin podczas pandemii Covid-19, przymusowej asymilacji kulturowej Ujgurów, protestów, w których mieszkańcy Hongkongu walczyli przeciwko polityce rządu oraz niepokojących relacji między Chinami a Rosją w sprawie inwazji rosyjskiej na Ukrainie" - wskazano.

Badiucao jest chińskim artystą i dysydentem mieszkającym obecnie w Australii. Jest znany przede wszystkim z grafik i obrazów, instalacji oraz akcji ulicznych, które "koncentrują się wokół tematyki łamania praw człowieka i ograniczeń wolności słowa we współczesnych Chinach".

"Warto powiedzieć, że artysta, który urodził się w Szanghaju musiał wyemigrować z Chin, uciekać, żeby uniknąć prześladowań ze strony władz. W swojej twórczości opowiada o sytuacji aktualnej, ale również o historii, o represjach, jakie spotykały obywateli ze strony Komunistycznej Partii Chin w przeszłości. Ciekawa i tragiczna jest też historia jego rodziny, ponieważ w obozie pracy zginęli jego dziadkowie" - powiedział dyrektor CSW.

Sam artysta podkreśla, że to nie pierwszy raz, "kiedy chiński rząd próbuje zabić" jego wystawę. "Myślę, że to bardzo jasne, że chiński rząd zawsze jest zbyt arogancki. W większości przypadków, gdy zaczyna się tego rodzaju reakcja ze strony chińskiego rządu, staje się to również świetną promocją dla mojej wystawy, jeśli muzeum lub rząd nie ugną się pod presją Chin" - mówi.

Jak zaznacza Badiucao, jego zdaniem także w dłuższej perspektywie będzie dla chińskich władz artystą niemile widzianym lub "na czerwonym celowniku" i będzie doświadczać "tego rodzaju zastraszania ze strony chińskiego rządu". Tego typu działania jak te uznał za "naprawdę barbarzyńskie" oraz nie będące "normalnym językiem dyplomatycznym, raczej formą zastraszania".

"To niedopuszczalne. To co próbują zrobić to nie tylko odebranie mi wolności słowa, moich praw człowieka, ale także wyraźna, obca ingerencja w dowolnym kraju lub mieście, w którym odbywa się moja wystawa. To próba zniszczenia suwerenności, praw i niezależności. Słowa i ton chińskich dyplomatów i ambasady są po prostu przekroczeniem granicy. Nie sądzę, aby było to postrzegane jako cywilizowane lub rozsądne gdziekolwiek i kiedykolwiek. Ale także po prostu pokazuje, jak w niewielkim stopniu chiński rząd szanuje wolność słowa lub docenia istotę sztuki, którą jest przełamywanie ograniczeń, ale także mówienie prawdy o naszym świecie, o naszej rzeczywistości" - wskazuje Badiucao.

CSW zachęca wszystkich, "dla których wolność słowa i ekspresji jest cenna do wspierania artysty i ich instytucji przede wszystkim poprzez obecność na wernisażu, a także wszelkiego rodzaju inne działania, które pomogą zatrzymać antywolnościowe naciski". "Zapraszamy wszystkich na wystawę, by nie tylko mogli obcować ze sztuką, ale też pozyskać wiedzę, która obecnie rzadko wydostaje się poza granice Chin. To artysta, który próbuje tę historię opowiedzieć tak jak ona wygląda, a nie tak jak by propaganda chińska ją chciała widzieć" - dodał Bernatowicz. (PAP)

kgr/

TEMATY: