Już po rozlosowaniu drabinek wielu kibiców ostrzyło sobie zęby na ten pojedynek, choć - aby do niego doszło - obaj tenisiści musieli wyeliminować po pięciu rywali. Dokonali tego bez większego trudu i w piątek doszło do meczu, który wypełnił stadion niemal do ostatniego miejsca.
Na trybunach zasiadł m.in. były bokserski mistrz świata Mike Tyson, a obaj tenisiści od początku toczyli prawdziwą bitwę. Nie brakowało długich wymian i efektownych zagrań. Publiczności ciężko było zachowywać spokój.
O wygranej Djokovica w pierwszym secie zdecydowało przełamanie w czwartym gemie. Wypracowaną wówczas przewagę zdołał utrzymać, choć musiał bronić czterech break pointów.
W drugiej partii inicjatywa należała do Alcaraza. Jeszcze mocniej podkręcił tempo i próbował złamać opór Djokovica potężnymi forhendami. Przy stanie 5:4 Hiszpan zmarnował trzy piłki setowe, ale wykorzystał czwartą i wygrał 7:5.
Djokovic udał się na przerwę. Wielu ekspertów uważało, że kwestia fizyczna będzie atutem młodego Hiszpana. Serb wówczas nie odczuwał większych problemów, a po kilku minutach zaczął je mieć Alcaraz.
"Chciałem zmienić ubranie, odświeżyć się i zresetować, co mi się udało. Carlos początkowo nie ustępował, ale w drugim gemie zauważyłem, że coś robi z ręką. Później walczył ze skurczami nogi i nie poruszał się jak wcześniej" - zrelacjonował Serb.
"Do meczu przystępowałem świetnie się czując, a pierwsze problemy pojawiły się już pod koniec drugiego seta. Pierwsze dwa sety rozegraliśmy na wielkiej intensywności i nagle zacząłem odczuwać skurcze w całym ciele, nie tylko w nogach i ramieniu" - przyznał Alcaraz.
"W trzecim secie ledwo się ruszałem, a w czwartym było tylko odrobinę lepiej. Jestem bardzo rozczarowany, ale muszę sobie z tym poradzić. Myślę, że główną przyczyną było napięcie, jakie czułem przez pierwsze dwa sety. Byłem zdenerwowany, choć grało mi się dobrze" - dodał.
Hiszpan w kolejnych dwóch setach zdołał wygrać tylko dwa gemy. Mimo problemów nie brał pod uwagę kreczu.
"Gdybym się poddał, byłoby mi to wszystko znieść jeszcze trudniej. W czwartym secie miałem może jeden procent szans na odwrócenie meczu i po prostu dalej grałem" - podkreślił.
Alcaraz ma w dorobku jeden wielkoszlemowy triumf - w ubiegłorocznym US Open. W Nowym Jorku z powodu braku szczepienia przeciw COVID-19 zabrakło wówczas Djokovica.
"Powiedziałem Carlosowi, że w Paryżu zdobędzie jeszcze wiele tytułów. Jest fantastycznym zawodnikiem, a takie rzeczy się zdarzają, szczególnie jeśli wysiłek jest duży. Jestem pewny, że wróci silniejszy" - powiedział Djokovic.
"To nie doświadczenie wygrywa mecze. Musisz mieć plan i umieć go wdrożyć. Właśnie to próbowałem robić. Oczywiście okoliczności tego zwycięstwa są specyficzne, ale wygrana to wygrana" - zauważył.
"Nole" dotychczas dwukrotnie triumfował we French Open - w 2016 i 2021 roku. Łącznie ma w dorobku 22 tytuły wielkoszlemowe w singlu, podobnie jak Rafael Nadal. Hiszpan, który rok temu po raz 14. triumfował w Paryżu, z powodu kontuzji nie broni tytułu.
"Nie jest tajemnicą, że to właśnie Wielkie Szlemy napędzają mnie, kiedy wstaję każdego dnia i myślę o sezonie, o tym, co chcę osiągnąć. Jestem blisko następnej wygranej, ale muszę być gotowy na kolejną bitwę" - podkreślił Serb.
Djokovic stanie w niedzielę przed szansą objęcia samodzielnego prowadzenia na liście wszech czasów. Jego rywalem w finale będzie rozstawiony z "czwórką" Casper Ruud. Norweg gładko wygrał z Niemcem Alexandrem Zverevem (nr 22.) 6:3, 6:4, 6:0. Do finału w Paryżu dotarł drugi rok z rzędu.
Djokovic i Ruud do tej pory grali ze sobą cztery razy. Wszystkie mecze wygrał Serb i nie stracił w nich nawet seta.
Z Paryża - Wojciech Kruk-Pielesiak (PAP)
kgr/