Według relacji pokrzywdzonego, został on pobity w kolejce do toalety po tym, jak zwrócił uwagę mężczyźnie stającemu przed nim. Ten się odwrócił i uderzył go, a po chwili kolejny mężczyzna zaczął go dusić. W wyniku pobicia mężczyzna doznał złamania kości czaszki. Jak relacjonował, obaj napastnicy wyprowadzili go z klubu - jego zdaniem byli ochroniarzami lokalu.
Pokrzywdzony przyjechał do Krakowa z Warszawy, a o zdarzeniu powiadomił następnego dnia stołeczną policję. Ta przekazała sprawę funkcjonariuszom z Krakowa. Jak poinformował PAP rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krakowie Piotr Szpiech, dochodzenie w tej sprawie zostało wszczęte 11 kwietnia. "Policjanci wykonują czynności zmierzające do wykrycia sprawców pobicia" – przekazał, zastrzegając, że o szczegółach nie może mówić ze względu na dobro postepowania.
Pytani o zdarzenie przedstawiciele klubu odsyłają do zewnętrznej firmy, z której usług, jak twierdzą, korzystają. "Żaden z ochroniarzy nie jest naszym pracownikiem" – ucinają. Natomiast wskazana przez lokal firma, poproszona o potwierdzenie tej informacji, nie udzieliła odpowiedzi na nasze pytania.
Zdaniem prezesa zarządu Polskiej Izby Ochrony Marcina Pyclika, problem bezpodstawnej agresji na dyskotekach leży głównie w nieszczelności wymogów ochrony dyskotek. "Nie ma wymogu, aby lokale rozrywkowe były chronione przez firmy koncesjonowane. To by zupełnie zmieniło obraz sytuacji i jestem przekonany, że takich zdarzeń byłoby znacznie mniej" - zapewnił.
"To, że ktoś jest zatrudniony na dyskotece jako tzw. bramkarz przez właściciela dyskoteki to nie znaczy, że jest ochroniarzem w rozumieniu przepisów i prawa. On pełni tylko funkcję ochroniarza i nie podlega jakiejkolwiek kontroli. To tak, jakby budynek zaprojektował projektant bez uprawnień i budynek by się zawalił" - skomentował Pyclik.
Jak wskazał, pracodawcy często wykazują się kreatywnością w obchodzeniu przepisów. "To jest pewnego rodzaju optymalizacja ze strony zatrudniających takich pracowników, ponieważ droższe jest zatrudnienie pracowników ochrony przez firmę" - stwierdził.
Prezes wskazał, że jeżeli właściciel dyskoteki zatrudnia bramkarzy bez koncesji, wówczas przepisy mówią o przestępstwie i obie strony mogą odpowiadać za taki czyn karnie. "Zatrudniając osobę bez umowy odpowiada się wobec urzędu skarbowego, ZUS-u, inspekcji pracy i narusza się prawa pracownika. Niestety, wtedy właściciele mają interes w tym, aby takie zdarzenia nie zostały ujawnione" - zaznaczył.
Sprawa wygląda inaczej w przypadku osób zatrudnionych przez podmiot koncesjonowany. "Wówczas mówimy o zupełnie innej odpowiedzialności, również odpowiedzialności odszkodowawczej wobec ofiar" - zaznaczył. Wyjaśnił, że każda agencja ochrony musi być ubezpieczona na minimum 20 tys. euro, czyli ok. 100 tys. zł. W przypadku przekroczenia uprawnień przez ochroniarza właściciel dyskoteki może żądać od firmy odszkodowania na rzecz pokrzywdzonego klienta.
"Firma dba o takie rzeczy, ponieważ w innym przypadku może stracić koncesję. Jest to większa kontrola, niż zatrudnienie +chłopaków z siłowni+ bez sprawdzenia np. ich niekaralności" - zauważył.
W obu przypadkach, siła fizyczna jest środkiem przymusu bezpośredniego i może być stosowana tylko i wyłącznie w obronie własnej. "Pracownikiem ochrony może być osoba, która ma wpis na listę kwalifikowanych pracowników ochrony, natomiast ona nie może używać środków przymusu bezpośredniego, siły fizycznej, kajdanek itd., ale może się bronić czy legitymować osoby w celu ustalenia ich tożsamości" - powiedział prezes.
Pyclik wskazał również na lukę w egzekwowaniu prawa i jego interpretacji dot. imprez masowych. "Imprezy typu dyskoteki są, jakby nie patrzeć, imprezami masowymi. Przepisy o bezpieczeństwie imprez masowych mówią wyraźnie, że jeśli liczba udostępnionych przez organizatora miejsc wynosi powyżej 1000, to jest to impreza masowa i podlega ustawie, gdzie wymagana jest służba ochrony i służba porządkowa" - powiedział.
"To temat, który jest omijany - przez pewnego rodzaju zasiedzenie z poprzedniego stulecia. Póki nie dojdzie do drastycznych wydarzeń, to nic się nie zmieni w tej kwestii. Niektóre rzeczy się akceptuje, póki się temu nie przeciwstawi - tak jest w przypadku dyskotek" - ocenił. "Na razie tak to wygląda, że są ci bramkarze opłacani "z kieszeni" i często dochodzi do pobić" - dodał.
Autorki: Delfina Al Shehabi, Julia Kalęba
gn/